11 kwietnia 2014

Rozdział XII

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________



*oczami Emmy* 

Obudziłam się i spojrzałam na zgar wiszący na ścianie. 5:10. Jezu pogięło mnie, żeby wstawać o tej? Odwróciłam się w drugą stronę i popatrzyłam na leżącego obok Harry'ego. Spał sobie smacznie, a ja po 4 godzinach snu już nie mogłam spać. Grr.. Położyłam się na drugi bok i usłyszałam jak mój telefon wibruje na szafce obok łóżka. Wzięłam go i odczytałam wiadomość.

Od Mark: "Dzisiaj o 12:00 odbędą się szkolenia. Prosimy o przybycie."

Nie mają co robić tylko o 5 napastować ludzi sms'ami. Odłożyłam telefon na poprzednie miejsce i próbowałam zasnąć. Podobno jeżeli myśli się o przyszłości to szybciej się zasypia. Jednak mój umysł zrobił skok w przeszłość. Powrócił do dnia zerwania z Lucasem, powrócił też ten żal po tym jak napisał sms'a, że ze mną zrywa zamiast powiedzieć mi to prosto w twarz. Stchórzył. Najbanalniej nie umiał mi tego powiedzieć po 5 latach bycia razem. Byłam tak strasznie w niego zapatrzona, że teraz nie umiem sobie tego wyobrazić. Nie wiem co takiego dobrego zrobiłam, że w moim życiu pojawił się Harry. On jakoś umiał mnie rozweselić, o czym przekonałam się już wciągu tych kliku dni. Skakałam tak po różnych myślach, aż dotarłam do dzisiejszego popołudniowego spotkania. Będę musiała jeszcze wrócić do domu, umyć się, przebrać i oczywiście to wszystko zrobię gdy zastanę w domu Joo. Ona pewnie też będzie chciała się ogarnąć, więc zostawała mi tylko nadzieja, że przyjedzie. Zeszłam na tory myśli kiedy zastanawiałam się w jaki sposób będą nas szkolić. Sen przyszedł potem nagle... Na szczęście...

*oczami Joo*

Obudziłam się po 8. Usiadłam na łóżku, odgarnęłam włosy do tyłu i spojrzałam na zegarek na srebnym iPhon'ie. Odebrałam wiadomość, którą dostałam:

Od Mark: "Dzisiaj o 12:00 odbędą się szkolenia. Prosimy o przybycie."

