30 kwietnia 2014

Rozdział 15

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________



*4 dni później* 


*oczami Emmy* 

Obudziłam się patrząc na biały sufit w swoim pokoju. Pierwszy raz od kilku dni spałam sama. Dziwnie to brzmi. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Spojrzałam na zegarek na telefonie. 10:16. Pora wstać. Poszłam do łazienki i załatwiłam poranną toaletę. Usiadłam na łóżku przesz szafą i myślałam w co się ubrać. Z chęcią poszłabym spać i obudziłabym się może jutro u boku Harry'ego, przy okazji omijając dzisiejsze plany. Właśnie jeszcze dzisiaj ten pokaz... Podeszłam do szafy i wzięłam ubrania, które założyłam. Weszłam do łazienki i zaczęłam się malować i układać fryzurę. Wreszcie skończyłam. Zeszłam na dół, nalałam soku i rozmyślałam co zjeść. Zdecydowałam się na tosty. Włożyłam je do tostera i gdy wyjęłam posmarowałam dżemem truskawkowym. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Napisałam do mamy smsa czy Joo, ma przyjść z Mikiem. Odpowiedź twierdząca przyszła chwilę potem, jednak najpierw poprosiłam nie żebym przesłała jej na Facebook'u link do jego profilu. Włożyłam pusty talerz do zlewu, wzięłam laptopa i usiadłam wygodnie na kanapie. Zalogowałam się. Tutaj pojawił się malutki problem.. Nie znałam jego nazwiska. Weszłam na profil przyjaciółki i zauważyłam, że ma go ustawionego w statusie. Czemu ja tego do cholery nie widziałam?! Ma już to ponad tydzień. Byłam tak "zajęta Harry'm", że nawet tego nie zauważyłam. Otworzyłam jego stronę, dodałam do znajomych, a przy okazji wysłałam adres dostępnej teraz mamie. Odpowiedziała krótkim "Dziękuje." i po 2 minutach dopisała, żeby z nim przyszła. Podeszłam do parapetu tam gdzie zazwyczaj leżał mój telefon. Wybrałam numer Joo i po 4 sygnałach odebrała. 
- Halo? 
- Hej, mam sprawę. Czy na ten pokaz możesz przyjść z Mikiem? Mama wymyśliła sobie, że będziemy czuć się przy nich "raźniej", a nie przy jakiś obcych facetach. 
- Okej, zapytam się go. - zaśmiała się. - zaraz oddzwonię. 
- Ok. 
Rozłączyłam się i czekałam. Przejrzałam w między czasie Facebook'a i po 2 minutach odebrałam telefon.
- No i jak? - zapytałam. 
- Przyjdzie. Na którą to miało być?
- 18:30. 
- Dobra, to do zobaczenia za pół godziny. 
Rozłączyła się. Usiadłam sobie spokojnie na kanapie i zaczęłam dalej przeglądać. Doszło do mnie to co powiedziała. Kurde, pół godziny?! Zerwałam się szybko z siedziska i rzuciłam okiem na zegarek. Teraz to nie całe 25 minut. Wrzuciłam telefon do torebki, szybko założyłam buty, wzięłam klucze i rzuciłam się do drzwi. Usłyszałam telefon. Ktoś wybrał sobie fantastyczną porę na rozmowy. Wyciągnęłam telefon truchtając do auta. Charlie. Była ona jedną z moich najlepszych koleżanek ze studia mamy. Zawsze mnie rozumiała i była mi podobnie bliska jak Joo - w sumie we trzy i jeszcze z Eleanor, która również pracuje w agencji, chodziłyśmy do jednej klasy. Odebrałam. 
- Hej Charlie, oddzwonię zaraz poczekaj chwilkę. 
Rozłączyłam się. Wsiadłam do auta i kolejny telefon. Tym razem Harry. Akurat teraz wszyscy chcą pogadać. Odebrałam i w między czasie odpalając samochód. 
- Cześć słońce, oddzwonię zaraz. - powiedziałam i wyłączyłam rozmowę. 
