31 marca 2014

Rozdział XIX


Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________


*oczami Joo*

Po wyjściu z biura udałyśmy się do auta aby zrobić pierwszą próbę śledzenia naszego przestępcy. Jechałyśmy w kompletnej ciszy, co mi bardzo nie odpowiadało, bo zazwyczaj Emma gada jak najęta. Może coś się stało? Bardzo ciekawi mnie sprawa z tym Harry'm. Kto to w ogóle jest? Em twierdzi, że to kolega.. Nie wątpie, ale raczej z tego wykluje się coś większego... Postanowiłam przerwać tą niezręczną ciszę i zaczęłam temat.
- A więc.. Będziesz chciała zaprosić Harry'ego na tą impreze? - wzdychnęła na moje pytanie. Cały czas patrzyła na drogę. Stanęła na światłach i popatrzyła na mnie.
- Mówiłam Ci, że mnie z nim nic nie łączy. Zaproszenie go na taką imprezę chyba nie znaczyłoby dobrze na kilkudniową znajomość. - ruszyła i za chwile skręciła na parking obok centrum handlowego. Zaparkowała. Wyszłyśmy i zmierzałyśmy w stronę wejścia.
- No proszę Cię. Przecież on jest w twoim stylu. Widać po nim. Wczoraj jeszcze tak blisko siebie siedzieliście i wyglądaliście tak ślicznie. Widać było po Cristiano jego zazdrość. - zatrzymałam sie na przeciwko niej na chodniku. - Emma wy pasujecie do siebie. Z wyglądu i z charakteru pewnie też, jeżeli zgodziłaś się z nim spędzić tyle czasu wczoraj. Wiem, że trudno Ci się pewnie jeszcze ogarnąc po Lucasie, ale daj spokój... - Joo patrz to on! To ten facet, który porwał córkę pani Deblerne.
- Czy ty słyszałaś co do Ciebie mówiłam?
- Tak, pogadamy później o tym, na razie musimy wykonać robotę. Chodź. - podbiegła kawałek, a ja za nią. Zwolniłyśmy tępo i zaczęłyśmy gadać o babskich mało podejrzanych sprawach. Szłyśmy krok w krok za naszym celem. Oddaliłyśmy się trochę, żeby zadzwonić do agencji.
- Halo? - słyszałam głos Marka w słuchawce Emm.
- Cześć, to ja. Jesteśmy w galerii i zauważyłyśmy nasz cel. Mamy coś robić, czy po prostu go śledzić pozorując przypadkowe spotkania z nim?
-Tak, śledźcie i udawajcie że po prostu poszłyście na zakupy.
- Okej. - rozłączyła się. - chodź na skróty.
Poszłyśmy bocznym korytarzem i wychodząc byłyśmy za nim. jakieś 3 metry. Gadałyśmy i śmiałyśmy się. Nie było to do końca udawane, bo czułam się za starych dawnych czasów. Wtedy kiedy nie miałyśmy agencji, gdy chodziłyśmy do liceum, wtedy kiedy nie miałyśmy żadnych misji ani zadań, a nasze życie nie było w niebezpieczeństwie. Nasz obiekt skręcił w boczną alejkę. Chciałam już iść, ale Emma pociągnęła mnie za rękaw swetra.
- Nie nie idziemy za nim, bo mu się to podejżane wyda. Musimy być ostrożniejsze. Odczytałam sms'a od.Dawida. Dowiedzieli się właśnie, że ma on córkę w naszym wieku, która dzisiaj ma urodziny. Zakładam, że poszedł jej kupić prezent do h&m, więc jak każdy facet oszołomiony wiosennymi kolorami będzie długo wybierał i może mu trochę to zająć. Chodźmy gdzieś o sklepu. Przejdziemy sie po nim ze spokojem i potem pójdziemy za nim. Patrz Reserved. Akurat się trafił fajny sklep. - powiedziała po czym weszła. Przejrzałyśmy wieszaki i po 10 minutach wyszłyśmy.
- Jak przestaniemy go szpiegować to tam wracamy. - oznamiła mi przyjaciółka.
- Okej z chęcią. Widziałam tam parę fajnych rzeczy. Pewnie w h&m też będzie coś fajnego. - uśmiechnęłyśmy sie do siebie i pokierowałyśmy się sklepu. Na dole znajdował się dział damski, połączony z męskim. Przejrzałyśmy parę stojaków z ubraniami, a przy okazji penetrowałyśmy wzrokiem całe 1 piętro. Podeszłam do Emmy.
- O nie... - usłyszałam cicho jej głos.
- Co się sta... - poszłam za jej wzrokiem. Nie rozumiałam czemu była zawiedziona jego widokiem...