Walnęłam się na łóżko. Musiałabym się jechać ogarnąć. To może tak o 10 bym wyszła.. Przypomniało mi się o Emmie. Ona też by się pewnie chciała przyszykować. I tak przeze mnie musiała nocować u Harry'ego. Przeze mnie, albo może dzięki mnie? Nie wiadomo co się tam wydarzyło. Pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. O 10 może przed pojadę do domu. Wczoraj jeszcze wracaliśmy do Londynu. W sumie to było to dzisiaj. Leżałam patrząc się w sufit. Dzisiaj by wypadało pojechać do naszej agencji i też ją wyłączyć. Ehh, trochę szkoda mi jej było, bo osiągnęłam ona małą popularność. No cóż, nie mamy czasu a nauka też jest ważna. Spojrzałam w lewą stronę i ujrzałam czekoladowe oczy Mike'a.
- Nie śpisz? - zapytałam.
- Nie, już od dłuższego czasu. - uśmiechnął się do mnie.
- To czemu nic nie mówisz?
- Bo patrzę na Ciebie.
- Nie masz na co skarbie. Muszę zaraz wstać, bo dzisiaj mamy jakieś głupie szkolenie.
- Mamy?
- No ja i Emma.
- Aa, rozumiem.
Usiadłam na łóżku i chciałam wstać, ale poczułam rękę na nadgarstku.
- Ale już chcesz wstawać?
- Tak, niestety muszę. - nachyliłam się i cmoknęłam go w usta.
- A kiedy masz zamiar powiedzieć Emmie, że jesteśmy razem?
- Ymm... W najbardziej odpowiednim momencie.
- A kiedy on będzie?
- Kiedy ona będzie mieć dobry humor. - uśmiechnęłam się. - Zobaczymy jak po nocy u Harry'ego, może ta ich "przyjaźń" się zmieniła. - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - Teraz idę się ubrać.
Zgarnęłam po drodze torebkę i poszłam do łazienki. Ubrałam rzeczy które miałam wczoraj, lekko przemalowałam się i popsikałam dezodorantem. Przeczesałam włosy i wyszłam. Odłożyłam torebkę i wróciłam do sypialni. Mike nadal leżał.
- Ty leniu wstawaj. - zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką. Pociągnął mnie za ręce i znowu znalazłam się w łóżku. Po całował mnie.
- Chciałbym żebyś ze mną zamieszkała.
Ta propozycja mnie wybiła z rytmu. Byliśmy ze sobą parę miesięcy, ale za bardzo nikt o tym nie wiedział. Gdybym powiedziała niedługo o Miku Emmie i wspomniała przy okazji, że chcę z nim zamieszkać,to byłaby zaskoczona, że znam go (według niej) niedługo i już chcę z nim zamieszkać. Odsunęłam się od niego trochę i usiadłam.
- Wiesz.. Bardzo spontaniczna propozycja. - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie z mojej strony, już jakiś czas myślałem nad tym.
- Nie wiem Mike. Muszę to przemyśleć.
- No dobrze, ale postarasz mi się jeszcze niedługo dać odpowiedź?
- Tak. - spojrzałam na zegarek na ścianie. - A teraz muszę już iść.
- A śniadanie?
Wstałam.
- Zjem w domu. Nie martw się pogadamy później. Cześć, zamknij drzwi!
Wyszłam z sypialni i przeszłam przez korytarz, docierając do drzwi. Zjechałam windą na dół i udałam się w kierunku auta. Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer przyjaciółki.
- Halo? - usłyszałam jej głos.
- Cześć, zaraz będę jechała do domu, więc będę gdzieś za 20 min.
- Okej, dobra. Ja już wyszłam od Harry'ego, to wlecę po drodze do sklepu.
- Oks.
Rozłączyłam się. Weszłam do auta i odpaliłam mały pojazd. Świetnie. Korek. Postanowiłam przemyśleć ważną sprawę - czyli jak powiedzieć o tym wszystkim Em. Mogłabym jej powiedzieć zaraz w domu, ale też może po szkoleniu? Z drugiej strony może być wkurzona po nim. Wiem! Najlepszym rozwiązaniem będzie, jak pojedziemy do agencji i tam z nią porozmawiam, a jak to już pomyślę później albo będę improwizować. Wyjechałam z korka i przejechałam przez skrzyżowanie. Skręciłam w lewo i reszta drogi poszła już szybciej.

