10 maja 2014

Rozdział 16

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________

*oczami Harry'ego*

Cisza w aucie była przerażająca, a atmosfera z niewiadomego mi powodu napięta. Staliśmy jak zwykle w jednym z londyńskich korków, dojeżdżając co raz bliżej do domu rodziców Emmy. Popatrzyłem na dziewczynę. Siedziała oparta łokciem o drzwi, a ręką podtrzymywała głowę. Położyłem rękę na jej udzie co zwróciło uwagę dziewczyny. Najpierw spojrzała na spoczywającą dłoń, a potem na mnie. 
- Coś się stało? Stresujesz się? - zapytała. 
Pokiwałem przecząco głową. 
- To raczej ja powinienem się zapytać, czy coś Ci nie jest. Jesteś blada jak ściana. 
- Mówiłam już, że nie czuję się dzisiaj najlepiej. Jeszcze ten cholerny pokaz dzisiaj, nie wiem jak wytrzymam.
- Dasz radę. Pamiętaj, że jestem przy Tobie. - wspiąłem się do jej ręki i ścisnąłem ją. Uśmiechnęła się lekko. 
Reszta drogi minęła w ciszy. Raz po raz, zerkałem na nią kątem oka. Podjechaliśmy pod dom. Wzdychnąłem. Spojrzałem na Emme. Zmarszczyła brwi.
- Chyba jedzie dzisiaj poznasz ciocie i wujka. - powiedziała.
- Co? - zapytałem. Czyli poznam dzisiaj całą rodzinkę... Poczułem rękę dziewczyny na mojej dłoń.
- Dasz radę. Pamiętaj, że jestem przy Tobie. - mrugnęła i wyszła z auta. Zrobiłem to samo. Wzięła mnie za rękę i przeszliśmy przez bramę. Zadzwoniła do drzwi. Spojrzała na mnie.
- Nie denerwuj się nie będzie źle. - szepnęła i posłała mi dodający otuchy uśmiech. Drzwi otworzyła nam rodzicielka Emmy. Przywitaliśmy się. Już wiem do kogo tak bardzo jest podobna. Usłyszeliśmy ciche tupanie nogami. Najwyraźniej ktoś biegł. Na korytarzu pojawił się 2,5 roczny chłopczyk o blond włoskach.
- Kto to? - zapyta, najpierw mnie lustrując, a potem spojrzał na moją towarzyszkę. - Emmaaa! - krzyknął i rzucił się dziewczynie na ręce.
- Cześć Johny. - powiedziała i przytuliła tulącego się do niej chłopca. Oderwał się i znowu skierował wzrok na mnie.
- Kto to? - powtórzył pytanie
- To jest Harry.
- Ahaaa. - powiedział wesołym głosikiem.
- Kate jest? - brunetka skierowała pytanie do swojej mamy.
- Nie, powinna zaraz przyjechać. Też ma nas odwiedzić ze swoim nowym chłopakiem.
- Będziecie mogli się wspierać. - Em spojrzała na mnie i mrugnęła.
- No dobrze nie stójmy w drzwiach, chodźcie. -  kobieta zaprosiła nas gestem ręki  i poszliśmy na taras, gdzie wszyscy siedzieli. Ujrzeliśmy wzrok wszystkich na sobie. Położyła chłopczyka na ziemi. Przywitaliśmy się i zajęliśmy miejsce przy stole.
- No tak Kate jak zwykle się spóźnia. - przy stole zapadł chaos i wszyscy rozmawiali na różne tematy.
- Kim jest Kate? - szepnąłem do ucha dziewczynie.
- Moja kuzynka. Jesteśmy z tego samego rocznika tylko ona jest o dwa miesiące młodsza. Świetnie się z nią dogaduje i tak jakoś jest dla mnie jak siostra. Jesteśmy sobie bardzo bliskie. Skinąłem głową. Dziewczyna poszła pomóc mamie. Czułem na sobie wzrok. Obejrzałem się. Był to wzrok taty 19-latki. Wybawiające był widok dziewczyny stojącej w progu drzwi i gestem ręki wołającej mnie na chwilę.
- Otworzysz słoik. - powiedziała kiedy do niej podszedłem. Weszliśmy do kuchni, a w tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Wskazała mi kłopotliwe szklane naczynie i poszła zobaczyć kto przyszedł.