Rzuciłam telefon na siedzenie obok. Droga na razie była spokojna. Nawet nie wierzyłam przez chwilę, że jestem na ulicach Londynu. Moje zadowolenie zniknęło kiedy zobaczyłam dłuższy niż zwykle korek, oczywiście w tym samym miejscu co zawsze. Spóźnię się. 10 minut raczej nie wystarczy. Szybciej by mi zeszło gdybym poszła pieszo, ale trudno. Muszę obmyślić inną drogę dojazdową. Wzięłam telefon i najpierw wystukałam numer Charlie. 
- Halo? 
- Hej przepraszam, ale się śpieszyłam, więc nie mogłam gadać. 
- A dobra. Chciałam się tylko zapytać czy idziesz dzisiaj na ten pokaz? 
- Tak, idę. A ty?
- Też. Jestem ciekawa kogo przydzieli mi twoja mama. 
- Nie wiem, ale pewnie nie będziesz smutna z tego powodu. Pomagałam wybierać jej modeli. A nie idziesz z Jacksonem? 
Zapadła chwilowa cisza w telefonie. 
- Ja i Jackson to już przeszłość. 
- Aa.. Dobra. Opowiesz mi na miejscu.
- Okej, a ty idziesz z Lucasem?
Teraz milczenie z mojej strony. Nie lubiłam takich pytań. Przyjdziesz z nim? Jak tam u niego? No cóż, trzeba czasem lud poinformować. 
- Już z nim nie jestem.. - powiedziałam. 
- Rozumiem.. Czyli też będzie mieć kogoś kogo nie znasz. 
Uśmiechnęłam się do słuchawki. 
- Idę z Harry'm. 
- Uuuuu, twój nowy chłopak? - zapytała widocznie ciekawa. 
- Tak. Ale pogadamy o tym kiedy indziej. 
- Okej, wypadałoby się kiedyś spotkać na jakąś kawę. 
- No raczej. To się jeszcze zgadamy.
- Okej, do zobaczenia. 
Rozłączyła się. Podczas tej rozmowy przemieściłam się niewielki kawałek. No to teraz zadzwonię do Harry'ego. 
- Halo? - usłyszałam charakterystyczny głos z chrypką, a wokół niego straszny szum. 
- Gdzie ty jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
- Na Harley Street. Szukam tutaj jakiejś kawiarni, bo umówiłem się z Louis'em, ale nie wiem gdzie ona jest. 
- I po to dzwoniłeś?
- Nie. Chciałem się zapytać jak tam. - zjechałam na boczny pas, na którym wszystko szybciej się przemieszczało, a którym również mogłam dojechać. 
- U mnie dobrze stoję w korku, a teraz powinnam stać już przebrana na bieżni. Co do tej kawiarni to jest pod tym biurem, w którym zaraz będę i to tylko ta na tej ulicy. 
- Okej, już widzę. - wszedł najwidoczniej do pomieszczenia, bo zrobiło się wokół ciszej. - To ja kończę, zadzwonię później. 
Rozłączył się. Wyjechałam wreszcie z korku i zaparkowałam. Musiałam wejść przez miejsce spotkania chłopaków, więc nie zdziwiłabym się gdybym ich spotkała. Weszłam i wzrokiem odnalazłam loczka. Popatrzył na mnie zdziwiony, a za jego wzrokiem powędrował Louis, uśmiechnęłam się do nich, pomachałam i popędziłam schodami do góry. 
- Przepraszam za spóźnienie.- wpadłam do pokoju, gdzie nie było jeszcze wszystkich.
- Nic się nie stało. - odezwał się Mark. - I tak jeszcze nie wszystkich osób nie ma.
- Może nie przyjdą? - odezwała się jedna z dziewczyn, wyglądających na nasze młodsze podobizny.
- Nie. Jakby nie przyszli to by zadzwonili.
- Pewnie stoją w korku na Long Acre.
- Eliz! - zawołał Dawid. Wysoka, szczupła blondynka pojawiła się w drzwiach. - Zadzwoń do osób z tej kartki i zapytaj się czy dojadą w ciągu 5 minut. Ale szybko. - podał jej papier, a ona potruchtała po niego, wzięła i wyszła. Po 5 minutach przyszła ponownie.
- Rendbent i Orterst będą za chwilę, a reszta albo nie zdąży, albo nie odebrała telefonu.
- Ehh.. - wzdychną Mark. - No to czekamy na tych dwóch, a w tym czasie wy idźcie się przebrać.

*oczami Harry'ego*

Trochę mnie zdziwiło gdy zobaczyłem tu Emme, ale przypomniało mi się, że na górze jest to biuro. 
- Co to była za dziewczyna? - zapytała przyjaciel, patrząc na mnie. 
Napiłem się kawy. 
- Emma. 
Popatrzył na mnie. 
- Ta Emma? Twoja dziewczyna?
Zaśmiałem się.
- Tak to ona. 
- Kiedy mi ją przedstawisz? Jak mogę nie wiedzieć z kim ty się spotykasz? - zaśmialiśmy się oboje. Czasami miałem wrażenie, że Louis zachowuje się jak mój ojciec. 
- Przedstawię Ci ją, kiedy będzie na to czas. Może dzisiaj wieczorem. 
- Dzisiaj odpadam. - powiedział niebieskooki. - Idę z Eleanor na jakiś pokaz. Będę z nią modelił. - Oparł się o oparcie. 
- Faktycznie. Wypadło mi to z głowy. 
Chłopak popatrzył na mnie. 
- Ty też idziesz?
- Taa.. Najpierw miała iść sama, ale po przypadkowym spotkaniu z jej mamą, rodzicielka stwierdziła żebyśmy przyszli obydwoje. - zaśmiał się. - Ej to nie jest śmieszne. Poznałem jej mamę w tym samym dniu co zaczęliśmy chodzić! To jest straszne. 
- Przynajmniej już poznałeś swoją przyszłą teściową. - posłałem mu zabijający wzrok. - No właśnie coś dłużej niż zwykle z nią jesteś. Coś grubszego się szykuje?
Również się oparłem i chwilę pomyślałem nad odpowiedzią.
- Nie wiem. Może.. Ona jest inna niż reszta dziewczyn z którymi byłem.. Czuję do niej... coś więcej niż zwykle. 
Brunet wyszczerzył się. 
- Mój mały chłopiec wreszcie dorasta. 
- Louis, przestań. - znowu zabijające spojrzenie. 
- No co? Cieszę się z twojego szczęścia, że wreszcie Ci się układa z jaką dziewczyna i że nie trafiłeś na kolejną słodką idiotkę. Mam przynajmniej nadzieję. 
- Ja też. A jak tam u Ciebie i Eleanor? 
- No jak może być u nas? Tak samo albo i nawet lepiej. 
Podniosłem brwi do góry.
- Lepiej? 
- No gorzej być nie może. 
Dopiliśmy kawy i resztę rozmowy spędziliśmy na gadaniu o bzdurach i w między czasie obserwując jak ludzie biegają odcinki krótko-dystansowe. 
- Ej to nie jest przypadkiem Emma? - zapytał, a ja spojrzałem przez okno, kiedy brunetka ścigała się, ze swoją przyjaciółką. Obydwie były szybkie, ale jednak ona była troszkę bardziej od blondynki. 
- Tak. Dzisiaj mają ostatni dzień szkoleń. Nawet nie wiedziałem, że okno tutaj wychodzi na te korty i boiska z agencji. 
- Ja myślałem na początku, że to jest jakiejś szkoły? 
- Możliwe, ale widzisz tutaj jakąś szkołę w pobliżu. 
- No jest ulice dalej. 
- Pewnie i jako rozgrzewkę biegają sobie tutaj na boisko. - powiedziałem z sarkazmem. 
Prychną. 
- Przynajmniej mam jakiś pomysł. - spojrzał na zegarek. - Dobra ja lecę, muszę odebrać Eleanor. Czekasz na nią? - pokazał głową w kierunku boisk, które nagle zrobiły się puste. 
- Nie, przyjechała sama autem, więc spotkam się i tak z nią później. 
- Okej. - powiedział i chwilkę potem poszliśmy zapłacić. Ruszyliśmy ku drzwi. 