*oczami Emmy*

Weszłam do sklepu i wzięłam koszyk. Zrobiłam w głowę małą listę zakupów i przeszłam się pomiędzy regałami w poszukiwaniu produktów. Gdy wszystko znalazłam podeszłam do kasy. Stanęłam do jednej z kolejek. W rządzie obok dostrzegłam wzrokiem Lucasa z.. najprawdopodobniej z nową dziewczyną. Zarzuciłam włosy i odwróciłam się w celu rozpakowywania rzeczy na taśmę.
- Cześć Emma! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się.
- O hej Lucas. Nie zauważyłam Cię. - powiedziałam lekko go ignorując. Widziałam kątem oka jego mierzący mnie wzrok. W końcu odezwał się ponownie.
- Jak tam u Ciebie? Coś się zmieniło? - widziałam to jego zaciekawienie. Już wiedziałam o co mu chodziło. Widział pewnie, że po rozstaniu się trochę załamałam.
- U mnie w porządku, a zmieniło się o wiele więcej niż myślisz. - uśmiechnęłam się do niego trochę fałszywie i odwróciłam się w kierunku kasjera, który zaczął kasować moje produkty. Zapłaciłam, włożyłam rzeczy do siatki i wyszłam. Jejku, że akurat jego musiałam spotkać. Nie wątpię, że go będę czasem spotykać, mieszkamy na tym samym osiedlu, ale akurat wtedy kiedy mam dobry humor musiał się on zjawić. Ten który zaraz mi psuje na strój. Poszłam w kierunku bloku z mieszkaniami dwupoziomowymi. Większość budynków tutaj było tak zbudowanych. Weszłam do klatki i nacisnęłam guzik od windy. Czekając parę minut postanowiłam jednak pójść schodami. Weszłam na 3 piętro i zrobiłam alarm dzwonkiem do drzwi mieszkania.
- No już idę. - usłyszałam głos przyjaciółki. - O cześć.
Uśmiechnęłam się do niej.
- Co taka radosna jesteś? - zapytała.
- Ja? Radosna? Czemu niby? - byłam szczęśliwa, nie radosna jednak chciałam na razie nic nie mówić Joo, o mnie i o Harry'm. Nie wiadomo ile to potrwa, ale miałam nadzieję, że nie krótko tak jak większość jego związków, o których słuchałam kiedyś w jego opowieściach o sobie.
- No widzę. Gadaj.
- Co mam mówić? - zapytałam z udawanym zdziwieniem.
- Wszystko! - krzyknęła szczęśliwa.
- Coś dzisiaj ty jesteś za szczęśliwy. Mów ty. - Jo usiadła na kanapie, a ja na boku sofy.
- No co u mnie się stało, nic wszystko tak jak zawsze. - popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem. Czyżbym czegoś nie wiedziała? - Ehh, dobra widzę że masz dobry humor, a więc...
- A więc? - przeciągnęłam motywując przyjaciółkę do wypowiedzenia się.
- Pamiętasz tego kolegę o którym Ci mówiłam? - znów pytający wzrok. - no ten z którym wczoraj w Starbucks'ie byłam.
- No coś kojarzę.
Wzdychnęła i powiedziała na jednym wdechu.
- On ma na imię Mike i chodzę z nim od ponad 2 miesięcy. A wiesz co jest najlepsze?
Oszołomiona tym co mi powiedziała wydukałam.
- C-co?
- On chce żebym z nim zamieszkała. - popatrzyła na mnie. - przepraszam, że Ci o tym wcześniej nie powiedziała, ale nie umiałam.
- Jak nie umiałaś znamy się od 18 lat. - patrzyłam na nią i nie dowierzałam.
- Naprawdę Cię przepraszam, ale nie myślałam, że to będzie coś większego.
Pokiwałam głową.
- I co chcesz się do niego przeprowadzić?
- Nie wiem. - opuściła wzrok. Chciałam z Tobą to przedyskutować, bo sama nie wiem co zrobić.
- Rozumiem. Ja chcę tylko twojego szczęścia, więc jeżeli uważasz, że on jest tym, który zasługuje na Ciebie, to zrobisz to co Ci podpowiada serce. - spojrzała na  mnie i uśmiechnęłam się do niej, aby dodać jej otuchy. - Przy okazji.. Jeżeli jesteśmy już w takim temacie. - spuściłam wzrok na swoje nogi. - to ja też z kimś jestem. I tym kimś jest..