- Cieszę się, że Emma znalazła osobę przy której jest szczęśliwa. - odezwała się rodzicielka. - Po ostatniej rozmowie z nią, doszłam do wniosku, że Lucas niestety nie traktował jej jak należy. - spojrzałem na nią pytająco. - Nie chodzi mi, że ją bił czy coś wręcz przeciwnie. Zmieniał ją na gorsze. To był czas kiedy strasznie pyskowała, a w domu jej nie było często. Przy Tobie widzę, że moja córka jest taka jak kiedyś... Normalna. - stanęła na przeciwko mnie i położyła rękę na moim ramieniu. - Ufa Tobie, więc nie zepsuj tego. - powiedziała i wróciła do poprzedniej czynności. W tej chwili brunetka weszła do kuchni z dwoma osobami. Odwróciłem się aby otworzyć ten słoik. Poszedł łatwo. Podszedłem do brunetki i popatrzyłem na dziewczynę która zdjęła płaszcz. Popatrzyła na mnie również zaskoczona.
- Harry? - zapytała blondynka z niedowierzaniem.
- Kate... - powiedziałem.
- Ymm... - popatrzyła na nas zbita z tropu Emma.
- Znacie się?
- Tsaa.. - powiedziałem i objąłem brunetkę ramieniem.
- Mhm.. Skąd? - zaczął się wywiad. Kate patrzyła na mnie wyczekująco. Co powiedzieć? Wysłuchując historii dziewczyny, że są bardzo zżyte. Nie mogę powiedzieć, że jeszcze w moim dawnym życiu, przespałem się z jej kuzynką. Postanowiłem powiedzieć najbardziej oklepaną odpowiedź. - Była okazja. - widziałem jej roześmiany wzrok, że nie mam odwagi jej tego powiedzieć. Ciekawe czy sama by zaczęła wyjaśniać nasze okoliczności poznania przy swoim chłopaku. - Jak chcesz znać szczegóły to zapytaj się swojej kuzyneczki. - mina jej zrzedła.
- Okej... - powiedziała. - Po tej odpowiedzi wywnioskuje, że nie przepadacie za sobą. Milczeliśmy, a tą niezręczną cisze, przerwała mama Emmy. 
- No chłopacy siadajcie. Dziewczyny zanosić talerze i miski. Poszliśmy usiąść. Zajęliśmy miejsca na przeciwko siebie. Ciotka i matka dziewczyny, pomagały wszystko układać. Ojciec razem z jej wujkiem dyskutowali na temat nowego Pasata.
- A co wy uważacie? - zapytali się nas. Chłopak na wprost powiedział, że nie ma zdania, bo on za bardzo się tym nie interesuje, za to ja mogłem się podzielić moją opinią, wchodząc jednocześnie i wgłębiają się do tematu. Rozmawialiśmy chwilę, kiedy kobiety usiadły do stołu. Gdy skończyliśmy tata Em, pokiwał z uznaniem głową. Blondynka siadając do stołu zmierzyła mnie z góry na dół. Zjedliśmy obiad, a przy okazji wpadł temat zadany przez matkę Kate.
- No to jak się poznaliście? - popatrzyła na nas, a potem na swoją córkę dając jej znak, żeby zaczęła pierwsza.
- Ymm.. - zaczęła i odsłoniła opadającą grzywkę z oczu. - ww.. Klubie... - powiedziała i popatrzyła na zebranych. Nie zdziwiło mnie to. Gdzie niby miała poznać Kate chłopaka jak nie tam?
- A coś więcej? - wypytywała babcia dziewczyn.
- Noo.. Poznaliśmy się tam.. Ii.. Tak jakoś wyszło, że jesteśmy razem. - uśmiechnęła się niepewnie i spojrzała najpierw na mnie, potem na swoją rówieśniczkę.
- A wy?
- No my... - zaczęła i spojrzała się na mnie. Przełożyłem rękę z mojego kolana na jej. - Na imprezie, ale nie w stylu takich jak Kate, tylko zwykła normalna impreza. Nie klubowa. - podkreśliła ostatnie dwa słowa, które uspokoiły panią Green.
- Coś więcej? Na imprezach przecież jest dużo osób, więc musieliście na siebie jakoś wpaść. - wypytywała znowu babcia. Widziałem jak blondynka wyczekuje odpowiedzi, że zaciągnąłem ją do łóżka. Emma zaśmiała się.