*Oczami Emmy*

Brązowe loki i promienny uśmiech. Gdy go zobaczyłam uśmiechnęłam się lekko, ale po chwili moja mina zrzędła gdy uświadomiłam sobie co robię. "Ogarnij się." - skarciłam siebie w myślach. Spojrzałam do góry i zauważyłam postać naszego przestępcy.
- Emma, czemu jesteś rozcza.. - zaczęła Joo.
- Patrz do góry! - krzyknęłam i potruchtałam do ruchomych schodów. Nie obchodziło mnie fakt, że całe centrum handlowe patrzyło się na mnie jak na idiotkę.
- Gdzie ty lecisz?! - podbiegła do mnie i stanęłyśmy już spokojnie na schodach.
- ON jest na górze.
- A ON jest na dole.
Popatrzyłam na nią ze znakiem zapytania na twarzy.
- Harry.
- Oj no przestań! To tylko kolega nic więcej.
- Proszę Cię. Nie ściemniaj. Widzę jak ty na niego patrzysz, widzę jak on na Ciebie patrzy! - mówiła trochę głośniej niż zwykle.
- Ciszej. Przykułyśmy trochę uwagę tej osoby co nie powinna - szepnęłam i jak zobaczyłam dwóch chłopaków na schodach popędziłam do przymierzalni z rzeczami w ręce.
- Przykro mi nie można wejść. Nie ma wolnych przymierzalni.- powiedział ochroniarz zatrzymując mnie ręką.
- Ale ja muszę wejść.
- Nic pani nie musi.
- Zdziwiłby się pan. Muszę pracować, żeby utrzymać się, swoje ciężko zarobione pieniądze wydaję na ciuchy, dzięki którym pan potem dostaje wypłatę! - mówiłam podirytowana.
- Są także inni klienci.
- Ale każdy klient to wasz pan. Proszę niech pani mnie wpuści! - w tej chwili wyszła jakaś kobieta z ostatniej przymierzalni. Widziałam zbliżającego się uśmiechniętego loczka. Zabrałam numerek z ilością rzeczy i poszłam. - Dziękuje.
Weszłam i usiadłam. No super. Trochę posiedzę. Przynajmniej z 5-10 min. Napisałam do Joo, żeby poszła śledzić Andersona. Hmm. skoro mam tak siedzieć. to przymierzę chociaż tą masę ciuchów. Wbiłam się w spodnie. Ładne. Rozebrałam się cała i i przymierzyłam sukienkę. Była cudna. Nagle ktoś wszedł przez zasłon ze spodniami z ręce.
- Co ty tutaj robisz?! - krzyknęłam szeptem.
- Tylko pod pretekstem, że przyszedłem Ci przynieś spodnie mogłem tu wejść. - przymrużyłam oczy i spojrzałam na niego. - A i właśnie. Gdyby ten ochroniarz pytał to jestem twoim chłopakiem.
- Coo?
- Tylko uprzedzam. Jak powiesz inaczej to wkopiesz mnie i siebie także.
- Ehh..
Odsunął się kawałek ode mnie.
- Cudnie wyglądasz. - powiedział i się uśmiechnął. Nie spodziewałam się tego.
- Dziękuje. - podniosłam lekko kąciki do góry. - A teraz mógłbyś wyjść, bo chciałabym przymierzyć resztę ubrań. - i odwróciłam się w stronę lustra.
Poczułam czyjeś ręce na talii i szept do ucha.
- A co wstydzisz się przebierać przy swoim chłopaku? - ten gest i głos jakim to powiedział wywołały u mnie falę motylków w brzuchu.
- Weź przestań. - nie wiem czemu zachichotałam i strzepałam jego ręce. - nie jesteś moim chłopakiem, wiesz o tym dobrze, a teraz tylko grasz na chwilkę.