- Harry? - przerwała mi.
- Tak. - spojrzałam na nią, a ona zerwała się i mnie przytuliła.
- O jejku nie wiesz jak się cieszę! To wspaniale! Czyli miałam rację, że to nie tylko kolega.
- Nie! Ja nie jestem z nim długo. Może z... - wzruszyłam ramionami. - z 10 godzin? Tak około.
- Łoo, to młody związek.
Spuściłam znowu wzrok.
- Byłby dłuższy gdyby nie jedna osoba. - Przegryzłam wargę. - No dobra, pora się szykować.
Poszłam do góry do pokoju i otworzyłam szafę. Dzisiaj było pochmurno i wietrznie. Wzięłam odpowiednie rzeczy i poszłam do łazienki. Szybki prysznic, umyłam włosy, wysuszyłam i wyprostowałam. Ubrałam się i lekko pomalowałam. Wyszłam z łazienki. Joo, siedziała już ubrana i pisała coś na telefonie.
- Idziemy? - zapytała o spojrzała na mnie. Kiwnęłam głową. - Dowiedziałam się już, że oni mają tam dla nas jakieś stroje, bo będzie też takie szkolenie fizyczne.
- O nie. - jęknęłam. - Pewnie sztafeta i biegi krótkie, jak nie długie.
- Nie rozumiem czemu się przyjmujesz. Jeździłaś w szkole zawsze na zawody, miałaś jedne z najlepszych czasów. O co chodzi? - zapytała zdziwiona
- Zwróć uwagę, że nie biegałam już parę lat.
- Ale codziennie biegasz.
- Aj tam. Dobra nie ważne, jedźmy, ale daj mi moje klucze. - wyszłyśmy z domu po czym wrzuciłam klucze do torebki. - Prowadzisz?
- Mogę. - poszłyśmy w kierunku auta na parkingu.
Wsiadłyśmy i ruszyłyśmy w stronę centrum. Nienawidzę Londyńskich korków. Ciągną się nie raz kilometrami, a naprawdę szybciej można się dostać pieszo, wolnym krokiem.
- Nie wiem co zrobić. - z myśli wyrwała mnie Jo.
- Z czym? - zapytałam zbita z tropu.
- No z tą przeprowadzką.
- To już twoja decyzja, mówiłam Ci - zrobisz tak jak uważasz. Ja chcę żebyś była szczęśliwa, więc na mnie nie patrz. - uśmiechnęłam się do niej motywująco.
- W tym problem, że ja nie wiem co chcę. Z jednej strony czemu nie? Przeprowadziłabym się do niego, a z drugiej nie chcę Ciebie zostawiać. - ruszyła kawałek.
- To w tym jest problem. Nie chcesz mnie samej zostawić. - zaśmiałam się. - mówiłam Ci przed chwilą na mnie nie patrz. Masz już prawie 20 lat, nie jestem twoją matką. Wyprowadziłaś się raz z domu, to możesz zrobić to drugi raz.
- A jak zerwiemy?
- To wyprowadzisz się kolejny raz. Do mnie. - wyszczerzyłam się.
- A jak, załóżmy że wyprowadzisz się do Harry'ego?
- A jak, a jak. To będziemy myśleć. Wynajmiesz coś, a poza tym wątpię żebyście zerwali. - popatrzyła na mnie pytająco.
- Czemu wątpisz?
- Bo widać, że Cię kocha. Nie każdy facet miałby tyle cierpliwości do dziewczyny, która ukrywała ich związek przez swoją najlepszą przyjaciółką.
Zapadła cisza. Powoli poruszałyśmy się do przodu w kierunku skrzyżowania. Jak je przejedziemy droga pójdzie nam ładnie.
- Masz mi to za złe, że nie powiedziałam Tobie o tym wcześniej? - zapytała.
- Nie. I tak bym się w końcu dowiedziałam. Poza tym rozumiem Ciebie. Znając w części przeszłość Harry'ego i długość jego poprzednich związków, nie chciałam mówić Ci tego od razu, bo nie wiadomo ile to potrwa. Ale chciałabym, żebyś na razie tego nikomu nie mówiła. Zwłaszcza moim rodzicom.
- Pewnie nie ma sprawy. Cieszę się, że się na mnie nie wkurzyłaś za to.
Popatrzyłam na nią.
- Czy ja kiedykolwiek wkurzyłabym się na Ciebie w sprawie w której Ciebie rozumiem?
- Nie.
- No właśnie. -zaśmiałyśmy się obie i przejechałyśmy przez skrzyżowanie.