- No właśnie wpadliśmy na siebie. Dosłownie. I to nawet nie jeden raz. - uśmiechnęła się do zebranych, jak zwykle czarującym uśmiechem.
- Słodkie. - podsumowała jej ciocia i uśmiechnęła się lekko do nas. Widziałem po niej, że domyślała się co dalej wydarzyło się na imprezie na której jej córka poznała chłopaka. Spotkała rozczarowana na córkę. Skończyliśmy jeść i Emma poszła z Johny'm na mały placyk na ogródku. Kręciła się z nim i wariowała. Podziwiałem jej, że robi to wszystko na obcasach. Wszyscy ruszyli do ogródka na ławeczkę, albo zniknęli gdzieś wewnątrz domu. Pojawił się tata dziewczyny z piłką do siatkówki i nożnej. Pograł chwile z chłopcem lecz po temu uwagę dziecka zajął świrujący czekoladowy Labrador. Ojciec kopnął w jej stronę piłkę. Osłoniła nogą.
 - Dalej gramy! - krzyknął do niej.
 - Boli Cię coś?! - odkrzyknęła mu. - jestem w szpilkach!
 - Na korytarzu w szafie powinny być twoje stare czarne vansy. Idź się przebrać!
 - Nadal jestem w sukience. - dyskutowała zawzięcie.
 - Aj tam sukienka! - wzruszyła ramionami i ruszyła ku drzwi balkonowych. Po chwili wróciła w przebranych butach. Nawet taka wersja jej pasowała. Stanęła na swoim poprzednim miejscu i ugięła nogi.
 - Dajesz ojciec! - krzyknęła. Dał jej mocną zagrywkę. Odebrała. Gra zręcznie się toczyła aż do ściny dziewczyny, której jej tata nie zdołał odebrać.
- Nosz.. Widzę, że trenujesz dalej.
- To jest właśnie najlepsze, że nie. - wystawiła język i podeszła do taty i przybiła lekką piątkę. Dzisiaj poznałem jej kolejne oblicze i inną cechę niż większość dziewczyn. Widziałem jak Kate tylko przewraca oczami. Pan Green odwrócił się do niej.
- To co teraz ty grasz? - zapytał i rozłożył zapraszająco ręce
- Dobrze wiesz wujku, że nie lubię sportu. Wzruszył ramionami. -Nie wiesz co tracisz. - powiedział i kopnął gdzieś w bok piłkę. Skupiłem swoją uwagę na brunetce, która na boso szła odłożyć trampki. Wróciła usiadła obok mnie na bujanej huśtawce i założyła z powrotem poprzednie buty. Oparła się o drewniany brzeg ławki, a ja ją objąłem.
- Która godzina? - zapytała. Wyciągnąłem telefon z kieszeni.
- 17:14.
- Chodź. - pociągnęła mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku domu. Weszliśmy do kuchni.
- Mamuś jedź już, a my ogarniemy. - dziewczyna objęła matkę. - Pyszny obiad.
- Cieszę się, że smakował. - uśmiechnęła się.
- Idź się ubierać, my posprzątamy.
- Ale..
- Nie ma żadnego, ale. - przerwała i zaczęła wkładać naczynia do zmywarki. - Idź. My ogarniemy i też zaczniemy się zbierać. - wyjrzała lekko za drzwi. Podeszła bliżej mamy, a ja zacząłem kontynuować jej prace. - Kate też jedzie?
- Tak, ale będzie na widowni. A co?
- Nic, tak się pytam. Nie uważasz, że zachowywała się dzisiaj dziwnie? Jak nie ona...
- Nie.. Wydaje Ci się. Dawno się nie widziałyście, zmieniacie się.
- Jej zmiany na dobre nie wychodzą... - mruknęła pod nosem brunetka.
- Emma. - skarciła ją mama.
- Idź się już lepiej ubieraj. - odwróciła się i zaczęła mi pomagać wkładać naczynia.
- Harry, możesz mi powiedzieć skąd ją znasz? - oparła się o blat.
- Ją? - zgrywałem debila. Jak nie powiem to się obrazi, a jak powiem to będzie gnój. Żyj człowieku z kobietami.
- Z Kate. Nie zgrywaj idioty, wiem że nim nie jesteś.
- Może jestem, a znasz mnie za krótko żeby osądzić.
Podniosła brwi do góry.
- Albo mi powiesz, albo sobie pójdę. - Nie powiem Ci. - uśmiechnąłem się do niej, ale ona twardo miała kamienną twarz.
- To w takim razie nie mamy o czym rozmawiać. - ruszyła do wyjścia. Pociągnąłem ją za nadgarstek i przycisnąłem do siebie.
- Ej nie zostawiaj mnie tutaj samego.
- To mi powiedz. - nie odpowiedziałem. Patrzyłem w ścianę. - Masz jakiś sekret, a nie chcesz mi o nim powiedzieć? Wiesz o mnie więcej niż ja o Tobie. Nie ufasz mi?
- Ufam. - powiedziałem bez wahania.
- To spójrz mi w oczy i to powiedz.
Popatrzyłem na nią i w jej piękne głęboko niebieskie oczy.
- Ufam Ci jak nikomu innemu. - pocałowałem ją w usta. Odwzajemniła gest.
- Oj dzieci, dzieci, nie mam zamiaru być jeszcze babcią. - szatynka odsunęła się jak na zawołanie. Przejechałem ręką po włosach z tyłu.
- Nie ma pani się o co martwić, nie planujemy na razie dzieci.
Zaśmiała się, a niebieskooka spojrzała na mnie. Na policzkach miała lekki rumieniec.
- No dobrze to ja jadę. Kończcie i też jedźcie.
- Okej.
Ogarnęliśmy do końca w kuchni. Poszliśmy powiedzieć, że już jedziemy i się pożegnać. Wyszliśmy za teren domu, otworzyłem Emmie drzwi. Weszła do pojazdu, a ja uczyniłem zaraz to samo. Wzdychnąłem.
- Widzisz nie było aż tak źle. - poczułem ciepłą dłoń na udzie.
- No nie było. Pierwszy raz widziałem Cię jak grasz w sukience, więc to też można dopasować do jakiegoś typu osiągnięć. - powiedziałem.
Zaśmiała się.
- Okej, ale nie spodziewaj się, że zobaczysz mnie w tej wersji jeszcze raz. A teraz jedź.

*oczami Emmy*

Droga przebiegła w ciszy, którą zakłócała tylko muzyka z radia. Chwilę przed 18, zaparkowaliśmy przed wielkim budynkiem, w którym miało się odbyć wydarzenie. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę wejścia do garderób.
- Nazwisko. - powiedział nie miło strażnik pilnujący wejść.
- Green i Styles. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Spojrzał się na nas a jego wyraz automatycznie złagodniał. Chyba zorientował się, że jego szefową jest moja mama. Sprawdził nas na liście i wpuścił. Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia w którym siedziało już parę osób. Rozpoznała twarze przyjaciółek. Usiadłam tam z Harrym tak, żeby on mógł sobie gadać z Louisem, a ja z dziewczynami. Poczekaliśmy jeszcze chwilkę aż dojdą inni. Weszła moja mama. Przywitała się i opowiedziała trochę nam o pokazie i tak dalej.
- Postanowiłam zrobić, małą niespodziankę. Rozmawiałam z projektantem który robił sukienki do jej teledysku "Empire". Zgodził się na przedstawienie ich. Stwierdziłam, że sama wybiorę osoby. Brałam pod uwagę nie tylko figurę, ale i kolor włosów. Na chwilę obecną mogę zdradzić, że jest to blondynka i dwie brunetki. - wszyscy popatrzyli się po sobie. Mało było na sali blondynek. Spojrzałam na Joo. - Dowiedziecie się pod koniec, najpierw omówimy parę spraw.
- Wiesz kogo wybrała? - szepnęła do mnie Eleanor.
- Nie mam zielonego pojęcia. - pokiwałam przecząco głową. - w ogóle zaskoczyła mnie, bo nic nie mówiła. Rzeczywiście niespodzianka..
Po wszystkich było widać, że są ciekawi. Mama ze spokojem mówiła kiedy wszyscy umierali z ciekawości.
- No dobra, już kończę was zanudzać. Zacznijmy po kolei od sukienek. Tą beżową - pokazała na monitorze. - zdecydowałam, że ubierze Eleanor. - uśmiechnęłam się do niej. - Suknię ślubną Shakiry ubierze... I tutaj właśnie będzie tajemnicza blondynka, którą jest... Joanna. - wyświetliła i po tym sukienki wjechały. - No i granatowa. Bardzo odważna, więc tutaj miałam problem. Stwierdziłam, że Emma będzie się do niej nadawać. - uśmiechnęła się do naszej trójki. - Gratuluje dziewczyny i wychodzicie jako pierwsze, więc idźcie się już przebrać. Na każdym komplecie wisi imię kto ma co założyć, więc szukajcie. Biada wam jak ktoś się zamieni. - wszyscy wyszli z sali. Moje złe obawy, że dostane tą sukienkę się sprawdziły. Podbiegła do mnie wesoła Jo.
- Jak tam? - spojrzała na mnie przerażona. - Czemu wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła?
- Mam najgorszą sukienkę ze wszystkich trzech.
Zmarszczyła brwi.
- Nie prawda. Ona jest taka zajebista.
- Wiem. Mi się też bardzo podoba, ale nie widzę siebie w niej.
- Będzie dobrze. - dogoniłyśmy Eleanor, która rozmawiała z Louisem i Harrym.

*2 godziny później*

*oczami Joo*

Siedziałam i rozmawiałam z Eleanor. Jak ja jej dawno nie widziałam. Bardzo się zmieniła.
- Gdzie jest Charlie? - wparowała do pokoju przerażona Emma. Spojrzałyśmy na nią przestraszone jej nagłym wejściem.
- Nie mam jej nigdzie?
- No właśnie nie! - zagryzła dolną wargę. - Musi zaraz wyjść.
- Spokojnie, może jest w toalecie albo coś.
- No właśnie. Sprawdzałam dosłownie wszędzie.
- To chodźmy poszukać jej.
- Ja pójdę znaleźć chłopaków. - stwierdziła Eleanor.
- Przed chwilą wyszli, więc zaraz wrócą. Dobra chodź - pociągnęła mnie za nadgarstek. Poszłyśmy w przeciwnym kierunku gdzie obeszłyśmy jeszcze raz studio i sprawdziłyśmy dokładnie wszystkie pomieszczenia. - Nie ma jej. - mówiła Emm, wyraźnie poddenerwowana.
- Faktycznie. Jakby się rozpłynęła. Może się z nią minęłyśmy? - zapytałam.
- Nie. Na pewno nie.
Przez zasłonę weszła mama przyjaciółki.
- Znalazłyście ją? - zapytała. Pokiwałyśmy przecząco głową. Kobieta wzdychnęła. - Mam nadzieję, że to nie ma nic wspólnego z poprzednim zaginięciem. - spojrzałyśmy na siebie z Emmą, a potem na jej rodzicielke.
- Z jakim zaginięciem? Nic mi nie mówiłaś... - zapytała zaciekawiona, ale zarazem zmartwiona, że matka nie podzieliła się z nią tą informacją.
- Becky Deblerne.. Córka tej prawniczki. - kolejna wymiana spojrzenia lecz bardziej zaniepokojona. Wstałam z miejsca.
- Czy wiesz, że to ona..
- Tak wiem. - powiedziała. - Mamo dlaczego mi nic nie wspomniałaś?
- Po co niby miałabym Ci zawracać tym głowę? Złożyłyśmy doniesienie na policje, ale pani Julia stwierdziła, że jeszcze wynajmie jakąś prywatną firmę do tej sprawy.
- No i wzięła nas do tej sprawy, a teraz pracujemy z tą firmą.
- Musisz zadzwonić do Marka. - oznajmiłam i spojrzałam na nią.
- Wiem. - poszła szukać telefonu. Wystukała coś na ekranie i przyłożyła urządzenie do ucha.
- Hej, przepraszam że przeszkadzam, wiem że piątek, późna godzina i w ogóle, ale sprawa jest dość poważna. Chodzi o córkę pani Deblerne. - przerwała na chwile. - Nie nic nie wiemy co z nią, ale chyba mamy powiązanie sprawy. Jesteśmy teraz na pokazie zginęła nasza koleżanka. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nie ma żadnego śladu po niej, nie odbiera telefonu ani nic... Okej.. Wall Street 67... Ok, czekamy. - rozłączyła i skrzyżował ręce. Podeszła do nas. - Zaraz przyjedzie i ustalimy szczegóły.