*oczami Harry'ego"

- No dobra. - chciałem wyjść, ale zobaczyłem ochroniarza, spacerującego korytarzem przy przymierzalniach. - Jednak zostaje.
- Co? Weź wyjdź, proszę.
Nachyliłem się do niej.
- Nie wyjdę, bo ten ochroniarz tam jest. - szepnąłem.
- I co z tego? - odwróciła się na przeciwko mnie. Mała powierzchnia sprawiła, że staliśmy bardzo blisko siebie.
- I to z tego, że on nie pozwala tu na korytarzu przesiadywać, więc albo mnie wyprosi z tego działu, albo ze sklepu.
- No to poczekasz.
- Pewnie, a ty zwiejesz schodami na dół.  - przewróciła oczami.
- Odwróć się. - posłusznie wykonałem to zadanie. Czułem ruch, który powodowała zdejmowaniem sukienki. Sprawdziłem godzinę na telefonie, po czym schowałem go znowu do kieszeni.
- Już?
- Jeszcze nie. - podniosłem głowę do góry, potem na lewą stronę. W lustrze ujrzałem piękną postać, męczącą się z zamkiem, który musiał być już zepsuty.
- Pomóc Ci? - odwróciłem się, a po jej minie i lekko różowych policzkach mogłem wywnioskować, że się trochę speszyła, paradując przede mną w samej bieliźnie. - Daj może tu trochę siły pomoże. - wziąłem od niej sukienkę. Raz, dwa i zamek był odpięty.
- Dziękuje, a teraz możesz się odwrócić. - powiedziała, biorąc sukienkę.
Odwróciłem się przewracając oczami. Założenie i zapięcie sukienki poszło jej o wiele sprawniej.
- Możesz się odwrócić. I już się tak nie złość, że Ci nie pozwalałam patrzeć, złość piękności szkodzi. - zaśmiała się, co spowodowało u mnie lekki uśmiech. - która lepsza? Ta czy tamta?
- Zdecydowanie ta.
Patrzyła chwilę w odbicie, gdy w końcu się odezwała.
- Harry? - odwróciła się w moim kierunku, wpadając lekko na mój tors. - Czemu Ci tak zależy? Wiesz w sensie czemu do mnie podchodzisz, spędzasz ze mną czas.
- Dlaczego pytasz?
- Z ciekawości.
- Mhm..
- To odpowiesz mi?
- Na to dlaczego Cię ciągle prześladuje?
Zachichotała.
- Tak.
- Bo chcę Cię lepiej poznać. - odwróciła się w stronę lustra i zaczęła oglądać sukienkę.
- Ale czemu chcesz mnie lepiej poznać?
Zapadła chwila ciszy. Może to był najlepszy moment by to jej powiedzieć?
- Boo... Mi się podobasz. - kolejna cisza. Emma najpierw popatrzyła na mnie w lustrze, a potem odwróciła się. Na jej twarzy był widoczny lekki rumieniec.
- Na-naprawdę?
- Tak. - uśmiechnąłem się lekko. Może czuje to samo co ja do niej?
- Aa. No dobrze. Ymm.. Może poczekaj na mnie przed przymierzalnią, ja się przebiorę i zaraz do Ciebie dołączę. - popatrzyłem na nią. - Nie ucieknę Ci nie martw się. - jej uśmiech był niesamowity, jak te niebieskie oczy.
- Okej. Czekam. A i weź tą sukienkę. - wyszedłem i udałem się za pomieszczenie z przymierzalniami. Zostałem zmierzony przez ochroniarza, przez co poczułem się bardzo dziwnie.

_____

Rozdział wyszedł trochę dłuższy.
Dacie jakieś oznaki życia?
Wgl ktoś to czyta? ;o