*oczami Louis'a* 

Staliśmy jeszcze chwilę przed kawiarnią gadając, kiedy z drzwi wychodziło dużo ludzi. Wyszły dwie znajome z twarzy dziewczyny. Pożegnały się. Blondynka ruszyła w drugą stronę, a brunetka w naszą. 
- O cześć. - powiedziała i wspięła się na palcach, żeby dać Harry'emu buziaka. Z tego gestu wywnioskowałem, że to była Emma. 
- Hej skarbie. No to Louis masz okazję, żeby ją teraz poznać. - wyszczerzył się. - Emma to jest Louis, Louis to jest Emma. 
- Hej. - podałem jej rękę i lekko uścisnąłem jej dłoń. - Miło mi Ciebie poznać.
- Mnie również. - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Loczek miał rację. Ona była zupełnie inna, niż reszta jego dziewczyn. Już po tym pierwszym spotkaniu odnoszę lepsze wrażenie niż po każdej poprzedniej. Sam uśmiech, wygląd czy sposób ubierania już dużo mówi od człowieku. 
- No to co? Ja już idę. Do zobaczenia. - pożegnaliśmy i uśmiechnąłem się do nich. Ruszyłem w prawą stronę na parking. Wydaje mi się, że młody trafił na idealną dziewczynę dla niego. Lepszej znaleźć nie mógł.