Weszła Eleanor i spojrzała na nas.
- I jak?
- Nadal się nie znalazła. - westchnęłam i powiedziałam opadając na stojący za mną fotel. - Zaraz przyjedzie ten Mark od nas z firmy.
- Aa, ok.
- A jak chłopaki? - zapytała Emma na rozluźnienie atmosfery.
- U nich raczej dobrze. Jak na razie są tutaj. Integrują się z Mike'iem. - uśmiechnęła się do nas. - Stwierdziłam, że nie potrzebne byłoby ich sprowadzanie tutaj. Narobiliby nie potrzebnego jak na razie bałaganu.
- Raczej tak. - powiedziała Emma i oparła się o blat. - idę patrzeć kiedy przyjedzie. Podobno jest blisko, więc może być lada chwila.
- Nie pójdziesz sama. - zaprotestowała jej mama.
- To pójdę z dziewczynami.
- Nie. Jeszcze was porwie ten człowiek. - przewróciła oczami.
- To weźmiemy ze sobą facetów. A ja proszę Cię żebyś poszła na widownie do taty i zostawiła sprawę w naszych rękach. Nie powinnaś się w tym momencie denerwować, z resztą w ogóle nie powinnaś. - uśmiechnęła się i poszła ją odprowadzić. Wróciła do nas i wypuściła powietrze z ust.
- To co robimy? Przed wszystkim musimy się pilnować nawzajem. - powiedziałam.
- I iść do drzwi czekać. - dodała Eleanor.
- To nie będzie dziwnie wyglądać?
- Przy drzwiach są kanapy, możemy na nic usiąść i udawać, że odpoczywamy. - odpowiedziała Em.
- No ok, ale z tego co kojarzę to były zajęte.
- Trudno, dosiądziemy się. - powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku drzwi. Wyszłam i na fotelach zobaczyłam 3 chłopaków. Zaczęłam cofać się do tyłu i przeszkodziłam dziewczyną, które właśnie chciały wychodzić z pomieszczenia. - czekajcie, czekajcie.. - zawołałam.
- Co się stało? - zapytała Ela marszcząc brwi.
- Nie może tam się dosiąść. Zaraz będą się nas wypytywać o co chodzi.
Brunetki popatrzyły na siebie zdezorientowane.
- No Mike, Louis i Harry!
- Aaa. - odpowiedziały chórem. - przesadzasz Jo. Nie musimy się im tłumaczyć jak na spowiedzi. - dodałam dziewczyna loczka.
- Dobra, to ty będziesz mówić.
Przymrużyła oczy i spojrzała.
- Jak zawsze... - mruknęła pod nosem i wyszła. Popatrzyłyśmy na siebie z Eleanor zdziwione. Ciekawe co ją tak nagle ugryzło. Doszłyśmy do niej. Pomimo wolnych miejsc usiadła na osobnym fotelu i zaczęła coś robić na telefonie. Dzięki spodniom miał komfort wygodnego siedzenia. My w sukienkach niestety tego nie mogłyśmy poczuć. Usiadłyśmy na kanapie obok chłopaków. Harry spojrzał na nas pytającym wzrokiem. Wzruszyłyśmy ramionami. Wstał i usiadł na oparciu fotela. Położył swoją rękę na jej udzie.
- Co się stało? - zapytał troskliwe. Widać było z daleka, że mu na niej zależy.
- Nic. - odparła sucho. Ojj.. Cisza przed burzą.. Jak nie tornadem...
Spojrzałam w drzwi wejściowe i na mężczyznę podchodzącego do ochroniarza. Pokazał mu jakąś plakietkę.
- Emma, Mark przyszedł.
Wzdychnęła i odwróciła głowę. Niechętnie wstała. Nie widząc naszej reakcji, wzięła nas za ręce i pomogła wstać. Styles chwycił Emme za nadgarstek.
- Po co tutaj jest potrzebny Mark?
- Nie ważne.
- Nie powiesz mi?
- Dowiesz się wtedy kiedy ty mi wyjaśnisz co Cię łączy z Kate. - rzuciła i podeszła do nas. Znalazł się problem jej zachowania. Zawsze jeżeli chodziło o takie tajemnice, które skrywali jej chłopacy była zazdrosna. Ceniła w związku szczerość, a Harry chyba tego nie do końca wiedział. Ktoś musi go poinformować, jeżeli nadal się nie domyślił.
- No dobrze. To jakie szczegóły? - zapytał kiedy do niego podeszłyśmy.
- Noo.. Była i zniknęła. Tak nagle. Wróćmy może do powiązania tej sprawy z córką pani Julii. Pracowała ona tutaj w agencji i została porwana. Podobno wieczorem kiedy wracała do domu, bo żadnej innej możliwości nie było. Każda jej koleżanka i koledzy, chłopak wszyscy którzy z nią byli mogą potwierdzić, że skręcała w uliczkę do domu. Jej matka zaginięcie też zgłosiła na policje, ale chyba oni sobie rękawów do tego nie wyrywają. - mówiła wszystko co wiedziała. - Co do niej to tyle wiemy. Teraz zniknęła Charlie. Nikt nie wie gdzie jest i nie widział jej od około godziny. Przeszukałyśmy dwa razy każdy pokój. Jej tutaj na pewno nie ma. - położyła nacisk na ostatnie słowa.
- To w takim razie musimy skontaktować się z policją i dowiedzieć się szczegółów o córce pani Deblerne. Musicie się pilnować nawzajem i dobrze by było gdyby przy was był jakiś facet kiedy będziecie osobno. Innym też zaraz to przekaże, ale na razie chce z nimi porozmawiać. - wskazał głową na 3 chłopaków, którzy patrzyli się na nas ukrycie, udając, że rozmawiają. - Wy teraz idźcie kontynuować prace, a ja się będę tu kręcił. Będę was informował. - przytaknęłyśmy i poszedł. Znowu zostałyśmy w trójkę.
- Za ile się kończy pokaz? - zapytałam.
- Za nie całą godzinę. - odpowiedziała Emma. Chyba jej humorki trochę zleciały.
Pablo, stylista zawołał nas żebyśmy się ubrały. Na zmianę miałyśmy się przebierać w ubrania Charlie, czyli podwójna robota.

*1,5 godziny później*

*oczami Emmy*

Padłam na kanapę na głównym korytarzu. Wszyscy zbierali się już do domu. Byłam ciekawa co Joo mówiła Harry'emu. Może podobną groźbę, jaką ja wymierzyłam Mike'owi kiedy przyjechał odebrać ją i jej walizki? Raczej się tego nie dowiem. 
- Emma, jedźcie już. - usiadłam obok mnie mama. 
- Nie. Zostaniemy, przecież nie będziesz tutaj sama. - uśmiechnęłam się. Podszedł do nas loczek. 
- Nie jestem sama. Tata, ciocia, Kate i jej chłopak mi przecież pomogą. 
Wzdychnęłam. 
- My przecież też możemy. 
- Wy się już na dzień dzisiejszy dosyć wypracowaliście. Jeździe odpocząć, jak oni trochę popracują to się im nic nie stanie.
Pożegnaliśmy się i podziękowaliśmy za zaproszenie. Wyszliśmy za zewnątrz i kierowaliśmy się ku autu. Harry otworzył mi drzwi, weszłam, a po chwili znalazł się na siedzeniu obok mnie.
- Jedziesz dzisiaj do mnie? - zapytał. Wzruszyłam ramionami. Ruszyliśmy. Droga dłużyła się w ciszy. Dotarliśmy wreszcie na osiedle. Wyszliśmy, idąc powoli. Widziałam, że brunet chciał wziąć mnie za rękę lecz postanowiłam ją schować do kieszeni płaszcza.
- Możesz mi powiedzieć co się łączy z Kate? - zapytałam.
- Mówiłem, że nic. To koleżanka.
- Twoja i jej mina jak się zobaczyliście nie była zbyt szczęśliwa. - podsumowałam. Spojrzałam w ziemię.
- Nie mówiłem nic, że się lubimy... - wiedziałam, że nie mówił mi prawdy. Dlaczego nie chce być ze mną szczery? Jestem aż taka okropna? "Nie na pewno nie. Musi mieć powód dlaczego tak mówi..."- uspokajałam się w myślach. Nadal jednak chciałam wiedzieć skąd się znają. Stanęłam na przeciwko niego i położyłam mu ręce na jego torsie.
- Proszę powiedz mi. - spojrzałam w jego szmaragdowe oczy. Wzdychnął.
- Pamiętasz jak Ci kiedyś mówiłem, o moim starym życiu, o klubach i tak dalej?
- Tak. - patrzyłam dalej w jego twarz jednak on odwrócił wzrok.
- Jednego wieczoru Kate przyszła do klubu i tak jakoś tokiem zdarzeń wyszło na to, że spędziłem z nią noc... - patrzyłam chwilę na niego, zbierając do kupy co mi powiedział. Gdy wreszcie do mnie dotarło co mi przed chwilą wyznał, wzięłam ręce z jego klatki piersiowej i odsunęłam się kawałek.
- Spałeś z nią? - zapytałem z udawanym opanowaniem. Tak naprawdę chciałam wrzeszczeć na cały głos. W odpowiedzi lekko pokiwał głową, patrząc na moją reakcję. Zagryzłam dolną wargę. - I ją na drugi dzień tak zostawiłeś?
- Nie. Byliśmy ze sobą nie cały tydzień.
- Czyli to o Tobie opowiadała. - mruknęłam pod nosem przypominając sobie zwierzenia mojej kuzynki, kiedy opowiadała mi o Harry'm mówiąc jaki on niesamowity.
- Mówiła Ci o mnie? - uśmiechnął się i zrobił krok w moją stronę. Odsunęłam się, a uśmiech u niego zrzedł. Zamknęłam oczy. Po chwili popatrzyłam gdzieś w dal za nim.
- Czyli ze mną też chcesz postąpić jak z nią?
- Co? - zapytał zdziwiony. - Emma, to ona mnie zdradzała. Ja chciałem spróbować zacząć coś może normalnego, trwałego, ale ona nie chcia...
- Co ty mówisz?! - przerwałam mu. - Wiesz jak ona to przeżywała? Podobno ty ją po kątach zdradzałeś. Wszystko mi mówiła, a ona raczej by mnie nie okłamała, bo skąd by przecież miała wiedzieć, że kiedyś będziemy razem? - mówiłam przez łzy. - Ja tak nie chce skończyć, a skąd mogę wiedzieć ile wytrzymasz ze mną i nie zaczniesz zaraz tego co kie...
- Em proszę Cię. - teraz to on mi przerwał. - Pamiętasz co Ci kiedyś mówiłem? Jesteś inna niż reszta, więc dlaczego miałbym Cię próbować zdradzić? Jak widać Kate nie powiedziała Ci wszystkiego, bo jej zależało tylko na jednym. - patrzyłam na niego i nic nie mówiłam. - Nie ufasz mi?
Odpowiedział po chwili ciszy.
- Ufam.. Ale muszę to wszystko przemyśleć.. Liczy się tutaj fakt, że z nią spałeś.. Nie wiem, nie umiem teraz myśleć pozytywnie.
- To chodź do mnie, prześpisz się i jutro wszystko przemyślisz. - podszedł i splótł nasze dłonie lecz zaraz wyjęłam swoje ręce z tego uścisku.
- Nie.. Pójdę do siebie dzisiaj. Rano się zdzwonimy.
- To Cię odprowadzę chociaż. Nie pamiętasz co mówił Mark? Mam się Tobą opiekować, dopóki sprawa się nie wyjaśni.
- Ze spokojem. Zaufaj mi. - uśmiechnęłam się do niego. - Do jutra. - pomachałam i poszłam w drugą stronę. Czułam jak odprowadza mnie wzrokiem. Zniknęłam za rogiem i wtedy automatycznie po moim policzku pociekła łza. Nie wiedziałam, czym to jest spowodowane. Świadomością, że Harry przespał się z Kate czy skumulowaniem wszystkich emocji z dzisiaj. Szłam ocierając raz po raz co raz nowe kropelki na moim policzku.Weszłam w uliczkę na której zaraz miałam wskoczyć do klatki prowadzącej do domu. Usłyszałam trzask gałęzi. Odwróciłam się, ale nikogo nie było. Wystraszona szłam dalej. Znowu ten sam dźwięk, znowu przekręciłam się w tył. Usłyszałam huk i przed oczami zapadła ciemność. Jedyne co ostatnie czułam, to przerażający ból w głowie.

_______________________

Powoli się rozkręca. Jak się wam podoba?