23 marca 2014

Rozdział VIII

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________

*Joo*

- To był ten Harry? - zapytałam Emme, po pewnym czasie. Byłyśmy już w połowie drogi do agencji, w której miałyśmy przez pewien okres pracować.
- Kto? - zapytała ze zdziwieniem. Najwyraźniej wybiłam ją z przemyśleń.
- No ten brunet w lokach. I ten kolega z którym siedział. - brunetka patrzyła na mnie i przez pewien czas nie wiedziała o co chodzi.
- Aaa, tak tak. To był on. A kolega to nie wiem, ale chyba ma na imię Louis i jest jego przyjacielem. Nie wiem znamy się tylko dwa dni.
- No dobra.. Uważasz, że coś z tego będzie?
- Nie. Nie wiem...
- Jak nie wiesz?
- No nie wiem! Mówię znam go tylko dwa dni. Nawet nie znam, bo streścił mi swój życiorys, ale tak naprawdę nie wiem kim on jest.
- No dobra.. - powiedziałam bez przekonania. Emma, by mnie nie okłamała więc już się rozluźniłam. - Ogólnie trzeba zawiesić firmę.
- No. Zastanawiam się czy jej nie zamknąć. - stałyśmy w korku. Spojrzałam na nią z nad okularów.
- Dlaczego?
- Wiesz... Teraz zajmujemy się sprawą tam. Od września idziemy na studia i już nie będzie czasu na Military. Chciałabym mieć w miarę dobre oceny tam, tym bardziej że kierunek tych studiów jest moją pasją.
- Wiem, o co Ci chodzi.. ale nie wiem. Z jednej strony masz rację, jednak trochę mi szkoda tego zamknąć.
- Mnie też, ale te sprawy zaczynają się robić trochę trudniejsze. Ten facet jest groźny, więc trochę się cieszę, że oni się zgłosili. Przynajmniej może nas nie zabije.
- Heh. - zaśmiałam się i wyruszyłyśmy z korku. Reszta drogi była swobodna i bez kłopotliwa. Zaparkowałyśmy przed wielkim budynkiem "London Security" i udałyśmy się w jego stronę. Podeszłyśmy do biurka recepcjonistki w niewielkim holu.
- Dzień dobry. - przywitałyśmy się.
- Witam panie, w czym mogę pomóc.
- Przyszłyśmy na spotkanie z Markiem Dew i Dawidem Oprisem.
- Dobrze. A jak się nazywacie?
- Emma Green i Joanna Schwenden. - blondynka sprawdziła coś w komputerze i wstała.
- Proszę za mną. - poszła do wielkiej windy. Zaprosiła nas gestem dłoni i weszła za nami. Nacisnęła guzik z 6 i pojechałyśmy. Usiadłyśmy na górze w poczekalni i czekałyśmy. Po 5 minutach znalazłyśmy się w dużym ładnie wyremontowanym biurze.
- Witamy. - odezwał się Mark stojący za mną. Podskoczyłam z zaskoczenia.
- Cześć. No więc przyjechałyśmy ustalić parę spraw.
- Dobra, siadajcie. - wskazał nam fotele przy biurku. Usiadłyśmy i spojrzałyśmy na nich. Przepenetrowałam biurko wzrokiem i znalazłam karteczkę. Wzięłam obok leżący długopis i napisałam parę cyfr.
- To są nasze numery telefonów, jakbyście chcieli się z nami skontaktować. Pierwszy jest mój, a drugi Joo. Zapiszcie sobie.
- Okej. Plan na początek jest taki, że będziecie zwykłymi jakimiś przechodniami, dziewczynami które będą w tym samym miejscu co on. Nie ukrywa się szczególnie i często widywany jest wśród ludzi, więc wy po prostu będziecie go śledzić. Gdzie często przebywa, gdzie jeździ, a jak zlokalizujecie gdzie mieszka to będzie świetnie.
- Ahaa. A poinformowałeś o zmianach panią Julie? - zapytała Joo.
- Tak. Powiedziała, że nawet lepiej, bo się o was trochę bała.. Wy dziewczyny same, bez mężczyzn do pomocy...
- I co niby nie dałybyśmy rady same? Nie raz rozwiązywałyśmy sprawy..
- Wiem, czytaliśmy ale to były małe sprawy i bez ryzyka. No dobra, mniejsza z tym teraz pracujemy razem i może po sprawie, uda nam się dalej razem współpracować..
- Wątpię.
- Dlaczego? - Zapytał Mark ze zdziwieniem.
- Bo od września idziemy na studia i raczej nie będziemy mieć czasu. Już powoli załatwiamy sprawę żeby zawiesić naszą agencję. Chciałybyśmy mieć też trochę wolnego przed szkołą...
- Rozumiem. - powiedział przyglądając mi się uważnie.
- Jakieś jeszcze sprawy do ustalenia.
- Nie chyba nie. Będziemy cały czas w kontakcie. To jest jego zdjęcie - podał nam kartkę z fotografią.. Miałam wrażenie, że nie raz tą osobę widziałam. - Jak ją zobaczycie to ją śledzicie. Gdy będziecie czuły się w niebezpieczeństwie to dzwonicie do któregoś z nas, albo do kogoś innego z filmy - podał nam dwie kartki z numerami telefonów. - wpiszcie sobie je. - uśmiechnął się do nas.
- Taaa.. Całe 13 numerów. Super. Jeszcze do ludzi których nie znamy. - odezwała się Joo.
- Może już nie długo poznacie. - odezwal sie milczący jak dotąd Dawid. Przyjżałam się mu dokładniej. Był blondynem, zdecydowanie o mniej męskiej urodzie niż jego kolega. Zielone oczy jak szmaragdy przypominały mi cudne paczadła Harry'ego... O czym ja myśle?! "Emma idiotko przestań" Skarciłam siebie w myślach. Nad kolejnymi przemyśleniami wybudził mnie głos Joo. - Ale jak to poznamy? - W piątek jest impreza firmowa, a skoro tu pracujecie to oczywiście jesteście zaproszone. Możecie przyjść same albo z kimś. - Na przykład z chłopakiem? - dopytywała się moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią. Z tego co kojarze to nie jest ona z nikim w związku, ale może się od czasów wczorajszej imprezy coś zmieniło?

03 marca 2014

Rozdział VII


Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
_________________________________________________

*Emma*

Podjechaliśmy taksówką na moje osiedle. Okazało się, że Harry również tu zamieszkuje. Wyszłam z taksówki chwiejnym krokiem. Ktoś mnie podtrzymał z mojej prawej strony. 
- Oj chyba o jednego za dużo. - uśmiechnął się do mnie loczek. 
- Zawsze byłam wrażliwa na alkohol. - powiedziałam i stanęłam samodzielnie na nogach.
- Szpilki też nie są najlepszy pomysłem.
- Chciałam wyglądać ładnie, a gdybym na Ciebie nie wpadła pewnie dawno byłabym w domu.
- Czyli wyszło na dobre. - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on cały czas szczerzył. - No na dobrze, bo nie wiem co bym zrobił gdybyś na mnie nie wpadła. Pewnie ta impreza skończyłaby się jak zwykle... - wzdychnął, a ja postanowiłam się go nie pytać z dwóch powodów. Po pierwsze: za krótko się znaliśmy więc to mogło by być trochę za szybko. Po drugie: Nie byłam w tym momencie trzeźwo myśląca, więc nie wiem czy coś bym z tego zrozumiała. Szliśmy powoli w kierunku mojej klatki. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie jeden moment gdzie się prawie wywaliłam twarzą na chodnik. Prawie, dlatego że Harry złapał mnie w odpowiedniej chwili. Kolejna sytuacja kiedy nasze osoby zbliżyły się do siebie zbytnio. Nie mogłam zidentyfikować marki jego perfum, ale były cudowne. Stałam tak przez chwile wdychając jego piękny zapach, aż w końcu się ocknęłam się że nasze twarze prawie się stykają.
- Yyyy... - odsunęłam się nagle, znowu prawie się wywalając. Samej udało mi się utrzymać równowagę. - No to ten, ja już idę. - odwróciłam się w stronę klatki, gdy poczułam czyjąś dłoń na swoim nadgarstku. Odwróciłam się i spojrzałam na niego przymrużając oczy. 
- Dasz mi swój numer telefonu. - wypalił nagle. Uśmiechnął się pięknie i już byłam mu skłonna wstukać numer, kiedy pomyślałam inaczej. Nigdy nie byłam łatwa dla facetów do zdobycia, więc dlaczego do cholery teraz miało być inaczej?! Nie będzie tak łatwo.. 
- Po spędzeniu paru godzin razem chcesz już mój numer telefonu? Nie uważasz, że trochę za szybko? Nie znam Cię w ogóle i w ogóle...
- No właśnie dlatego chce Cię bardziej poznać. 
- Hmm.. mieszkamy na jednym osiedlu i...
- ii.. to duże osiedle, więc jest małe prawdopodobieństwo że się kiedyś spotkamy. 
- Wiesz gdzie mieszkam... - popatrzyłam na niego i chyba zbiłam go z tropu. Emma 1:0 dla Harrego. 
- Przecież Cię nie będę nawiedzać. Nie wiem jak masz na nazwisko. - znowu ten rozbrajający uśmiech. - To dasz czy nie? - wybrnął z sytuacji. 
- Jeżeli los zechcę i mnie spotkasz gdzie indziej niż w przeciągu 50 metrów od mojego domu, to się nad tym zastanowię. - uśmiechnęłam się, a chłopak tylko wzdychnął. - Dobranoc Harry. - poszłam do klatki, wbiłam kod i wchodząc do nowego blogu weszłam do windy. Zaczęłam szperać w torebce w poszukiwaniu kluczy od domu, aż wreszcie znalazłam. Marzyłam teraz tylko o tym, żeby zdjąć wysokie buty, przebrać się w piżamę i iść spać. Weszłam, zakluczyłam drzwi i zrobiłam tak jak chciałam. Sen przyszedł od razu.

*ranek*

Ze snu wybudził mnie głośny dźwięk mojego telefonu. Ignorowałam go lecz w końcu odebrałam.
- Halo? - zapytałam rozmówcę zaspanym głosem.
- Emma? Ty jeszcze śpisz?! Jest 12, miałaś zadzwonić do Marka, pamiętasz? Radzę Ci zabrać dupe z łóżka, zadzwonić, ubrać się i za pół godziny widzimy się w Starbucks'ie. - rozłączyła się i nawet nie zdążyłam odpowiedzieć. Dopiero po jakiś paru minutach doszło do mnie to co ona mi przed chwilą powiedziała. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do kuchni przewalając papiery w poszukiwaniu wizytówki. Znalazłam. Odblokowałam iPhone'a i wstukałam numer.
- London Security, Mark Dew słucham. - usłyszałam męski głos w telefonie.
- Cześć, z tej strony Emma Green. Ja w sprawie tej akcji z Julią Debl...
- Tak, tak wiem. I jaka odpowiedź? - przerwał mi. Ahh, Ci dżentelmeni.
- Zgadzamy się. Jednak na naszych warunkach.
- Dobra... Słucham.. - powiedział nie pewnie.
- Nie eliminujecie nas z tej sprawy i mamy całkowity wgląd. Informujecie nas o wszystkim co będziemy chciały i w ogóle nie ignorujecie nas w niej. Dajcie nam nasz przydział roboty i oczywiście wynagrodzenie. - uśmiechnęłam się do ściany słysząc tą ciszę. Cieszyłam się, że mój głos zabrzmiał tak stanowczo.
- Zgoda.
- Okej, to ustalone. Musimy się jeszcze spotkać i ustalić szczegóły.
- Za godzinę?
- Ymm... Za trzy. - zachichotałam.
- Dobra. - powiedział rozbawionym głosem. - Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na szklany blat stołu. Udałam się do salonu i bezmyślnie usiadła nam oparciu kanapy i patrzyłam przez wielkie okno. Obserwowałam przechadzających się ludzi, aż w końcu mój wzrok stanął na jednym uśmiechniętym brunecie z lokami na głowie. Rozmawiał przez telefon. Patrzyłam tak przez chwilę, aż w końcu ocknęłam się, że zostało mi 20 minut na uszykowanie się. Wstałam i poszłam do pokoju. Stanęłam przed wielką białą szafą i zaczęłam coś wymyślać.
Już 10 minut później stałam ubrana i malowałam się, aby dopełnić swój strój. Lekko przeczesałam szczoteczka rzęsy i delikatne kreski. Trochę pudru, szminka i gotowe. Uśmiechnięta zamknęłam kosmetyczkę i odsunęłam ją na bok. Zakluczyłam drzwi i zaczęłam się kierować w stronę auta. Nagle zapaliła się nade mną lampka. Przecież wczoraj trochę wypiłam. Nie miałam dzisiaj dużego kaca, ale coś mi dolegało. Choćby dlatego, że nie mogę utrzymać się na tak niskich szpilkach. No dobra. Starbucks nie daleko od domu, więc idziemy pieszo. Schowała kluczyki i wyciągnęłam telefon. Napisałam do Joo, że się spóźnię bo muszę iść pieszo. Szłam powoli przeglądając najpierw pocztę, potem facebook'a... Podniosłam wzrok i widziałam grupkę mężczyzn. Kuźwa to Ronaldo z kolegami. Wycofałam się i szybko obróciłam na pięcie, znowu wpadając na.. Harry'ego.
- Jezu weź się naucz chodzić! - krzyknęłam na loczka.
- Też mi Cię miło widzieć. - uśmiechnął się, a ja tylko przewróciłam oczami. Pomógł mi wstać. - widzę, że twoi ukochani koledzy idą.
- Yhy. - otrzepałam spódniczkę.
- Gdzie idziesz?
- Umówiłam się z Joo, ale wolę nie siadać za kierownicą.
- Może Cię odprowadzić?
- Ehh.. Wiesz nie chcę Ci robić kłopotu, bo to jest kawałek do...
- Nie robisz. - uśmiechnął się.- Idę z Louis'em do Starbucks'u, więc najwyżej się spóźnię.
- Też tam idę. - powiedziałam i zaczęłam iść przed siebie. Dogonił mnie i szliśmy przez chwilę w ciszy.

*Harry*

Ta cisza była zbyt krępująca. Dziwnie się szło obok takiej dziewczyny w milczeniu. Krótkie spojrzenia na nas, zabieganych Londyńczyków. Emma poruszała się z gracją i delikatnie. Była bardzoo dziewczęca. 
- No więc.. - postanowiłem przerwać tą niezręczną sytuację. - Za bardzo mi o sobie nie opowiedziałaś. 
- A co chciałbyś jeszcze wiedzieć. Znamy się dwa dni. Jeżeli ta nasza znajomość w jakiś magiczny sposób przetrwa to dowiesz się o mnie więcej z czasem. - obróciła się twarzą do mnie i uśmiechnęła się. 
- A tak w ogóle.. Ile ty masz lat? 20, 21?
- Kobiety o wiek się nie pyta. - stanęła w miejscu. Przymrużyła oczy, skrzyżowała ręce i popatrzyła ze zdziwieniem na mnie. - Aż na tak staro wyglądam, że oceniasz mnie na 21 lub więcej lat?
- Nie no wiesz... - nie wiedziałem co za bardzo powiedzieć, a moją twarz oblewał lekki rumieniec. - To powiesz mi ile? 
- 19. 
- Łoo, młoda - wystawił język. 
- Dorosły się znalazł, a ile ty masz?
- 20. 
- Rok różnicy.. Tylko...
- Lub aż.. - zacząłem się z nią droczyć. Przewróciła oczami i poszliśmy dalej. 
Tak minęła ta droga, na rozmowie o jakiś dziwnych rzeczach, które jakoś nie wpłynęły na to, że poznałem ją lepiej. Może już niedługo da mi się lepiej poznać. Robiłem sobie nadzieje. Weszliśmy do Starbucks'u. Dziewczyna odnalazła wzrokiem swoją przyjaciółkę w bardzo szybkim tempie. Odwróciła się do mnie uśmiechnęła i poszła do niej. Udałem się w drugim kierunku do stolika gdzie siedział mój przyjaciel.
- No nareszcie. Jak chciałeś sobie pójść z dziewczyną na kawę to mogłeś mi powiedzieć. - zaczął się śmiać Louis. 
- To tylko koleżanka.
- Ja ten koleżanki jeszcze nie znałem. - popatrzyłam na mnie podejrzliwie. - Ile ją znasz?
- A to ważne?
- Tak.
- Ehh.. - wzdychnąłem. - Od wczoraj. 
- Uuu, coś grubszego? - wyszczerzył się. 
- Nie, nie wiem, może. Na razie jest zamknięta i nie wykazuje chęci, żebym ją poznał. Idę zamówić. To co zwykle?
- Tak. 
Podszedłem do kasy, zamówiłem, zapłaciłem, wziąłem i poszedłem do stolika. Zaczęliśmy gadać i po jakiś 15-20 minutach zauważyłem, że dziewczyny na drugim końcu sali zaczynają się zbierać do wyjścia. 
- Czekaj, czekaj. Minutę. - przerwałem koledze i popędziłem do wychodzącej już Emmy. Chwyciłem ją za nadgarstek, a ona gwałtownie się odwróciła. 
- Jezu Harry nie strasz mnie tak ciągle. 
- Przepraszam, ale tak mi się przypomniało...- puściłem jej nadgarstek. - powiedziałaś, że na następnym spotkaniu dasz mi swój numer telefonu. Dasz mi teraz?
Zachichotała i spojrzała się na Joo. Zwróciła się do mnie i zajrzała mi w oczy. 
- Do trzech razy sztuka. - mrugnęła do mnie i odeszła. 
Stałem przy tych drzwiach sam i myślałem, że szanse na ponowne spotkanie mam małe... 

______________________________________

No i jest kolejny rozdział. Wiem, że nudny ale cóż. Staram się coś napisać tym bardziej, że szkoła nauka i itp. Czyta to ktoś? Może jakąś pamiątkę po wizycie zostawicie? :)