*oczami Joanny* 

Usiadłyśmy wygodnie na kanapie w sali w której miała odbywać się pierwsza część szkolenia. W sumie miała trwać ona do czwartku, czyli cały tydzień. Ehh...
Ludzie powoli zbierali się do wielkiego pokoju. Nie sądziłam, że w tej agencji pracuje tyle osób. Sekretarki, księgowe, szpiedzy i inni. Wybiła 12:00 i drzwi zamknęły się co oznaczało, że chyba wszyscy są. Jako ostatni weszli szefowie firmy czyli cztery osoby - Mark, Dawid i jakieś dwie kobiety.
Jako pierwszy zaczął mówić Mark.
- Witamy was na kolejnym szkoleniu. Przeprowadzimy je trochę inaczej niż ostatnio. Na początku chciałbym wam przedstawić nasze dwie nowe pracownice. - pokazał na nas ręką, a my wstałyśmy i się uśmiechnęłyśmy do wszystkich. - Dziewczyny będą u nas pracować na okres wakacji, ponieważ razem postanowiliśmy się zająć zleceniem z córką pani Deblerne i Andersonem, które one otrzymały w swojej firmie. Wracając do szkolenia. Najpierw zrobimy ogólne tak jak zawsze. Później podzielimy się na dwie grupy - osób pracujących w biurze i zajmujących się sprawami w terenie. Angela i Sara zajmą się pierwszą grupą, a ja z Dawidem drugą, jednak ta część nastąpi dopiero jutro. Codziennie spotykać będziemy się o 12. Dzisiaj porozmawiamy o zasadach panujących tutaj i... - zaczął mówić.
 Dwie i pół godziny dłużyły się nie miłosiernie. Dobry czas na przemyślenia. Jednym uchem słuchałam ich a w myślach rozważałam. Nad czym innym jak nie przeprowadzką? Dla Emmy to jest obojętne. Miała rację. To mój wybór czy się wyprowadzę, czy nie a jej mogę się jedynie zapytać czy to nie będzie miała z tym problemu. Mam gorsze problemy niż nastolatka. Za parę tygodni stuknie mi dwudziestka, a ja rozmyślam nad przeprowadzką dla której nie mam argumentów, żeby się nie zgodzić. Popatrzyłam na czwórkę osób stojących na środku. Podejrzewam, że te dwie tajemnicze kobiety były żonami Marka i Dawida. Teraz brunetka o imieniu Angela zaczęła tłumaczyć wypełnianie jakiś formularzów lub ankiet. Nie wiem co to było, ale po rozdaniu ich przez jej koleżankę, czarno na białym było napisane, że to ankieta. Nigdy nie lubiłam ich. Nie wiem nawet sama czemu. Kiedy wszyscy dostali swój egzemplarz poproszono nas o rozwiązanie. W skrócie mówiąc - ankieta o nas. Nie wiem czy to nawet tak można nazwać, bardziej chcieli zdobyć informację żeby zaktualizować dane w systemie i przy okazji dowiedzieć się kto był, a kto nie. Nagle do pokoju weszły dwie dziewczyny. Oby dwie wysokie. Brunetka i blondynka. Może o dwa lata młodsze od nas. Pewnie pracują dorywczo, pomiędzy 1, a drugą 2 klasa liceum. Poszły po kartki z pytaniami i usiadły. Popatrzyłam chwile na nie. Ludzie szeptali wokół, a szefostwo robiło coś przy komputerach.
- Przerażająco podobne do nas jeszcze dwa lata temu. - odezwała się Emma.
- Też właśnie o tym pomyślałam, możemy siebie zobaczyć w wersji z przed paru lat.
- No.. Jednak człowiek z biegiem lat się zmienia. - wzdychnęła, a ja pomachałam potwierdzająco głową. Zabrałyśmy się wspólnie za rozwiązywanie ankiet.  Spojrzałam na zegarek. Ten cały wykład trwał dwie godziny. Wow, a ja myślałam, że czas się dłużył. Dawid wstał i poinformował nas wszystkich, że po zakończeniu wypełniania ankiety, można oddać i wyjść.
Zaznaczyłyśmy parę kratek, podpisałyśmy się wypełniłyśmy parę luk i oddałyśmy. Podeszłyśmy do biurka i usłyszałyśmy rozmowę kobiet z dziewczynami.
- Alice, Natalie czemu się spóźniłyście? Przegapiłyście cały wykład. Rozumiem, że jesteście młode, ale wasze spóźnianie się nie jest mile widziane.
- Przepraszamy. - odezwała się brunetka. Kompletnie przypominała mi Emm. Też zawsze pierwsza zabierała głosu. - Trzeba przyznać, że to nasza wina. Zaspałyśmy a z powodu korków, trochę nam zeszło na dojazd.
- No dobrze. Więc.. - dalej nie usłyszałyśmy, bo Mark zaczął do nas mówić.
- Chcecie kontynuować śledztwo podczas szkolenia czy wolicie zrobić przerwę? To jest taki czas kiedy właśnie pracownicy jak nie chcą nie muszą zajmować się pracą.
- Możemy coś zrobić. - odezwała się Emma. - A co wiecie gdzie jest Anderson?
- Dzisiaj są te urodziny jego córki, a on nadal nie kupił prezentu, więc możecie tylko zdać się na swój babski instynkt i poszukać w sklepach, w których znalazłby coś dla 18-latki.
- Mhm.. Zobaczymy. Przejedziemy się dzisiaj gdzieś i wieczorem damy wam znać.
- Musimy odkryć po co mu córka pani Deblerne.
- Jak to po co? Dla pieniędzy. - zaczęła, a ja postanowiłam skończyć.
- Jej matka to wielki przedsiębiorca, a ojciec ma firmę nagraniową, czyli mają kasę, a on pewnie prędzej czy później zażąda od nich okupu za córkę. Warto byłoby się skonsultować z jej mamą, żeby się dowiedzieć, czy już się z nią nie komunikował.
- Dobry pomysł, zatelefonujemy dzisiaj do niej.
- Nie, pojedziemy zaraz do nich. Lepiej dowiedzieć się osobiście, a poza tym wydaję mi się że do nas pani Julia będzie mieć większe zaufanie, jako do kobiet. - przyjaciółka uśmiechnęła się do nich.
- Okeej...- powiedział przeciągle Dawid.
- To do usłyszenia. - powiedziałam i obróciłyśmy się na pięcie.
- Widziałaś ich zmieszanie. - zagadała do mnie jak weszłyśmy do auta.
- Haha, tak. To było piękne! - odpaliłam i ruszyłyśmy na obrzeża Londynu.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Super, ale za mało wątku miłosnego :3
Haha żartuje, świetne :)
Czekam na next *: