22 lutego 2014

Rozdział VI


Harry

- I uważasz, że to fajne, że cały czas się przez Ciebie wywalam? - zapytała mnie tajemnicza brunetka. 
- A nie? - odpowiedziałem i spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy. - Nie codziennie wpadają na mnie takie śliczne dziewczyny. - uśmiechnąłem się do niej, a ona tylko parsknęła i przewróciła oczami. Coś mi się wydaje, że nie będzie z nią łatwo. - A powiesz mi jak masz na imię? 
Wreszcie zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem. 
- Emma. 
- Ślicznie. - powiedziałem, a uśmiech nie schodził mi cały czas z ust. - Może gdzieś usiądziemy i pogadamy? - nie była do końca przekonana, ale pokiwała twierdząco głową i popatrzyła za mnie. 
- Dobra, ale wszędzie tylko nie w salonie. - powędrowałem za jej wzorkiem. Patrzyła na Cristiano.
- A co? Unikasz Ronaldo?
- Może. 
- Czemu?
- Zbyt długa historia. 
- Mamy czas. Nie wolisz spędzić ten wieczór w moim towarzystwie, niż włóczyć się sama? - zapytałem, a on spojrzała mi w twarz. Wreszcie mogłem się jej przyjrzeć uważniej. Bardzo dziewczęca twarz z starannym makijażem, jej rozpuszczone kręcone włosy opadały na ramiona. Miała na sobie bardzo ładną długą sukienkę w kolorze turkusowym. Nagle jej głos wybrnął mnie z myśli. 
- Przyszłam z przyjaciółką, ale szczerze nie wiem gdzie ona jest. Razem ze swoim starymi koleżankami poszła pogadać. Nie mam nic przeciwko. W końcu my się widzimy codziennie, a z ona z nimi nie za bardzo. 
- Czyli ?
- Czyli chodźmy gdzieś usiąść. 
Dochodziła 21. Wziąłem jej dłoń i pociągnąłem za sobą. Wyrwała ją z mojego uścisku. 
- Jeżeli nie chcesz się zgubić radzę Ci się mnie trzymać. - wyciągnąłem przed siebie, a ona po namyślę podała mi w końcu rękę. Poszliśmy do tego salonu. Nie było tam za dużo osób, tak naprawdę główna kanapa była zapełniona przez piłkarzy. Szliśmy w kierunku bocznej sofy, nadal trzymając się za rękę. Robiłem to z premedytacją. Wiem jaki jest Cristiano i jak zobaczy, że być może ona kogoś ma to albo jej odpuści, albo zacznie się o nią bardziej starać. Widziałem, że mierzy nas wzorkiem. 
- Harry.. Mówiłam, że ja tu nie chcę iś...
- Cii.. -  przerwałem jej. - wiem co robię. Zaufaj mi. 
- Znamy się 10 minut, a ja mam Ci zaufać? - stanęła i popatrzyła na mnie. 
- No.. przynajmniej spróbuj. - wyszczerzyłem się do niej. 
Poszliśmy dalej. Kanapa była na drugim końcu pokoju, jednak chyba zbyt blisko grupy, której Emma nie tolerowała. 
- Harry?
- Tak?
- Czy mógłbyś puścić moją rękę? Tutaj już nie ma tłumu. - zapytała się. Odwróciłem się i widziałem jej uśmiech. Był szeroki, promienny i piękny jak ona. 
- Pewnie. - minutę po tym krótki  dialogu byliśmy na sofie. Gadaliśmy, gadaliśmy. No, na początku to ja gadałem, bo ona nie chciała nic o sobie powiedzieć, więc stwierdziłem że ja zacznę. Opowiedziałem jej o tym co na obecną chwilę powinna o mnie wiedzieć. 
- No to teraz ty. - uśmiechnąłem się do niej zachęcająco. 
- No więc... Jak wiesz jestem Emma, razem z przyjaciółką otworzyłam biuro detektywistyczne. Na początku cieszyło się powodzeniem, teraz już mniej. Powoli zaczynamy kończyć z ta działalnością bo razem z Joo, idziemy od września na studia dekorato... - przerwała gdy zaczęła podchodzić do nas wysoka blondynka. 

Emma 

- Tu jesteś Emma! A ja cię wszędzie szukam. - popatrzyła na mnie, a potem zmierzyła chłopaka wzrokiem. - przeszkodziłam w czymś? - w tym momencie zdałam sobie sprawę, że razem z Harry'm siedzieliśmy bardzo blisko siebie.. Zbyt blisko... 
- Nie, nie. - wstałam i odchrząknęłam. - Joo, poznaj Harry'ego, Harry poznaj Joo. - Przedstawiłam ich nawzajem. Pokiwali do siebie głowami i wymienili krótkie cześć. - Coś się stało, że mnie tak szukałaś? Mogłaś zadzwonić. 
- Nie wiem, w sumie mogłam. Nic pilnego tylko, Jasmin mnie dzisiaj do siebie zaprosiła, więc w sumie pomyślałam, czemu nie, ale chciałam najpierw z Tobą uzgodnić czy Ci to nie będzie przeszka... 
- Nie, pewnie że nie. - uśmiechnęła się do mnie. 
- Ok, to jutro się zdzwonimy, cześć! - rzuciła z oddali i wyszła. 
Westchnęłam i ciężko usiadłam na kanapie.. 
- Coś się stało?
- Nic się nie stało. Tak po prostu mi się westchnęło.- podniosłam wzrok i popatrzyłam, że na sofie nikogo nie ma. Na dworze było już ciemno. Zgasły światła i ludzie zaczęli tańczyć. Nigdy tego nie lubiłam. Tutaj w salonie było najciszej, więc zostaliśmy tu jeszcze na chwilę i gadaliśmy. Nie byłam już taka żywa jak przed rozmową z przyjaciółką. Nie wiem sama czemu. Absolutnie mi to nie przeszkadzało.
- Choć. - wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku.
- Gdzie? - zmrużyłam oczy i popatrzyłam na niego.
- Noo.. potańczyć...
- O nie, nie. - usiadłam jak najdalej oparcia. - nienawidzę tańczyć i nigdy nie będę.
- Oj Emma, jesteś na imprezie. A z tego co mi opowiadałaś, to chcesz się pozbyć Cristiano więc chodź! Niech facet będzie trochę zazdrosny. - wyszczerzył się do mnie. Może miał racje? Ujęłam jego dłoń i zaczęłam tańczyć. Nim doszłyśmy na parkiet, muzyka zwolniła..
- Ahh, jak szkoda. - zaczęłam się odwracać i iść w kierunku sofy, ale Harry pociągnął mnie za nadgarstek tak, że momentalnie znalazłam się w jego ramionach.
- A nie możesz ze mną zatańczyć wolnego? - wyszeptał mi do ucha.
- Ale wiesz, że ja nie umiem...
- To nic. Dla mnie się liczy z kim tańczę, a nie o jej poziom tańczenia. - uśmiechnął się do mnie, a ja zrobiłam to samo automatycznie. W sumie czemu nie? Zaczęliśmy tańczyć a kątem oka, zauważyła minę tego upierdliwego piłkarza. Bezcenna. Harry miał rację. Może odpuści? Przeczuwam, że brunet robi to nie tylko po to, abym mogła się od niego uwolnić... Nie wiem.. Poczekamy na rozwój tej sytuacji.

________________________________

Hej. Wiem, rozdział nudny, ale no cóż. Nie mam jakoś weny, a czuję jakbym pisała to dla siebie. xddd 

15 lutego 2014

Rozdział V


Joo

- Emma, wstawaj i zaczynaj się ubierać. - stałam oparta o framugę drzwi i patrzyła na moją przyjaciółkę. Ewidentnie jej się nie chciało. Było upalnie. Była 14, a my o 18 miałyśmy wychodzić. - Proszę Cię wybierz co na siebie założysz i się położysz znowu. Będzie latanie przed wyjściem ja zawsze.
Wstała, usiadła i popatrzyła na mnie. Poprawiła potargane brązowe włosy i swój strój, w który dzisiaj była ubrana.
- Joo, ja nie mogę tam iść. Nie chcę najzwyczajniej. Nie wiem, ale jak pomyśle, że mam tam jechać, to mi się źle robi w głowie i w brzuchu. - popatrzyła na mnie i skrzywiła się. Mina mi trochę zmarniała.
- Na serio nie pójdziemy? - zapytałam.
- Ty możesz iść. - powiedziała, na co ja pokręciłam przecząco głową.
- Czemu Ci zależy, żeby tam iść.
Nie miałam problemu z odpowiedzią. Przewidziałam to, że nie będzie chciała iść, więc już coś wymyśliłam.
- Zwróć uwagę jak dawno nigdzie nie wychodziłyśmy. Mogłybyśmy w końcu iść i się rozerwać, a nie cały czas siedzieć w domu. - po jej wyrazie twarzy stwierdziłam, że uważała, że mam rację.
- Dobra. - wstała. - Idziemy, ale wiedz, że robię to tylko dla Ciebie.
Pisnęłam i przytuliłam ją.
- Dzięki, dzięki.
Poszła do szafy i zaczęła wybierać ubrania, a ja powędrowałam do swojego pokoju z podobnym zamiarem co Emm.

Emma
*3 godziny później*
Stałam ubrana przed lustrem w pokoju i dokańczałam malować drugiego oko. Gotowe. Odłożyłam tusz do rzęs do kosmetyczki, poprawiłam ręką włosy. Byłam gotowa, a jeszcze miałyśmy pół godziny do wyjścia.
Postanowiłam przejść się do kuchni i nalać wody, a po drodze zmieniłam kierunek i powędrowałam do otwartych drzwi łazienki. Stanęłam w progu opierając się ramę drzwi.
- No, no, no. - powiedziałam patrząc na ślicznie ubraną Joo. Zaczynała się właśnie malować. - Mam wrażenie, że ty tam idziesz specjalnie dla kogoś. - uśmiechnęłam się.
- Nie prawda. Może kogoś dopiero poznam. - popatrzyła na. Była wesoła i uśmiechnięta. Może powinna iść tam z takim nastawieniem jak ona? Może poznam kogoś innego, a w wielkiego wili Cristiano może w ogóle mnie nie zauważy? - A poza tym..- przerwała mi moje rozważania.- Nie mogę narobić Ci wstydu, więc muszę przy Tobie jakoś wyglądać.
- Jakoś? Kobieto wyglądasz fenomenalnie! Zawsze wyglądasz :)
- Nie prawda.. - przewróciłam oczami. Nie chciałam się z nią kłócić, więc poszłam do kuchni i nalałam w przezroczystą wysoką szklankę wody z cytryną. Oparła się o blat i przyglądałam się średniego rozmiaru pomieszczeniu. Była to kuchnia połączona z jadalnią zrobiona w sposób elegancki. Meble zostały zachowane w kolorze bieli i czerni. Przełamywały je tylko kolorowe dodatki. Co jakiś czas zmieniałyśmy barwę ich, aby nie były one cały czas takie same. Mieszkanie było przypisane na mnie, a razem z Joo, postanowiłyśmy, że zamieszkamy razem póki ona nie postanowi się wyprowadzić. Mi to nie przeszkadzało. Jesteśmy przyjaciółkami od 15 lat. Dopóki nie podejmie tej decyzji, zawsze będzie miała u mnie swój pokój. Odłożyłam szklankę i powędrowałam do salonu. Usiadłam na kanapie, tak aby nie pognieść sukienki i włączyłam telewizor. Obejrzała wiadomości, i zanim się obejrzałam była już 17:50.
- Szykuj się, za 10 minut wychodzimy. - krzyknęłam do przyjaciółki w stronę łazienki, na co usłyszałam tylko krótkie "Dobra".
Wstałam wyłączyłam telewizor, i poszłam do pokoju po czarną małą torebkę. Wsadziłam tam telefon, portfel i zaraz miały się także znaleźć kluczyki. Zaczęłam ubierać wysoki szpilki.
- Gotowa do wyjścia? - zaskoczyła mnie od tyłu Joanna.
- Jejku, nie strasz mnie tak. - popatrzyła na mnie. - Tak, wychodzimy. Zgasiłam światło, zakluczyłam drzwi. Zamówiona taksówka stała już pod nowoczesnym blokiem. No to jedziemy na tą piekielną imprezę...

***

Duża biała willa, z ogromnym ogrodem pełnym kolorowych kwiatów i zielonej trawy leżała na obrzeżasz Londynu. Słychać było głośno grającą muzykę i pełno samochodów jak i gości. Nie była to mała impreza.. Na pewno.. Dobrze, że w okolicy jest mało sąsiadów. Nikt nie będzie skarżył się na muzykę oraz hałasy. Zapłaciłyśmy i wysiadłyśmy z taksówki. Dochodziła prawie 19, a na dworze było jasno i gorąco. No cóż początek wakacji ,więc prawdziwa impreza pewnie zacznie się dopiero po 22. Przeszłyśmy po szerokim chodniku i weszłyśmy do domu. Obsługa będąca na korytarzu podała nam drinki. Wzięłyśmy. Po chwili Joo powiedziała, że zaraz przyjdzie i poszła na chwilę do grupki dziewczyn. No tak. Pewnie jej koleżanki z poprzedniej szkoły. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc poszłam się przejść. Gdy zauważyłam grupkę piłkarzy siedzących na białej sofie, a wśród nich znienawidzony cel - Ronaldo. Postawiłam pustą szklankę na tacy stojącego nie daleko kelnera i odwróciłam się aby szybko wyjść z wielkiego salonu. Wpadłam na wyższego ode mnie chłopaka z burzą kręconych brązowych loków o zielonych oczach.
- Ja, ja przepraszam. - zaczęłam się jąkać, a chłopak się tylko do mnie uśmiechnąć.
- Nic nie szkodzi :) Jestem Harry, a ty ? - zaczął rozmowę. Wydawał się bardzo miły.
- Ja jestem...- odwróciłam się i przerwałam widząc podnoszącego się z kanapy Cristiano. - Ja muszę iść. Do zobaczenia. Powiedziałam i go wyminęłam. Chłopak się odwrócił i patrzył na mnie pytająco, a ja poszłam ku ogródka gdzie było dużo ludzi. Może tam uda mi się go zgubić. Czasami odwracałam się za siebie obserwując czy jest gdzieś w tłumie, ale wpadłam w czyjeś silne ramiona i usłyszałam głos przy swoim uchu.
- Przed kim uciekasz śliczna? - widziała do kogo mógł należeć ten głos, przynajmniej spodziewałam się. Odskoczyłam od niego i popatrzyłam w brązowe oczy.
- Nie mów tak do mnie. Nie znamy się, a ty z takimi tekstami wyjeżdżasz, weź się opanuj, nie jestem jedną z tych co polecą za tobą do łóżka jak mysz do sera. - przymrużyłam oczy. Patrzył na mnie zdziwiony.
- Słucham?
- Tak w ogóle skąd mnie znasz? Skąd wiesz jak się nazywam, nie przedstawiałam Ci się.
- Mam swoje źródła informacji - po chwili namysłu powiedział i uśmiechnął się zalotnie.
Prychnęłam o obróciłam się na pięcie. Poszłam szukać Joo. Może jej towarzystwo poprawi mi humor. Nie wiedziałam jednak czy wyciągać ją od koleżanek, w końcu nie widziała się z nimi sporo czasu, a ja z nią rozmawiam codziennie. Może pora poszukać tutaj swoich znajomych, albo może poznać nowych lub dać się komuś poznać? Hmm.. Na pewno nie Ronaldo...
Z myśli wybiło mnie znowu uderzenie w czyjś tors. Odbiłam się i upadłam. Podniosłam do góry uczy, a mój wzrok napotkał uśmiechnięta buzię loczka. Podał mi rękę i pomógł wstać. Podziękowałam skinieniem głowy, na co on się odezwał:
- Już drugi raz spotykamy się w taki okolicznościach. Przypadek? Nie sądzę. - uśmiechnął się szerzej na co ja mu odpowiedziałam tym samym. Może to była ta nowa osoba?