*oczami Melanie* 

- To był ten twój przyjaciel? - zapytałam kiedy wolnym krokiem kierowaliśmy się na parking. 
- Tak, a co?
Zamyśliłam się chwilkę. 
- Nie wiem, ale mam wrażenie że skądś go znam. - wzruszyłam ramionami.  
Poczułam jak telefon dzwoni mi w torebce. Mama. Odebrałam. 
- Halo?
- Hej Skarbie, mamy z tatą taki pomysł. Może przyjdziesz do nas na obiad? Oczywiście razem z Harry'm.
Zatrzymałam się. 
- Ale, że dzisiaj? 
- No tak. Jest 14, a ja tak naprawdę mam już wszystko załatwione. Tak na 16 jakbyście byli, zjedlibyśmy i ja bym już pojechała, a wy też będziecie mogli się przygotować, chociaż i tak będziecie na miejscu zrobienie wedle potrzeb. To jak przyjeżdżacie?
- A chce Ci się robić? - zapytałam próbując wybrnąć z sytuacji. 
- I tak byśmy robili, bo zjeść musimy, a w sumie to jesteśmy już w przygotowaniach. Więc?
- Przegadam to z nim i zaraz zadzwonię.
Powiedziałam i się rozłączyłam.
- Co jest? - zapytał.
- Nic, tylko takie tam... No.. Mama nas zaprasza na obiad. Taki.. hmm.. zapoznawczy.. 
- Przecież twoja mama mnie zna. 
- Ale tata nie. Nie jestem pewna czy wtedy dziadków nie zaproszą. Wszystko zależy od Ciebie, jak nie chcesz to nie pojedziemy. - wzięłam go za rękę i uśmiechnęłam się do niego. 
- No dobra, ale jakie wytłumaczenie. Nie ma zbytnio. 
- Nie trzeba się przecież tłumaczyć. Nie to nie. 
Szliśmy chwilkę w ciszy.
- Ale to tak głupio. - ewidentnie Hazz był zmieszany i nie wiedział co robić. 
- No to jedziemy?
- Chyba tak. - powiedział niepewnie. 
- Ej, przecież poznałeś mamę i nie jest taka zła. Babcia też jest miła, a z tatą i dziadkiem sobie poradzisz w końcu jesteście facetami. Najważniejsze to nie pokazywać, że się boisz. - dźgnęłam go, a on się wydał jeszcze bardziej zestresowany. - Jak masz być cały czas taki spięty to lepiej nie jedźmy, chociaż i tak byś ich dzisiaj poznał, a ja nie na pokazie to by Cię to czekało. 
- Ciebie czeka poznanie moich rodziców. 
Poprawiłam włosy. 
- Na razie zajmijmy się jednymi. - wystawiłam język. - To dzwonić do mamy i powiedzieć jej, że przyjeżdżamy?
- Tak. - powiedział po chwili zamyślenia. - Ale przyjedziesz przed tym. 
- Tak i pojedziemy razem. Nie martw się nie wyślę Cię tam sam. Przyjdę jak tylko się ubiorę i ogarnę. 
- Okej. - pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do aut. Przed ruszeniem, zadzwoniłam do mamy. 
- I jak? - zapytała.
- Przyjedziemy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do przejeżdżającego bruneta. Odpaliłam również auto. 
- Dobrze, to do zobaczenia. 
Rzuciłam telefon na siedzenie obok i ruszyłam. W godzinach pracy korek zrobił się mniejszy. Przejechałam o dziwo szybko. Znalazłam miejsce na parkingu osiedlowym. Zamknęłam samochód i szłam w kierunku klatki. Nie wiedziałam czy to dobrze czy źle, że moi rodzice poznają już Styles'a. Czy to nie za szybko? W sumie nie zapytałam się czy będą dziadkowie. Wysłałam sms'a do rodzicielki w tej sprawie. Odpowiedź przyszła twierdząca. Super.. Wjechałam windą do góry i weszłam do mieszkania, po czym rzuciłam się na kanapę. Tak mi się nic nie chciało, a musiałam się w miarę szybko ogarnąć i iść do chłopaka, który pewnie całkiem nie wiedział co ma robić. 14:20. Głowa mnie zaczynała lekko pobolewać. No Emma czas ruszyć dupsko. Przejrzałam się w lustrze. Może po prostu pójdę tak jak teraz? Podeszłam do szafy i zobaczyłam co ciekawego mi proponuje. Wybrałam to. Poszłam się ubrać i zaczęłam się malować. Poprawiłam włosy, przemalowałam usta szminką i wrzuciłam ją do torebki. Sprawdziłam godzinę. 14:56. Idealnie. Poszłam założyć buty, wzięłam sweter, torebkę i wyszłam. Ból zaczął co raz bardziej doskwierać. Weszłam po drodze do apteki i kupiłam tabletki przeciw bólowe w razie co. Wrzuciłam do torebki i weszłam do klatki wspinając się po schodach na 3 piętro. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i oparłam się ramieniem o ścianę. Otworzył mi nieogarnięty loczek. Weszłam do domu, położyłam torebkę na komodzie i spojrzałam na patrzącego się na mnie Harry'ego. Położyłam ręce na biodrach.