___________________________________

Już piąty rozdział. Jakoś za szybko mi poszło pisanie tego. Korzystam póki mam wenę. c:

Czy ktoś to w ogóle czyta ? ;___; 

Jak tam to napiszcie co sądzicie, bo nwm czy pisać dalej.
Pozdrawiam,
xoxo

PS. Nwm kiedy będzie następny rozdział, bo ferie mi się skończyły :/



14 lutego 2014

Rozdział IV

ROZDZIAŁ IV
EMMA
Do domu wróciłyśmy po 21. Pewnie siedziałbyśmy w sklepach dużej, ale nam je pozamykali. Byłam przeszczęśliwa z moich nowych ciuszków. Usiadłam na kanapie i przez chwilę rozmyślałam.
- Co, Emmo ? Rozmyślasz gdzie powkładać kolejną tonę ubrań ? - zapytała z uśmiechem Joo.
- Nie.. W sumie powinnam. Szczerze to nie wiem nawet o czym tak myślałam. - pomilczałam przez chwilę. - Chyba pójdę zrobić porządek w szafie.
OWstałam i poszłam do mojego pokoju. Stanęłam przed ogromną szafą i wszystko z niej wyrzuciłam. Uff.. Chyba będę mieć sporo do roboty. Od razu posegreguje sobie rzeczy, które są na mnie za małe.
Po 1,5 h wreszcie w mojej szafie było poukładane. Nawet była przestrzeń na nowe ubrania, które właśnie chciałam tam włożyć. Właśnie glebnełam się na łóżko, gdy do pokoju wbiegła Joanna.
- Zgadnij jaka sławn osoba dzisiaj wyprawia wielką imprezę na którą mamy zaproszenie ! - skakała zachwycona po łóżku.
- Przestań, bo deski w łóżku pękną. - powiedziałam, mrużąc oczy, a dziewczyna natychmiast przestała i popatrzyła nam mnie surowo. 
-Sugerujesz coś?
- Skądże. - posłałam jej łobuzerski uśmiech i usiadłam obok na łóżku. - No od kogo? - wzięłam jej laptopa na swoje kolana i otworzyłam zaproszenie. - Nie.. - odłożyłam urządzenie na bok i wstałam - Nie, nie, nie Joo, ja tam nie pójdę, zwłaszcza po wczorajszym przeżyciu.
- No proszę, Ci nie chcesz iść do swojego Cristiano? - wyszczerzyła się ukazując szereg białych ząbków.
- Przestań! Wiesz, że.. - urwałam. Że co? Przystojny był. Działał na mnie jak na inne dziewczyny, ale to nie znaczy, że się w nim zakochałam i padłabym przed nim na kolana! O nie, nie, nie ! Muszę zachować swoją godność i postanowiłam dokończyć dalej zdanie, iż moja przyjaciółka patrzyła na mnie wyczekująco.- .. że-e.. - jąkałam się próbując coś wymyślić - nie ma żadnej szansy,żebyśmy kiedyś byli razem! Proszę Cię jesteśmy z dwóch innych światów.
- No dobra. Musimy zająć się nasza pra.. - dzwonek do drzwi jej przerwał. Popatrzyłyśmy po sobie. Nie spodziewałyśmy się jakiś wizyt. Poszłam otworzyć drzwi. W nich ujrzałam dwóch facetów. Przymrużyłam oczy i popatrzyłam na nich badawczo.
- Dzień dobry. W czymś mogę pomóc. - zapytałam uprzejmie. Starałam się być spokojna, ale od środka zżerała mnie ciekawość. Wątpię, żeby to byli jacyś nowi sąsiedzi, którzy przyszli się przedstawić i wypić herbatę lub kawę.
- Witam. Mark Dew i Dawid Opris z agencji detektywistycznej "London Security".- Pokazał plakietkę rozpoznawczą. - Możemy wejść? Mamy sprawę dotyczącą porwanej. Córki pani Julii Deblerne.
- Pewnie, proszę - wskazałam gestem ręki, aby weszli. - Joo możesz przyjść. - zawołałam. W 5 sekund moja przyjaciółka zmaterializowała się w salonie. - Joo, to są panowie z "London Security" - Mark i Dawid. Przyszli w sprawie pani Deblerne. - poinformowałam ją. - A co panowie mają do tej sprawy? NASZEJ sprawy? - podkreśliłam pierwsze słowo i przyjrzałam się facetom. Mark otworzył szerzej oczy, a Dawid zaśmiał się cicho. Widać było, że Dew był starszy od swojego kolegi, więc i on się pierwszy odezwał.
- Nie chcę was martwić, ale chyba będziecie musiały oddać sprawę większym firmom. Jesteście małą firmą, a porywacz jest bardzo znanym przestępcom. - mówił do nas jak do dzieci. - Wiemy, że jesteście znaną i całkiem dobrą agencją, ale może zajmiecie się mniejszymi sprawami... - przerwał i popatrzył na nas. Patrzyłyśmy na niego i nie wiedziałyśmy co powiedzieć. W końcu się odezwałam.
- Zaraz, zaraz. Chcecie zabrać nam NASZĄ sprawę, bo uważacie, że nie damy sobie rady? Dlaczego niby? Bo jesteśmy kobietami? Bo uważacie, że jesteśmy słabsze od mężczyzn? Tutaj nie liczy się tylko siła, ale i umiejętność, inteligencja i spryt. - powiedziałam rozłoszczona. Jak on śmie?!
- Rozumiem, ale on jest groźny. BARDZO groźny i może wam się coś stać. Przyszliśmy tutaj, aby nie odebrać wam całkiem sprawy tylko zaproponować współpracę. Oczywiście będziecie mieć z tego zysk, tylko 2/4 z całej kwoty. Zgoda? - Wyciągnął na przeciwko siebie rękę do mnie. Chyba pomyślał, że ja tutaj jestem głową firmy, bo zazwyczaj to ja gadałam. Byłam bardziej typem rozmówcy niż moja przyjaciółka, która siedziała i nie wiedziała co powiedzieć.
- Nie powiem panom te...
- Jakiemu pan? Mów nam po imieniu. - przerwał mi i uśmiechnął się czarująco.
- Okej. Nie powiem wam teraz. Muszę przemyśleć i przedyskutować z Joo. Zadzwonię do was jutro rano.
- Zgoda. Czekamy do 12. Inaczej my sami zadzwonimy. - wyciągnął w marynarki wizytówkę i dał mi ją. - Na nas już pora. - wstali, pożegnali się i wyszli. Stałyśmy tak na korytarzu i patrzyłyśmy na siebie.
- To co robimy? - przemówiła wreszcie Joo.
- Sama nie wiem, ale chyba się zgodzimy.. Nie warto ryzykować, ale wolałam to i tak z Tobą przedyskutować. - uśmiechnęłam się do niej, dając jej otuchy. - A ty co sądzisz?
- Mam  podobne zdanie. - pokiwała głową. - To ustalone. Jutro zadzwonimy i będziemy się pewnie zajmować, jak ty to powiedziałaś - sprawami od sprytu i inteligencji. - wystawiła język, a ja się uśmiechnęłam. Może tak będzie po prostu lepiej?
Wzdychnęłam.
- Co jest?- zapytała.
- Nic. W takim razie nie możemy z niczym ruszyć. Co dzisiaj robimy?
Uśmiechnęła się do mnie szczerze.
- Jak to co? Idziemy na imprezę do Ronaldo.. - powiedziała i popędziła do swojego pokoju.
Ehh.. Chyba nie miałam wyjścia. Była tak nabuzowana energią. Nie wiem skąd ją bierze, bo ja dzisiaj ewidentnie byłam przymulona.