- Skarbie przypominam Ci, że mamy za 20 minut wyjść.
- Ale ja nie wiem co mam robić.
- Jak to co?! Może się ubrać? - zapytałam rozwścieczona, co było w większości spowodowane bólem głowy.
- Coś się stało?
- Nie tylko głowa mnie boli. Idź się ubierać, a ja zaraz przyjdę tylko wezmę tabletkę.
Pokiwał twierdząco głową i poszedł. Wzięłam "cukierka" z listka i poszłam do kuchni. Wyjęłam szklankę i nalałam wody, po czym wzięłam lekarstwo. Zdjęłam buty i zostawiłam je na korytarzu oraz wzięłam telefon. Poszłam do sypialni i usiadłam  po turecku na łóżku. Harry'ego nie było w pokoju. Odblokowałam ekran i zaczęłam przeglądać instagrama. Nagle wpadł do pokoju roztrzepany loczek.
- Kochanie, koszula w spód czy ma zewnątrz? - zaśmiałam się na widok połowy włożonej w środek, a drugiej na wierzchu. Podeszłam do niego i za jednym pociągnięciem wyjęłam część w spodniach. Położyłam mu ręce za szyję.
- Czym się tak denerwujesz. Mama nie gryzie, babcia połyka w całości, a z dziadkiem i tatą się dogadasz, jakąś rozmową kwalifikacyjną. - powiedziałam i spojrzał na mnie przerażony, a ja się zaśmiałam. - Żartuje przecież. Kończ się ubierać. - usiadłam jak poprzednio. Patrzyłam na szykującego się loczka. Wydaje mi się, że był co raz mniej zestresowany.
- Krawat czy coś? - zapytał.
- Nie. - przymrużyłam oczy.
- Muszka.
- Nie. Po prostu miej tą koszulę. - zaczął zapinać się do końca. Podeszłam i rozpięłam mu dwa guziki.
- Teraz Ci się na czułości zebrało? - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
- Nie? - odsunęłam się kawałek od niego. - Pomagam Ci się ubierać, bo sam nie umiesz. - teraz to ja zachichotałam.
- Coś jeszcze do tego? Tak po prostu w koszuli?
- Tak, tak po prostu. - oparłam się o drewniany przód łóżka, tabletki dały mi odpoczynek od bólu na dosyć krótki czas. - Idziesz na obiad do moich rodziców, jak mówię, że tak może być to znaczy, że jest dobrze.
- Okej. Zaufam twojemu zdaniu. - nachylił się i mnie pocałował. - W ogóle wyglądasz dzisiaj ślicznie.
- Dziękuje. - czułam, lekki rumieniec na moim policzku. - Ty też wyglądasz super. A teraz chodź bo zaraz musimy wychodzić.
- A coś na to mam założyć? - stanął przed szafą.
- Nie jest ciepło dzisiaj. Dosyć chłodny wiatr, a jeszcze noc ma być zimna, więc załóż coś. - pokazałam mu rzecz i poszliśmy na korytarz. Oparłam rękę na plecach loczka, który własnie zakładał buty, żeby sama wspiąć się na wysokie szpilki. Przejrzałam się w lustrze i założyłam sweter. Harry wreszcie ubrany w to (wersja bez czapki xd), przejrzał się w lustrze, a ja obok niego. Byłam przekonana, że jak mama i babcia nas zobaczą to zaraz będą komentarze zachwytu typu: "Jakby wy pięknie razem wyglądacie". Wzdychnęłam.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Nie, tylko znowu mnie głowa boli. Dzisiaj się w ogóle czuję jakbym się z tramwajem zderzyła. - zaśmiał się z mojego porównania.
- Czemu akurat z tramwajem?
- Nie wiem, tak jakoś moja mam zawsze mówiła i tak zostało.
- Mówiłaś, że jest chłodno. Nie uważasz, że w tej sukience będzie Ci zimno?
- Nie. Przeżyję. Już nie w taką pogodę się chodziło w nich czy spódnicach.
Wzięłam torebkę i ruszyliśmy ku drzwi. Chłopak zamknął zamek, a ja ruszyłam do schodzenia po schodach. Najmniej ulubiona rzecz to był właśnie schodzenie w szpilach. Z trzeciego piętra. Wyszliśmy z klatki. Styles złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę parkingu ku czarnemu Volkswagen'owi. Otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam do środka. Podszedł od strony kierowcy i ruszyliśmy ku obrzeży Londynu, do moich rodziców...

_______________________________

Heejj, zbliżamy się wielkkiimmii krokami do poznania rodziców Emmy i rozkręcenia głównej akcji, czyli wątku zawartego w tytule opowiadania. - zagadki :D

Podoba się?


Brak komentarzy: