30 kwietnia 2014

Rozdział 15

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________



*4 dni później* 


*oczami Emmy* 

Obudziłam się patrząc na biały sufit w swoim pokoju. Pierwszy raz od kilku dni spałam sama. Dziwnie to brzmi. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Spojrzałam na zegarek na telefonie. 10:16. Pora wstać. Poszłam do łazienki i załatwiłam poranną toaletę. Usiadłam na łóżku przesz szafą i myślałam w co się ubrać. Z chęcią poszłabym spać i obudziłabym się może jutro u boku Harry'ego, przy okazji omijając dzisiejsze plany. Właśnie jeszcze dzisiaj ten pokaz... Podeszłam do szafy i wzięłam ubrania, które założyłam. Weszłam do łazienki i zaczęłam się malować i układać fryzurę. Wreszcie skończyłam. Zeszłam na dół, nalałam soku i rozmyślałam co zjeść. Zdecydowałam się na tosty. Włożyłam je do tostera i gdy wyjęłam posmarowałam dżemem truskawkowym. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Napisałam do mamy smsa czy Joo, ma przyjść z Mikiem. Odpowiedź twierdząca przyszła chwilę potem, jednak najpierw poprosiłam nie żebym przesłała jej na Facebook'u link do jego profilu. Włożyłam pusty talerz do zlewu, wzięłam laptopa i usiadłam wygodnie na kanapie. Zalogowałam się. Tutaj pojawił się malutki problem.. Nie znałam jego nazwiska. Weszłam na profil przyjaciółki i zauważyłam, że ma go ustawionego w statusie. Czemu ja tego do cholery nie widziałam?! Ma już to ponad tydzień. Byłam tak "zajęta Harry'm", że nawet tego nie zauważyłam. Otworzyłam jego stronę, dodałam do znajomych, a przy okazji wysłałam adres dostępnej teraz mamie. Odpowiedziała krótkim "Dziękuje." i po 2 minutach dopisała, żeby z nim przyszła. Podeszłam do parapetu tam gdzie zazwyczaj leżał mój telefon. Wybrałam numer Joo i po 4 sygnałach odebrała. 
- Halo? 
- Hej, mam sprawę. Czy na ten pokaz możesz przyjść z Mikiem? Mama wymyśliła sobie, że będziemy czuć się przy nich "raźniej", a nie przy jakiś obcych facetach. 
- Okej, zapytam się go. - zaśmiała się. - zaraz oddzwonię. 
- Ok. 
Rozłączyłam się i czekałam. Przejrzałam w między czasie Facebook'a i po 2 minutach odebrałam telefon.
- No i jak? - zapytałam. 
- Przyjdzie. Na którą to miało być?
- 18:30. 
- Dobra, to do zobaczenia za pół godziny. 
Rozłączyła się. Usiadłam sobie spokojnie na kanapie i zaczęłam dalej przeglądać. Doszło do mnie to co powiedziała. Kurde, pół godziny?! Zerwałam się szybko z siedziska i rzuciłam okiem na zegarek. Teraz to nie całe 25 minut. Wrzuciłam telefon do torebki, szybko założyłam buty, wzięłam klucze i rzuciłam się do drzwi. Usłyszałam telefon. Ktoś wybrał sobie fantastyczną porę na rozmowy. Wyciągnęłam telefon truchtając do auta. Charlie. Była ona jedną z moich najlepszych koleżanek ze studia mamy. Zawsze mnie rozumiała i była mi podobnie bliska jak Joo - w sumie we trzy i jeszcze z Eleanor, która również pracuje w agencji, chodziłyśmy do jednej klasy. Odebrałam. 
- Hej Charlie, oddzwonię zaraz poczekaj chwilkę. 
Rozłączyłam się. Wsiadłam do auta i kolejny telefon. Tym razem Harry. Akurat teraz wszyscy chcą pogadać. Odebrałam i w między czasie odpalając samochód. 
- Cześć słońce, oddzwonię zaraz. - powiedziałam i wyłączyłam rozmowę. 
Rzuciłam telefon na siedzenie obok. Droga na razie była spokojna. Nawet nie wierzyłam przez chwilę, że jestem na ulicach Londynu. Moje zadowolenie zniknęło kiedy zobaczyłam dłuższy niż zwykle korek, oczywiście w tym samym miejscu co zawsze. Spóźnię się. 10 minut raczej nie wystarczy. Szybciej by mi zeszło gdybym poszła pieszo, ale trudno. Muszę obmyślić inną drogę dojazdową. Wzięłam telefon i najpierw wystukałam numer Charlie. 
- Halo? 
- Hej przepraszam, ale się śpieszyłam, więc nie mogłam gadać. 
- A dobra. Chciałam się tylko zapytać czy idziesz dzisiaj na ten pokaz? 
- Tak, idę. A ty?
- Też. Jestem ciekawa kogo przydzieli mi twoja mama. 
- Nie wiem, ale pewnie nie będziesz smutna z tego powodu. Pomagałam wybierać jej modeli. A nie idziesz z Jacksonem? 
Zapadła chwilowa cisza w telefonie. 
- Ja i Jackson to już przeszłość. 
- Aa.. Dobra. Opowiesz mi na miejscu.
- Okej, a ty idziesz z Lucasem?
Teraz milczenie z mojej strony. Nie lubiłam takich pytań. Przyjdziesz z nim? Jak tam u niego? No cóż, trzeba czasem lud poinformować. 
- Już z nim nie jestem.. - powiedziałam. 
- Rozumiem.. Czyli też będzie mieć kogoś kogo nie znasz. 
Uśmiechnęłam się do słuchawki. 
- Idę z Harry'm. 
- Uuuuu, twój nowy chłopak? - zapytała widocznie ciekawa. 
- Tak. Ale pogadamy o tym kiedy indziej. 
- Okej, wypadałoby się kiedyś spotkać na jakąś kawę. 
- No raczej. To się jeszcze zgadamy.
- Okej, do zobaczenia. 
Rozłączyła się. Podczas tej rozmowy przemieściłam się niewielki kawałek. No to teraz zadzwonię do Harry'ego. 
- Halo? - usłyszałam charakterystyczny głos z chrypką, a wokół niego straszny szum. 
- Gdzie ty jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
- Na Harley Street. Szukam tutaj jakiejś kawiarni, bo umówiłem się z Louis'em, ale nie wiem gdzie ona jest. 
- I po to dzwoniłeś?
- Nie. Chciałem się zapytać jak tam. - zjechałam na boczny pas, na którym wszystko szybciej się przemieszczało, a którym również mogłam dojechać. 
- U mnie dobrze stoję w korku, a teraz powinnam stać już przebrana na bieżni. Co do tej kawiarni to jest pod tym biurem, w którym zaraz będę i to tylko ta na tej ulicy. 
- Okej, już widzę. - wszedł najwidoczniej do pomieszczenia, bo zrobiło się wokół ciszej. - To ja kończę, zadzwonię później. 
Rozłączył się. Wyjechałam wreszcie z korku i zaparkowałam. Musiałam wejść przez miejsce spotkania chłopaków, więc nie zdziwiłabym się gdybym ich spotkała. Weszłam i wzrokiem odnalazłam loczka. Popatrzył na mnie zdziwiony, a za jego wzrokiem powędrował Louis, uśmiechnęłam się do nich, pomachałam i popędziłam schodami do góry. 
- Przepraszam za spóźnienie.- wpadłam do pokoju, gdzie nie było jeszcze wszystkich.
- Nic się nie stało. - odezwał się Mark. - I tak jeszcze nie wszystkich osób nie ma.
- Może nie przyjdą? - odezwała się jedna z dziewczyn, wyglądających na nasze młodsze podobizny.
- Nie. Jakby nie przyszli to by zadzwonili.
- Pewnie stoją w korku na Long Acre.
- Eliz! - zawołał Dawid. Wysoka, szczupła blondynka pojawiła się w drzwiach. - Zadzwoń do osób z tej kartki i zapytaj się czy dojadą w ciągu 5 minut. Ale szybko. - podał jej papier, a ona potruchtała po niego, wzięła i wyszła. Po 5 minutach przyszła ponownie.
- Rendbent i Orterst będą za chwilę, a reszta albo nie zdąży, albo nie odebrała telefonu.
- Ehh.. - wzdychną Mark. - No to czekamy na tych dwóch, a w tym czasie wy idźcie się przebrać.

*oczami Harry'ego*

Trochę mnie zdziwiło gdy zobaczyłem tu Emme, ale przypomniało mi się, że na górze jest to biuro. 
- Co to była za dziewczyna? - zapytała przyjaciel, patrząc na mnie. 
Napiłem się kawy. 
- Emma. 
Popatrzył na mnie. 
- Ta Emma? Twoja dziewczyna?
Zaśmiałem się.
- Tak to ona. 
- Kiedy mi ją przedstawisz? Jak mogę nie wiedzieć z kim ty się spotykasz? - zaśmialiśmy się oboje. Czasami miałem wrażenie, że Louis zachowuje się jak mój ojciec. 
- Przedstawię Ci ją, kiedy będzie na to czas. Może dzisiaj wieczorem. 
- Dzisiaj odpadam. - powiedział niebieskooki. - Idę z Eleanor na jakiś pokaz. Będę z nią modelił. - Oparł się o oparcie. 
- Faktycznie. Wypadło mi to z głowy. 
Chłopak popatrzył na mnie. 
- Ty też idziesz?
- Taa.. Najpierw miała iść sama, ale po przypadkowym spotkaniu z jej mamą, rodzicielka stwierdziła żebyśmy przyszli obydwoje. - zaśmiał się. - Ej to nie jest śmieszne. Poznałem jej mamę w tym samym dniu co zaczęliśmy chodzić! To jest straszne. 
- Przynajmniej już poznałeś swoją przyszłą teściową. - posłałem mu zabijający wzrok. - No właśnie coś dłużej niż zwykle z nią jesteś. Coś grubszego się szykuje?
Również się oparłem i chwilę pomyślałem nad odpowiedzią.
- Nie wiem. Może.. Ona jest inna niż reszta dziewczyn z którymi byłem.. Czuję do niej... coś więcej niż zwykle. 
Brunet wyszczerzył się. 
- Mój mały chłopiec wreszcie dorasta. 
- Louis, przestań. - znowu zabijające spojrzenie. 
- No co? Cieszę się z twojego szczęścia, że wreszcie Ci się układa z jaką dziewczyna i że nie trafiłeś na kolejną słodką idiotkę. Mam przynajmniej nadzieję. 
- Ja też. A jak tam u Ciebie i Eleanor? 
- No jak może być u nas? Tak samo albo i nawet lepiej. 
Podniosłem brwi do góry.
- Lepiej? 
- No gorzej być nie może. 
Dopiliśmy kawy i resztę rozmowy spędziliśmy na gadaniu o bzdurach i w między czasie obserwując jak ludzie biegają odcinki krótko-dystansowe. 
- Ej to nie jest przypadkiem Emma? - zapytał, a ja spojrzałem przez okno, kiedy brunetka ścigała się, ze swoją przyjaciółką. Obydwie były szybkie, ale jednak ona była troszkę bardziej od blondynki. 
- Tak. Dzisiaj mają ostatni dzień szkoleń. Nawet nie wiedziałem, że okno tutaj wychodzi na te korty i boiska z agencji. 
- Ja myślałem na początku, że to jest jakiejś szkoły? 
- Możliwe, ale widzisz tutaj jakąś szkołę w pobliżu. 
- No jest ulice dalej. 
- Pewnie i jako rozgrzewkę biegają sobie tutaj na boisko. - powiedziałem z sarkazmem. 
Prychną. 
- Przynajmniej mam jakiś pomysł. - spojrzał na zegarek. - Dobra ja lecę, muszę odebrać Eleanor. Czekasz na nią? - pokazał głową w kierunku boisk, które nagle zrobiły się puste. 
- Nie, przyjechała sama autem, więc spotkam się i tak z nią później. 
- Okej. - powiedział i chwilkę potem poszliśmy zapłacić. Ruszyliśmy ku drzwi. 

*oczami Louis'a* 

Staliśmy jeszcze chwilę przed kawiarnią gadając, kiedy z drzwi wychodziło dużo ludzi. Wyszły dwie znajome z twarzy dziewczyny. Pożegnały się. Blondynka ruszyła w drugą stronę, a brunetka w naszą. 
- O cześć. - powiedziała i wspięła się na palcach, żeby dać Harry'emu buziaka. Z tego gestu wywnioskowałem, że to była Emma. 
- Hej skarbie. No to Louis masz okazję, żeby ją teraz poznać. - wyszczerzył się. - Emma to jest Louis, Louis to jest Emma. 
- Hej. - podałem jej rękę i lekko uścisnąłem jej dłoń. - Miło mi Ciebie poznać.
- Mnie również. - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. Loczek miał rację. Ona była zupełnie inna, niż reszta jego dziewczyn. Już po tym pierwszym spotkaniu odnoszę lepsze wrażenie niż po każdej poprzedniej. Sam uśmiech, wygląd czy sposób ubierania już dużo mówi od człowieku. 
- No to co? Ja już idę. Do zobaczenia. - pożegnaliśmy i uśmiechnąłem się do nich. Ruszyłem w prawą stronę na parking. Wydaje mi się, że młody trafił na idealną dziewczynę dla niego. Lepszej znaleźć nie mógł.

*oczami Melanie* 

- To był ten twój przyjaciel? - zapytałam kiedy wolnym krokiem kierowaliśmy się na parking. 
- Tak, a co?
Zamyśliłam się chwilkę. 
- Nie wiem, ale mam wrażenie że skądś go znam. - wzruszyłam ramionami.  
Poczułam jak telefon dzwoni mi w torebce. Mama. Odebrałam. 
- Halo?
- Hej Skarbie, mamy z tatą taki pomysł. Może przyjdziesz do nas na obiad? Oczywiście razem z Harry'm.
Zatrzymałam się. 
- Ale, że dzisiaj? 
- No tak. Jest 14, a ja tak naprawdę mam już wszystko załatwione. Tak na 16 jakbyście byli, zjedlibyśmy i ja bym już pojechała, a wy też będziecie mogli się przygotować, chociaż i tak będziecie na miejscu zrobienie wedle potrzeb. To jak przyjeżdżacie?
- A chce Ci się robić? - zapytałam próbując wybrnąć z sytuacji. 
- I tak byśmy robili, bo zjeść musimy, a w sumie to jesteśmy już w przygotowaniach. Więc?
- Przegadam to z nim i zaraz zadzwonię.
Powiedziałam i się rozłączyłam.
- Co jest? - zapytał.
- Nic, tylko takie tam... No.. Mama nas zaprasza na obiad. Taki.. hmm.. zapoznawczy.. 
- Przecież twoja mama mnie zna. 
- Ale tata nie. Nie jestem pewna czy wtedy dziadków nie zaproszą. Wszystko zależy od Ciebie, jak nie chcesz to nie pojedziemy. - wzięłam go za rękę i uśmiechnęłam się do niego. 
- No dobra, ale jakie wytłumaczenie. Nie ma zbytnio. 
- Nie trzeba się przecież tłumaczyć. Nie to nie. 
Szliśmy chwilkę w ciszy.
- Ale to tak głupio. - ewidentnie Hazz był zmieszany i nie wiedział co robić. 
- No to jedziemy?
- Chyba tak. - powiedział niepewnie. 
- Ej, przecież poznałeś mamę i nie jest taka zła. Babcia też jest miła, a z tatą i dziadkiem sobie poradzisz w końcu jesteście facetami. Najważniejsze to nie pokazywać, że się boisz. - dźgnęłam go, a on się wydał jeszcze bardziej zestresowany. - Jak masz być cały czas taki spięty to lepiej nie jedźmy, chociaż i tak byś ich dzisiaj poznał, a ja nie na pokazie to by Cię to czekało. 
- Ciebie czeka poznanie moich rodziców. 
Poprawiłam włosy. 
- Na razie zajmijmy się jednymi. - wystawiłam język. - To dzwonić do mamy i powiedzieć jej, że przyjeżdżamy?
- Tak. - powiedział po chwili zamyślenia. - Ale przyjedziesz przed tym. 
- Tak i pojedziemy razem. Nie martw się nie wyślę Cię tam sam. Przyjdę jak tylko się ubiorę i ogarnę. 
- Okej. - pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do aut. Przed ruszeniem, zadzwoniłam do mamy. 
- I jak? - zapytała.
- Przyjedziemy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do przejeżdżającego bruneta. Odpaliłam również auto. 
- Dobrze, to do zobaczenia. 
Rzuciłam telefon na siedzenie obok i ruszyłam. W godzinach pracy korek zrobił się mniejszy. Przejechałam o dziwo szybko. Znalazłam miejsce na parkingu osiedlowym. Zamknęłam samochód i szłam w kierunku klatki. Nie wiedziałam czy to dobrze czy źle, że moi rodzice poznają już Styles'a. Czy to nie za szybko? W sumie nie zapytałam się czy będą dziadkowie. Wysłałam sms'a do rodzicielki w tej sprawie. Odpowiedź przyszła twierdząca. Super.. Wjechałam windą do góry i weszłam do mieszkania, po czym rzuciłam się na kanapę. Tak mi się nic nie chciało, a musiałam się w miarę szybko ogarnąć i iść do chłopaka, który pewnie całkiem nie wiedział co ma robić. 14:20. Głowa mnie zaczynała lekko pobolewać. No Emma czas ruszyć dupsko. Przejrzałam się w lustrze. Może po prostu pójdę tak jak teraz? Podeszłam do szafy i zobaczyłam co ciekawego mi proponuje. Wybrałam to. Poszłam się ubrać i zaczęłam się malować. Poprawiłam włosy, przemalowałam usta szminką i wrzuciłam ją do torebki. Sprawdziłam godzinę. 14:56. Idealnie. Poszłam założyć buty, wzięłam sweter, torebkę i wyszłam. Ból zaczął co raz bardziej doskwierać. Weszłam po drodze do apteki i kupiłam tabletki przeciw bólowe w razie co. Wrzuciłam do torebki i weszłam do klatki wspinając się po schodach na 3 piętro. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i oparłam się ramieniem o ścianę. Otworzył mi nieogarnięty loczek. Weszłam do domu, położyłam torebkę na komodzie i spojrzałam na patrzącego się na mnie Harry'ego. Położyłam ręce na biodrach.
- Skarbie przypominam Ci, że mamy za 20 minut wyjść.
- Ale ja nie wiem co mam robić.
- Jak to co?! Może się ubrać? - zapytałam rozwścieczona, co było w większości spowodowane bólem głowy.
- Coś się stało?
- Nie tylko głowa mnie boli. Idź się ubierać, a ja zaraz przyjdę tylko wezmę tabletkę.
Pokiwał twierdząco głową i poszedł. Wzięłam "cukierka" z listka i poszłam do kuchni. Wyjęłam szklankę i nalałam wody, po czym wzięłam lekarstwo. Zdjęłam buty i zostawiłam je na korytarzu oraz wzięłam telefon. Poszłam do sypialni i usiadłam  po turecku na łóżku. Harry'ego nie było w pokoju. Odblokowałam ekran i zaczęłam przeglądać instagrama. Nagle wpadł do pokoju roztrzepany loczek.
- Kochanie, koszula w spód czy ma zewnątrz? - zaśmiałam się na widok połowy włożonej w środek, a drugiej na wierzchu. Podeszłam do niego i za jednym pociągnięciem wyjęłam część w spodniach. Położyłam mu ręce za szyję.
- Czym się tak denerwujesz. Mama nie gryzie, babcia połyka w całości, a z dziadkiem i tatą się dogadasz, jakąś rozmową kwalifikacyjną. - powiedziałam i spojrzał na mnie przerażony, a ja się zaśmiałam. - Żartuje przecież. Kończ się ubierać. - usiadłam jak poprzednio. Patrzyłam na szykującego się loczka. Wydaje mi się, że był co raz mniej zestresowany.
- Krawat czy coś? - zapytał.
- Nie. - przymrużyłam oczy.
- Muszka.
- Nie. Po prostu miej tą koszulę. - zaczął zapinać się do końca. Podeszłam i rozpięłam mu dwa guziki.
- Teraz Ci się na czułości zebrało? - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
- Nie? - odsunęłam się kawałek od niego. - Pomagam Ci się ubierać, bo sam nie umiesz. - teraz to ja zachichotałam.
- Coś jeszcze do tego? Tak po prostu w koszuli?
- Tak, tak po prostu. - oparłam się o drewniany przód łóżka, tabletki dały mi odpoczynek od bólu na dosyć krótki czas. - Idziesz na obiad do moich rodziców, jak mówię, że tak może być to znaczy, że jest dobrze.
- Okej. Zaufam twojemu zdaniu. - nachylił się i mnie pocałował. - W ogóle wyglądasz dzisiaj ślicznie.
- Dziękuje. - czułam, lekki rumieniec na moim policzku. - Ty też wyglądasz super. A teraz chodź bo zaraz musimy wychodzić.
- A coś na to mam założyć? - stanął przed szafą.
- Nie jest ciepło dzisiaj. Dosyć chłodny wiatr, a jeszcze noc ma być zimna, więc załóż coś. - pokazałam mu rzecz i poszliśmy na korytarz. Oparłam rękę na plecach loczka, który własnie zakładał buty, żeby sama wspiąć się na wysokie szpilki. Przejrzałam się w lustrze i założyłam sweter. Harry wreszcie ubrany w to (wersja bez czapki xd), przejrzał się w lustrze, a ja obok niego. Byłam przekonana, że jak mama i babcia nas zobaczą to zaraz będą komentarze zachwytu typu: "Jakby wy pięknie razem wyglądacie". Wzdychnęłam.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Nie, tylko znowu mnie głowa boli. Dzisiaj się w ogóle czuję jakbym się z tramwajem zderzyła. - zaśmiał się z mojego porównania.
- Czemu akurat z tramwajem?
- Nie wiem, tak jakoś moja mam zawsze mówiła i tak zostało.
- Mówiłaś, że jest chłodno. Nie uważasz, że w tej sukience będzie Ci zimno?
- Nie. Przeżyję. Już nie w taką pogodę się chodziło w nich czy spódnicach.
Wzięłam torebkę i ruszyliśmy ku drzwi. Chłopak zamknął zamek, a ja ruszyłam do schodzenia po schodach. Najmniej ulubiona rzecz to był właśnie schodzenie w szpilach. Z trzeciego piętra. Wyszliśmy z klatki. Styles złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę parkingu ku czarnemu Volkswagen'owi. Otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam do środka. Podszedł od strony kierowcy i ruszyliśmy ku obrzeży Londynu, do moich rodziców...

_______________________________

Heejj, zbliżamy się wielkkiimmii krokami do poznania rodziców Emmy i rozkręcenia głównej akcji, czyli wątku zawartego w tytule opowiadania. - zagadki :D

Podoba się?


23 kwietnia 2014

Zwiastun...


Hej :3 Wzięłam mnie dzisiaj straszna wena na coś kreatywnego, więc nie dość, że macie dzisiaj kolejny rozdział w poprzedni poście, to zapowiedź co się wydarzy w następnych ♥ 


Jak się podoba? 

Komentujcie ! : 33 

Rozdział XIV


Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________


*oczami mamy Emmy*

Siedząc przy ulubionym stoliku w kawiarni na Baker Street, pijąc popołudniową herbatę przyglądałam się ludziom, myśląc na jutrzejszym pokazem i czekając na Emme i jej chłopka. No właśnie.. Wysoki chłopak, brunet o kręconych włosach. Wyglądał na sympatycznego. Wyglądali razem pięknie i szczęśliwie. Jak jej coś zrobi to nie ręczę za siebie.. Jest młoda i nie musi trafnie wybierać, ale sam fakt... Jak inaczej ma myśleć, zdaniem mojego męża, nadopiekuńcza matka?! Podniosłam filiżankę do ust i przyglądałam się nadchodzącej, roześmianej parze. Gdy weszli do kawiarnianego ogródka, wstałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Cześć mamo. - podeszłam do mnie i ucałowała.
- Dzień dobry. - przywitał się nie znajomy brunet. Nie było on zbytnio zestresowany, jak na pierwszym spotkaniu Lucas. Odpowiedziałam. - Miło mi Panią poznań, jestem Harry Styles. - podał mi rękę, a ja uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
- Witaj chłopcze. Mi również miło Ciebie spotkać, jak już wiesz jestem mamą Emmy. - usłyszałam cichy chichot siedzącej córki.
- Jakoś nie sądziłam, że wasze pierwsze spotkanie będzie takie zabawne.
- A co w nas jest takiego śmiesznego. - zapytałam i usiedliśmy.
- Wy. - uśmiechnęła się jeszcze mocniej i poprosiła kelnera. Zamówili herbatę i Em, dodatkowo brownie. Chciałam jak najbardziej poznań tego chłopca. Teraz..

*oczami Harry'ego*


Siedziałem patrząc na oby dwie kobiety. Emma była niesamowicie podobna do matki. Rozmawiały na temat jakiegoś jutrzejszego pokazu. Chwilami spoglądała na mnie, uważnie mnie obserwując. Nagle powiedziała z entuzjazmem i popatrzyła na naszą dwójkę.
- Mam świetny spontaniczny pomysł. Co wy na to, żebyście w dwójkę wystąpili jutro na pokazie. - patrzyłem chwile na rodzicielkę dziewczyny, a potem spojrzałem na Emme. Była lekko przerażona. Wiedziałem dobrze dlaczego. Nie chciała rozgłaszać wszystkim, że jesteśmy parą, nawet jej mama miała dowiedzieć się troszkę później.
- Ymm.. Wiesz mamo.. Nie wiem sama.
- Dlaczego nie? Ile jesteście razem? - zapytała jej matka, a dziewczyna popatrzyła na mnie znacząco, żebym coś w końcu ja powiedział. Odchrząknąłem, a ona uśmiechnęła się niezręcznie. Położyłem rękę na oparcie jej krzesła i powiedziałem.
- Jeden dzień, proszę pani.
Popatrzyła na nas lekko unosząc brwi.
- Hmm.. Sądziłam, że to trochę dużej trwa... A ile się znacie?
Już chciałem zaczynać gdy Emm odłożyła widelczyk od ciasta na talerz.
- Aj mamo, czy to takie ważne?
- Tak. Ile?
- Ileś.
Kobieta przymrużyła oczy, a ona sama zagryzła lekko wargę. Chyba nie pomyślała trochę nad odpowiedzią.
- Chyba Ci się młoda damo pomyliło z kim rozmawiasz.
- Nie, nie pomyliło mi się, tylko nie uważasz że to trochę za dużo pytań, jak na nasze spotkanie od bardzo dawna, i jak na Twoje i Harry'ego pierwsze spotkanie? Jeżeli chcesz wiedzieć proszę - znamy się nie cały tydzień pasuje? A teraz dziękuje miło było. - wstała i wzięła torebkę z krzesła obok i przesuwała się do wyjścia. Patrzyłem na nią zdziwiony. Pierwszy raz widzę ją w takiej odsłonie.
- Ehh.. Ona ma takie humorki. Co patrzysz? Leć za nią!
Wstałem, położyłem pieniądze za herbatę na stół. Rzuciłem krótkie do widzenia i pobiegłem za nią. Dogoniłem i chwyciłem ją za nadgarstek.
- Ej, kochanie. Co jest? - zapytałem troskliwie.
Popatrzyła na mnie rozwścieczona, ale na mój widok jej wyraz twarzy trochę złagodniał.
- Nic. Moja mama mnie wkurza. Jak zawsze musi wiedzieć wszystko, nawet to co nie powinno ją interesować, albo chociaż tak szybko interesować. Czasami mam jej strasznie dość, ale nadal ją kocham. Właśnie przez tą jej dociekliwość, nie rozmawiałam z nią prawie dwa tygodnie! - mówiła szybko i również szybko szła.
- No proszę Cie. Matki takie są.
- Ale ja jej mam wyjątkowo dosyć!
Usiadła na ławce w parku oddalonej od kawiarni.
- Teraz jest lepiej, ale kiedyś była nie do zniesienia. Może dlatego że jestem jedynaczką, a siedząc w domu jakiś czas poświęcała mi dużo czasu. Aż za dużo. Chciałam czasem być jak reszta koleżanek, które po lekcjach mogły wychodzić na dwór. Potem poszłam do liceum, mama otworzyła tą agencje i w wakacje przed pierwszą klasą zaproponowała mi właśnie letni staż. - spojrzała przed siebie. Wiatr lekko rozwiewał jej włosy. - Podobało mi się to. Miałam tyle luzu jak nigdy, bo była głównie zajęta firmą. Interesowała się mną, oczywiście jak każda matka, ale znacznie mniej.
Patrząc w jeden punkt, przeniosła wzrok na mnie.
- Coś nie tak? - zapytała.
- Nie wszystko w porządku. Uważam tylko że nie powinnaś się tak tym wszystkim przejmować. Będzie dobrze, a twoja mama w końcu zobaczy że jesteś wystarczająco dorosła żeby Tobie zaufać. - wyciągnęła przed siebie nogi i spuściła na nie wzrok. Położyłem swoją rękę na jej udzie i chciałem dalej zacząć, ale ona zabrała głosu.
- Wiesz, że moja mama może być przeciwna temu związkowi?
- Dlaczego? - zapytałem zdziwiony.
- Bo ona od długiego czasu próbowała mnie i jego spiknąć, a jak wreszcie się udał to była wniebowzięta. Byliśmy tyle lat i jak ostatnio dowiedziała się, że nie jesteśmy razem i to jeszcze nie ode mnie, bo ja z nią nie utrzymywałam kontaktu to nie była zachwycona. Dla niej on jest idealnym kandydatem na mojego przyszłego męża. - przewróciła oczami.
- A ty jak uważasz?
Popatrzyła na mnie swoimi głęboko niebieskimi oczami.
- Zawsze coś do niego czułam, ale nie sądzę, żeby to była prawdziwa "miłość". Jeżeli to wszystko tak można nazwać. Idziemy? - pokiwałem głową na tak. Chwyciłem ją za rękę i szliśmy wolno w kierunku osiedla. - Nie chce żyć przeszłym doświadczeniami z Lucas'em, ale trudno mi o nim zapomnieć.
- To też przez niego zwlekałaś z odpowiedzią na moje pytanie?
Chwilę pomyślała.
- Po części.
- A druga część.
- Czas naszej znajomości. To jest nie cały tydzień.
- To akurat nie robi różnicy. Louis i Eleanor zaczęli ze sobą chodzić dzień po spotkaniu.
Popatrzyła na mnie.
- I ile są ze sobą już?
- Ponad 5 lat.
- Wow.. Podobnie jak ja byłam z Lucasem.
Milczeliśmy parę sekund.
- No trochę już jest. - zatrzymałem się i stanąłem na przeciwko niej. Spojrzałem jej w oczy. - Nie chcę żeby nasz związek kończył się jak inne. - przekrzywiła lekko głowę i była chyba zainteresowana tym nagłą zmianą akcji. - One były inne. Zależało im zazwyczaj na tym samym, inne ewidentnie chciały być ze mną, ale po tych paru dniach odkrywałem jakie są i z nimi zrywałem. Ty - jesteś inna. Różnisz się samym sposobem bycia od nich. Robiły wszystko żeby w jakiś sposób mi zaimponować, a ty po prostu.. jesteś sobą. - uśmiechnęła się do mnie.
- Zawsze byłam zdania, że jeżeli z kimś ma być to żeby mnie pokochał taką jaką jestem, a nie taką jaką udaję. - dokończyliśmy ostatnie słowa razem i ruszyliśmy. - pamiętam jak zawsze mówiła to mama takie chłopca z piaskownicy jak byłam mała. Nasze rodzicielki się przyjaźniły, a my spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Nigdy mu się jakoś szczególnie nie przyglądałam, nie zwracałam na takie rzeczy uwagi, ale pamiętam, że miał takie loczki gdzie zawsze mu nasypywałam piachu. - zaśmiała się. - zazwyczaj bawiliśmy się w piaskownicy w cukiernie, a każda wielkość kamyczka była przyporządkowana innej cenie. Potem jak był starszy to jeździł takim zajebiście żółtym rowerem, a potem puff.. zniknął nagle. To był mój najlepszy przyjaciel, przez pewien czas naszej znajomości był dla mnie nawet kimś więcej, ale on chyba tego nie widział.
Przystanąłem na chwilę. Żółty rower, brunetka, cukiernia w piaskownicy, piach we włosach.
- Coś się stało? Źle się czujesz? - zapytała zmartwiona.
- Nie. Na jakim osiedlu mieszkałaś?
- Ymm.. To było chyba na Regent Street, a co?
- Nic tak się pytam, bo też tam mieszkałem i była taka niebieskooka brunetka, która miała włoski związane z koczka, którą zawsze dźgałem i łaskotałem za co ona sypała mi piachem do włosów.
Teraz to ona stanęła i uśmiechnęła się szerzej.
- Czyli to byłeś...
- Tak to byłem ja.
- Ha, nie sądziłam że kiedyś Cię jeszcze zobaczę, a tu nagle taka niespodzianka. Przez chwile tak jakoś mi przebiegło przez myśli ze to ktoś znajomy, ale potem myślę, nie no skąd?
- Ja też Cię skądś kojarzyłem, ale nie wiedziałem skąd.
- Aż tak się nie zmieniłam?
Szepnąłem jej do ucha.
- Bo twoim uśmiechu wszędzie Cię rozpoznam.
Roztrzepała mi włosy i szepnęła także:
- A ja pod twoich loczkach. - powiedziała już głośniej: - uważaj, bo Ci znowu pisaku nasypie.
- To wtedy zostaniesz wygilgana.
Chwyciłem ją od tyłu i zacząłem łaskotać pilnując przy okazji, żeby nie wywaliła się na beton.
- Harry! Przestań. - mówiła śmiejąc się.
Puściłem ją na chwilkę ale stałem z nią twarzami blisko siebie.
- Pod warunkiem, że nie będziesz sypiać we mnie piachem.
- Nawet jeszcze nie sypnęłam, więc za co było to gilganie?
- Tak na przyszłość. - uśmiechnąłem się.
- W ciągu dwóch dni, zdążyłeś mnie wyłaskotać jak nikt przez te lata.
- No widzisz. - nachyliłem się kawałek i ją pocałowałem. Odwzajemniła gest, już nie tak zszokowana jak za pierwszy razem.
- Dzisiaj śpisz u mnie. - powiedziałem gdy stanęliśmy już normalnie. Wziąłem ją za rękę.
- Nie. - odpowiedziała.
- To było stwierdzenie a nie pytanie.
- Ale ja mówię że nie. Nie będę Ci się zawracać głowy.
- Ty możesz zawsze i wszędzie. - dźgnąłem ją.
- Ejjj, nie miałeś już. - powiedziała i chwilę milczeliśmy idąc i trzymając się za ręce. - Nawet gdybym chciała iść do Ciebie, to nie mam ubrań na jutro.
- To wejdziemy i zabierzemy.
Popatrzyła na mnie kątem oka.
- I potem znowu się cofać? Nie łatwiej byłoby zostać u mnie?
- To mogłaś od razu powiedzieć, że chcesz, żebym dzisiaj przyszedł do Ciebie. - wyszczerzyłem się, a teraz to ona mnie dźgnęła.
- Jak chcesz możemy iść do Ciebie, ale mnie buty obcierają, więc mnie chyba tam zaniesiesz.
- To dlatego tak kuśtykasz.
- Trochę dlatego.
Szliśmy powoli w kierunku bloków. Powoli się ściemniało.
- To do kogo idziemy?
- Mi to obojętnie, ale dla odmiany możemy iść do mnie. - uśmiechnęła się do mnie łagodnie. - W czym będziesz spać? Moje bluzki raczej będą na ciebie za małe. - zaśmiała się.
- To będę spać w tej. W tym co się położę akurat jakoś mnie mało interesuje.
Weszliśmy do klatki, a potem do windy. Będąc już na prawidłowym piętrze, wyszliśmy z małe pomieszczenia i udaliśmy się przez długi korytarz do mieszkania.
- Dzień dobry panie Staszku. - Emma uśmiechnęła się przyjaźnie do starszego pana. - Nie za późno na spacerki?
- Witaj dziecko. Dla tak szalonego człowieka jak ja nigdy.
Zaśmiała się.
- A kim jest ten przystojny młodzieniec z którym jesteś? Gdzie Lucas?
Przegryzła lekko wargę i znowu podniosła kąciki ust.
- Z Lucasem już nie jestem i może pan stuprocentowo o nim zapomnieć. A ten zacny pan to Harry - mój chłopak.
- Oo witam Cię. - pan blisko osiemdziesiątki wyciągnął w moim kierunku dłoń. Jak na swoje lata uścisk miał solidny.
- Dzień dobry, miło mi Pana poznać.
- Mi Ciebie również. No dobrze to ja już idę na szalony wieczór bingo w klubie. Do widzenia! - rzucił i poszedł w kierunku windy. Pożegnaliśmy się z nim również i poszliśmy w drugą stronę.
Dziewczyna od kluczyła drzwi i zaprosiła mnie do środka. Rzuciła klucze na szafkę i zakluczyła drzwi od środka.
- Ehh.. Pan Staszek to na prawdę jedna z niewielu normalnych osób tutaj. Większość to są nadąsane małżeństwa i przewrażliwione mamusie na punkcie swoim dzieci. - zdjęła buty, a ja również powoli się rozbierałem. - No to co chcesz robić? - stanęła na przeciwko mnie.
- Dobrze wiesz co. - powiedziałem uwodzicielsko i wytknąłem język. Przymrużyła oczy.
- Dobrze wiesz, że ja na razie tego nie chcę. - wspięła się na palcach i dała mi buziaka. - Na dzień dzisiejszy mogę Ci zaproponować film i popcorn.
- W twoim towarzystwie zawsze.
Zachichotała.
- To idź wybrać film, są w szafce pod telewizorem. - powiedziała i poszła na lewo do kuchni. Odprowadziłem ją wzrokiem i poszedłem poszukać filmów.

*oczami Emmy*

Poszłam do kuchni i wyciągnęłam paczkę popcornu. Wrzuciłam torebkę do mikrofalówki i ustawiłam wyznaczony czas. Oparłam się o blat i myślałam. O Harrym, o mamie, o Staszku i niestety o Lucasie. Szybko wywędrowałam z tych myśli, więc zostałam na mamie. Trochę byłam na siebie zła za moje dzisiejsze zachowanie. I to jeszcze przy Harry'm... Czy te emocje, które gromadziły się we mnie cały czas nie mogły wybuchnąć troszkę później? No cóż, już nie odwrócę czasu. Wyjęłam jedzenie z pikającego urządzenia i wysypałam do miski. Usłyszałam dzwonienie telefonu - charakterystyczny dzwonek iPhon'ów. Zorientowałam się, że to mój, więc podeszłam do parapetu i spojrzałam kto dzwoni. Mama.. Ona ma, miała i będzie mieć fantastyczne wyczucie czasu. Wytarłam ręce w ścierkę i wzięłam telefon. Odebrałam. 
- Cześć mamo. 
- Cześć córcia. Wiem że jesteś pewnie zajęta... - oparłam się znowu o blat na przeciwko drzwi. - ..ale nie ustaliłyśmy w końcu jak z tym pokazem. Jesteś w ogóle chętna? 
- Tak, tak pewnie. 
- A Harry?
Nie odpowiedziałam na początku. Jak na zawołanie zobaczyłam chłopaka stojącego z 3 filmami w ręce. Gdy zobaczył że gadam przez telefon usiadł i czekał. 
- Nie wiem zapytam się go. 
- No dobra. To daj mi znać, bo z chęcią przyjmiemy jeszcze jednego modela. 
- A są jeszcze jacyś? 
- Tak, ale dla Ciebie byłoby lepiej gdybyś przyszła z nim, bo byś nie musiała mieć nikogo innego przyporządkowanego i byś na pewno czuła się przy nim swobodniej. 
- Z pewnością. 
- A jak z Joo?
- Nie wiem. Musi się ogarnąć po przeprowadzce, ale pogadam z nią jutro. 
Zapadła chwilowa cisza w słuchawce. 
- Przeprowadzce?
- Tak. Przeprowadziła się do Mike'a - jej chłopaka. 
- Rozumiem. No dobrze. To ja już wam nie przeszkadzam. Jutro zadzwonię i ustalimy szczegóły. Pokaz miałby się odbyć w piątek. 
- Okej. Słuchaj mamo... - zaczęłam i zmieniłam pozycję siadając na blacie i opierając łokcie na udach. - Chciałabym Cię przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie. Nie było.. hmm... takie jak należy. 
- Nic się nie stało skarbie. Jesteś jeszcze młoda, masz te swoje humorki. - co jak co, ale ona zawsze mnie rozumiała. - Dobrze ja kończę. Papa, kocham Cię. 
- Cześć, ja Ciebie też. 
Rozłączyła się. 
- I jak tam mama? - zapytał loczek.
- Dobrze. Pytała się czy idziesz w tym pokazie.
- A ty?
- No ja razem z Tobą bym szła. - uśmiechnęłam się.
- Gdzie ty tam ja. - przyciągnął mnie bliżej siebie i usadowił na kolanach. - No to co, który film.
Popatrzyłam na kolorowe pudełka.
- Może tą "Uprowadzoną".
- Okej. - wziął filmy i udał się do pokoju. Wzięłam srebrną miskę i również udałam się w tym kierunku. Pogasiłam światła i zapaliłam świeczkę na stoliku.
- Widzę, że atmosfera musi być. - zaśmiał się.
- No wiadomo. - usadowiłam się obok niego. Objął mnie ramieniem. Coś czułam, że ten film skończy się jak poprzedni.
___________________

Trochę krótszy, ale jest C:
Zaraz dodam niespodziankę małą. :D

20 kwietnia 2014

życzenia

Wesołych, rodzinnych świąt kochani! Dużo jajek w różnych postaciach, bogatego zająca i cierpliwości co do czekania na nowy rozdział! :*

16 kwietnia 2014

Rozdział XIII

Pechowa 13. Miejmy nadzieję, że nie będzie on zły. :p

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________



*oczami Emmy* 


Usiadłam na parapecie i wyjrzałam za szybę w oknie. Lało, że nie widać świata. Ta dzisiejsza "piękna" pogoda przyniosła swoje skutki. Wzięłam książkę Agaty Christie "I nie było już nikogo" i zaczęłam czytać. Zostało mi parę stron, które pochłonę w niecałą godzinkę. Po przeczytaniu dziesięciu stron usłyszałam dzwonek SMS w moim telefonie. Niechętnie wstałam spod jasnofioletowego koca do szafki nocnej przy łóżku, gdzie ładowało się białe urządzenie. Odblokowałam ekran i przeczytałam wiadomość. 


"Od nieznany: Hej, spotkamy się dzisiaj? :* Harry xoxo"

Usiadłam na chwilkę na łóżku i zastanawiałam się skąd ma mój numer, ale przypomniało mi się, że napisałam mu na kartce gdy brał rano prysznic. Popatrzyłam w stronę okna. Nie mam za bardzo chęci wychodzić w taką pogodę, a poza tym miałam pomóc Joo. 

"Z chęcią, ale dzisiaj pomagam przyjaciółce z pakowaniem się." 

Odłączyłam telefon i wróciłam na poprzednie miejsce. Zawinęłam nogi i zdążyłam wpisać Harry'ego do kontaktów gdy przyszła odpowiedź. 

"Od Harry: Do wieczora się wyrobisz. :) A gdzie jedzie?"

"Wyprowadza się." 

Odpisałam automatycznie. Mike miał przyjechać po nią o 19, więc wieczór miałam wolny. Dziwnie mi było z myślą, że będę teraz mieszkać sama. Jakoś tak będzie.. pusto... Obiecałyśmy sobie, że nadal będziemy się spotykać i w ogóle. Jednak to nie będzie to samo. Czasem będzie przyjeżdżać do mnie na noc jak za starych dawnych czasów. Z myśli wyrwał mnie dzwonek telefonu. 

"Od Harry: Pokłóciłyście się?" 

Joo wparowała do mnie do pokoju. 
- Pomożesz mi? - zapytała. 
- Pewnie. Zaraz do Ciebie przyjdę. 
Zamknęła drzwi spokojniej niż to zrobiła przed chwilą. Odpisałam. 

"Nie, nie pokłóciłyśmy się. Idę jej pomóc, jak skończymy to zadzwonię do Ciebie i ustalimy."

Potem przyszła tylko krótka odpowiedź "Ok". Odłożyłam telefon i pokierowałam się do pokoju obok. Weszłam. Moja przyjaciółka siedziała na podłodze przy łóżku odwrócona tyłem do drzwi. W okół siebie miało pełno ciuchów, a przed sobą walizkę. Odwróciła się w moim kierunku i uśmiechnęła. Chyba była szczęśliwa. Chyba tego właśnie chciałam. Tak. Na pewno chciałam jej szczęścia. Usiadłam na łóżku. 
- Ale masz syf w pokoju. - stwierdziłam. 
- Nie jest źle. Myślałam, żeby zostawić parę ubrań, jak czasem będę chciała wrócić czy coś... 
- Pewnie. Pamiętaj, że zawsze jesteś mile widziana. - uśmiechnęłam się do niej. 
- Nie będzie Ci smutno i samotnie?
Westchnęłam. 
- I tak mało czasu będę spędzać. Teraz te szkolenia.. A dalej to się zobaczy. Nie martw się na zapas. Mam Ciebie, Harry'ego. Może jutro pojadę do mamy. 
- Uuu widzę, że jakieś plany rodzinne podejmujesz. 
Popatrzyłam na nią pytająco. 
- O mamie mówię, nie o Harry'm. - powiedziała, a ja zmrużyłam oczy. Zaśmiała się. 
- No przecież wiem. Chodziło mi żebyś sprecyzowała jaśniej. 
- No bo tak nagle z mamą chcesz się spotykać. Coś się stało? 
- Nie.. Tak po prostu dawno z nią nie gadałam i się dzisiaj odezwała. Nie wiem czy nie będzie chciała, żebyśmy czasem nie poszły w pokazie. 
- Ma przecież agencje modelek. Nie może wziąć z nich? 
Uśmiechnęłam się. 
- Ma na razie początkujące, a jak to ona mi powiedziała, zacytuję: "Ona woli profesjonalistki." 
Zaśmiałyśmy się obie. 
- Dobra, zacznijmy pakować. 
Na wspólnym pakowaniu, śmianiu się jak rzadko, zleciało nam dobre 1,5 godziny. 
- Mike po Ciebie przyjedzie za pół godziny.
- Wiem, zaraz pójdę się ubrać, jakoś normalnie. 
Spojrzała przez okno. Los chciał żeby się wypogodziło. Teraz nie usprawiedliwię swojego lenia złą pogodą. 
- Spotykasz się dzisiaj ze swoim Romeo? - wybił mnie głos Joo.
- Co? Nie. Nie wiem. Chyba tak. Coś chciał się spotkać, ale sama nie wiem czy chcę. Jakoś dzisiaj nie mam humoru wychodzić z domu.
- Dobrze Ci zrobi wyjście. - uśmiechnęła się do mnie. - Ucieszy się. Widać, że cholernie mu na Tobie zależy.
- Wiem.. - przeszłam się wzdłuż pokoju i rozległ się dzwonek domofonu na dół. Popatrzyłyśmy po sobie i Joo, zbiegła przeskakując przez ogromną walizkę. Też zeszłam na dół tylko nieco wolniej. Oparłam się rękoma, o blat na wysepce kuchennej.
- Halo? - powiedziała. - Ymm... Wiesz mam jeszcze 30 min, ale wejdź zniesiesz mi walizkę. - Rozłączyła się i otworzyła drzwi do klatki i do mieszkania a sama popędziła do łazienki obok, pakując swoje kosmetyki. Ehh.. Nie łatwo będzie się przyzwyczaić do braku jej obecności. Usłyszałam jak ktoś wchodzi wychyliłam się lekko i napotkałam wysokiego blondyna o czekoladowych oczach. Pierwsze spotkanie z nim.. Przywitać się pierwsza czy poczekać aż odezwie się pierwszy? Wybawiła nas Joo, wchodząca do pokoju już ubrana.
- Cześć. - dała mu buziaka. - zaraz przyjdę pójdę się dopakować do góry. Usiądź. - wbiegła po schodach.
- Hej. - odezwałam się kiedy siadał na oparciu kanapy. - Chcesz coś do picia? Soku, wody?
- Poproszę soku.
Nalałam mu i wzięłam podkładkę na szklankę. Nie mam tutaj taty Joo, więc postanowiłam przejąć jego obowiązki. Rzuciłam podkładkę na szklany stół i położyłam naczynie z piciem już nieco delikatniej. Stanęłam na przeciwko niego. Uśmiechnęłam się i powiedziałam łagodnie.
- Jestem Emma, najlepsza przyjaciółka Joo, jakbyś nie wiedział. - odwzajemnił uśmiech i wstał.
- Tak wiem, opowiadała mi dużo o Tobie.
- Oo jak miło. - wyciągnęłam do niego rękę w celu powitania lekko uścisnęłam, puściłam i przybrałam nieco poważniejszy ton. Pokazałam na niego palcem wskazującym.
- Joo to wspaniała dziewczyna. Jak ją skrzywdzisz to dostaniesz patelnią teflonową w głowę.
Na jego twarzy zauważyłam lekkie przerażenie. Zaśmiałam się.
- Żartuje. - odetchnął z ulgą. - ale to nie zmienia faktu, że jesteś pod obserwacją. - zrobiłam gest palcami który mówił właśnie o tej "obserwacji". Stanęłam na swoim poprzednim miejscu przy blacie. Usłyszałam dreptanie przyjaciółki po schodach. Popatrzyła na mnie i na dalej lekko przerażonego Mike'a.
- O czym gadacie? -zapytała.
- A o tym i o tamtym. - wyprzedziłam go z odpowiedzią.
- Okej... - zwróciła się do chłopaka. - pomożesz mi znieść walizkę?
Kiwnął głową na znak zgody. Poszli do góry i wrócili z wielką walizką cicho się śmiejąc. Dziewczyna założyła buty, wzięła torebkę na ramię i do ręki beżowy płaszcz. Podeszłam do nich.
- Cześć kochana. - przytuliła mnie. - Będę tęsknić.
Zaśmiałam się.
- Przenosisz się na dwie ulice dalej, a nie poza kraj. Z tego co mi wiadomo oczywiście. - wytknęłam język.
- Zobaczymy się niedługo.
- Pewnie.
Pożegnaliśmy się. Wyszli. Zakluczyłam drzwi i odwróciłam się do nimi plecami, opierając się. Zjechała po nich po woli. Miałam wrażenie, że zrobiło się tu pusto. Zbyt pusto. Miałam ochotę wychylić głowę za okno, krzyknąć do Joo, żeby się wróciła. Łzy mi lekko pociekły po policzkach. To było takie nasze dłuższe rozstanie po paru latach. Nawet gdy mieszkałyśmy jeszcze z rodzicami, to siebie miałyśmy dosłownie na przeciwko. Z moich ust wydostał się lekki szloch. Co ja robię? Poczułam lekką wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i spojrzałam na ekran. Harry. Odebrałam.
- Halo? - powiedziałam lekko zapłakanym głosem.
- I.. - chciał coś zacząć, ale przerwał. - Co się stało? Czemu płaczesz?
- Nic. - otarłam łez z policzka.
- Przecież słyszę. Przyjechać?
- Nie. Po prostu przeżywam rozstanie z Joo. To takie pierwsze dłuższe od paru lat.
- Czyli wyszli?
Uśmiechnęłam się do telefonu.
- Tak. Masz niesamowite wyczucie czasu co do dzwonienia, bo dosłownie minutę temu wyszli.
- No widzisz. - zaśmiał się. - To jak spotykamy się dzisiaj?
- Tak. Może pójdziemy się przejść?
- Okej. To podejdę po Ciebie.
- Za 10 min.
- Ok.
- Czekam. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Założyłam Vans'y. Usiadłam przy laptopie i zaczęłam przeglądać tablicę na Facebook'u. Dużo osób zmieniło swoje statusy z "wolny" na "związku". Czyżby wakacyjne miłości? Mam nadzieję, że nie w moim przypadku. Zaczęłam myśleć o tej sprawie. Przez całe życie byłam nie łatwa do "zdobycia" przez chłopków. Za każdym razem stwierdzałam, że jak mu zależy to niech się postara. Podparła ręką głowę. Teraz on też się starał. Jednak nie zajęło mu to miesiąc, tylko niecały tydzień. Jest coś w nim co sprawiało, że mu ufałam. Ufałam mu już od początku, od naszego pierwszego spotkania i dłuższej rozmowy. Popatrzyłam na szarą ścianę naprzeciwko. O mało zawału nie dostałam od dzwonka do drzwi, który wyrwał mnie z całkowitego zamyślenia. Zamknęłam laptopa i podeszłam otworzyć.
- Halo?
- Schodzisz? - usłyszałam głos loczka.
- Tak, tak - chwilka. - odłożyłam słuchawkę i wbiegłam na górę po torebkę. Wrzuciłam szaro-miętowy portfel i telefon. Wzięłam klucze z białej komody na korytarzu. Przejrzałam się w lustrze poprawiłam ręką lekko pokręcone na dole włosy. Wyszłam i zakluczyłam drzwi. Powoli schodziłam po schodach patrząc na nie w zamyśleniu. Otworzyłam delikatnie szklane drzwi i zobaczyłam uśmiechniętą na mój widok twarz Harry'ego.
- Hej. - wspięłam się na palcach i cmoknęłam go w policzek.
- Cześć, cześć. Co ty taka bez życia dzisiaj jesteś?
- Nie wiem, tak po tym szkoleniu. W ogóle dzisiaj zobaczyłyśmy nasze kopie z liceum. Przerażająco podobne do nas z tego okresu. - próbowałam udawać lekko ożywioną, ale mi to nie wychodziło. Spojrzałam w ziemię i kopnęłam mały kamyk przed siebie. Chłopak stanął przede mną. Podniosłam oczy, a on spojrzał mi w nie prosto.
- Nie musisz przy mnie udawać, że się nic nie stało i starać się być wesoła jeżeli tak nie jest. - odgarnął mi kosmyk włosów za ucho, a ja się do niego przytuliłam. Czułam tą samą woń perfum co pierwszego wieczoru. - Nie stało się nic więcej?
Odsunęłam się kawałek od niego.
- Nie. Wszystko okej.
- Na pewno?
- Tak.
Wziął mnie za rękę i gadaliśmy o jakiś bzdurach. Trochę mnie rozśmieszył, dzięki czemu poprawił mi się humor. Usłyszałam dźwięk telefonu.
- Przepraszam. - wzięłam rękę z jego uścisku i zaczęłam szukać telefonu. Znalazłam. Spojrzał na wyświetlacz. Westchnęłam. Mama.
- Odbierzesz?
- Chyba tak. - po chwili wahania przeciągnęłam słuchawkę. - Halo?
- Hej córcia, spotkamy się dzisiaj?
- Ymm, byłyśmy umówione na jutro.
- Wiem, wiem, no ale.. dzisiaj jestem zajęta. - powiedziałam szczerze. Popatrzyłam na chłopaka.
- Mhm.. Z Joo?
Przemyślałam chwilę odpowiedź.
- Nie koniecznie.
- Mhm.. Cieszę się, że jesteś ze mną szczera. No to ja wam teraz nie przeszkadzam. Pozdrów tego ładnego chłopca obok Ciebie. Papa, zadzwoń później. - rozłączyła się. Zatrzymałam się miejscu i chwilę patrzyłam na telefon. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam moją mamę siedzącą w restauracyjnym ogródku na drugiej strony ulicy.
- Kurde.
- Co? - zapytał loczek patrząc w moim kierunku.
- Są dwie sprawy. Pierwsza - masz ładny chłopcze pozdrowienia od mojej mamy, a druga - to że siedzi właśnie tam przy stoliku.
Spojrzał w kierunku gdzie patrzyłam. Uśmiechnięta kobieta machała do nas.
- Chyba się teraz bez podejścia nie obędzie. - powiedziałam i westchnęłam.
- Chcesz tak szybko zapoznać mnie ze swoją mamą.
Popatrzyłam na niego.
- Chciałam chwilę odczekać, ale w tej sytuacji chyba nie mam wyjścia. Chodź. - wzięłam go za rękę i pociągnęłam lekko. Chwila, którą chciałam strzec jak ognia nadeszła szybciej niż się spodziewałam...  

___________________

Jak widzicie ostatnio o Emmie i Harry'm. Nie martwcie się akcja potoczy się, ale to dopiero po szkoleniu. Niech was zżera ciekawość c;
Miłego dnia kochani ;* 

11 kwietnia 2014

Rozdział XII

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________



*oczami Emmy* 

Obudziłam się i spojrzałam na zgar wiszący na ścianie. 5:10. Jezu pogięło mnie, żeby wstawać o tej? Odwróciłam się w drugą stronę i popatrzyłam na leżącego obok Harry'ego. Spał sobie smacznie, a ja po 4 godzinach snu już nie mogłam spać. Grr.. Położyłam się na drugi bok i usłyszałam jak mój telefon wibruje na szafce obok łóżka. Wzięłam go i odczytałam wiadomość.

Od Mark: "Dzisiaj o 12:00 odbędą się szkolenia. Prosimy o przybycie."

Nie mają co robić tylko o 5 napastować ludzi sms'ami. Odłożyłam telefon na poprzednie miejsce i próbowałam zasnąć. Podobno jeżeli myśli się o przyszłości to szybciej się zasypia. Jednak mój umysł zrobił skok w przeszłość. Powrócił do dnia zerwania z Lucasem, powrócił też ten żal po tym jak napisał sms'a, że ze mną zrywa zamiast powiedzieć mi to prosto w twarz. Stchórzył. Najbanalniej nie umiał mi tego powiedzieć po 5 latach bycia razem. Byłam tak strasznie w niego zapatrzona, że teraz nie umiem sobie tego wyobrazić. Nie wiem co takiego dobrego zrobiłam, że w moim życiu pojawił się Harry. On jakoś umiał mnie rozweselić, o czym przekonałam się już wciągu tych kliku dni. Skakałam tak po różnych myślach, aż dotarłam do dzisiejszego popołudniowego spotkania. Będę musiała jeszcze wrócić do domu, umyć się, przebrać i oczywiście to wszystko zrobię gdy zastanę w domu Joo. Ona pewnie też będzie chciała się ogarnąć, więc zostawała mi tylko nadzieja, że przyjedzie. Zeszłam na tory myśli kiedy zastanawiałam się w jaki sposób będą nas szkolić. Sen przyszedł potem nagle... Na szczęście...

*oczami Joo*

Obudziłam się po 8. Usiadłam na łóżku, odgarnęłam włosy do tyłu i spojrzałam na zegarek na srebnym iPhon'ie. Odebrałam wiadomość, którą dostałam:

Od Mark: "Dzisiaj o 12:00 odbędą się szkolenia. Prosimy o przybycie."

Walnęłam się na łóżko. Musiałabym się jechać ogarnąć. To może tak o 10 bym wyszła.. Przypomniało mi się o Emmie. Ona też by się pewnie chciała przyszykować. I tak przeze mnie musiała nocować u Harry'ego. Przeze mnie, albo może dzięki mnie? Nie wiadomo co się tam wydarzyło. Pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. O 10 może przed pojadę do domu. Wczoraj jeszcze wracaliśmy do Londynu. W sumie to było to dzisiaj. Leżałam patrząc się w sufit. Dzisiaj by wypadało pojechać do naszej agencji i też ją wyłączyć. Ehh, trochę szkoda mi jej było, bo osiągnęłam ona małą popularność. No cóż, nie mamy czasu a nauka też jest ważna. Spojrzałam w lewą stronę i ujrzałam czekoladowe oczy Mike'a.
- Nie śpisz? - zapytałam.
- Nie, już od dłuższego czasu. - uśmiechnął się do mnie.
- To czemu nic nie mówisz?
- Bo patrzę na Ciebie.
- Nie masz na co skarbie. Muszę zaraz wstać, bo dzisiaj mamy jakieś głupie szkolenie.
- Mamy?
- No ja i Emma.
- Aa, rozumiem.
Usiadłam na łóżku i chciałam wstać, ale poczułam rękę na nadgarstku.
- Ale już chcesz wstawać?
- Tak, niestety muszę. - nachyliłam się i cmoknęłam go w usta.
- A kiedy masz zamiar powiedzieć Emmie, że jesteśmy razem?
- Ymm... W najbardziej odpowiednim momencie.
- A kiedy on będzie?
- Kiedy ona będzie mieć dobry humor. - uśmiechnęłam się. - Zobaczymy jak po nocy u Harry'ego, może ta ich "przyjaźń" się zmieniła. - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - Teraz idę się ubrać.
Zgarnęłam po drodze torebkę i poszłam do łazienki. Ubrałam rzeczy które miałam wczoraj, lekko przemalowałam się i popsikałam dezodorantem. Przeczesałam włosy i wyszłam. Odłożyłam torebkę i wróciłam do sypialni. Mike nadal leżał.
- Ty leniu wstawaj. - zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką. Pociągnął mnie za ręce i znowu znalazłam się w łóżku. Po całował mnie.
- Chciałbym żebyś ze mną zamieszkała.
Ta propozycja mnie wybiła z rytmu. Byliśmy ze sobą parę miesięcy, ale za bardzo nikt o tym nie wiedział. Gdybym powiedziała niedługo o Miku Emmie i wspomniała przy okazji, że chcę z nim zamieszkać,to byłaby zaskoczona, że znam go (według niej) niedługo i już chcę z nim zamieszkać. Odsunęłam się od niego trochę i usiadłam.
- Wiesz.. Bardzo spontaniczna propozycja. - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie z mojej strony, już jakiś czas myślałem nad tym.
- Nie wiem Mike. Muszę to przemyśleć.
- No dobrze, ale postarasz mi się jeszcze niedługo dać odpowiedź?
- Tak. - spojrzałam na zegarek na ścianie. - A teraz muszę już iść.
- A śniadanie?
Wstałam.
- Zjem w domu. Nie martw się pogadamy później. Cześć, zamknij drzwi!
Wyszłam z sypialni i przeszłam przez korytarz, docierając do drzwi. Zjechałam windą na dół i udałam się w kierunku auta. Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam numer przyjaciółki.
- Halo? - usłyszałam jej głos.
- Cześć, zaraz będę jechała do domu, więc będę gdzieś za 20 min.
- Okej, dobra. Ja już wyszłam od Harry'ego, to wlecę po drodze do sklepu.
- Oks.
Rozłączyłam się. Weszłam do auta i odpaliłam mały pojazd. Świetnie. Korek. Postanowiłam przemyśleć ważną sprawę - czyli jak powiedzieć o tym wszystkim Em. Mogłabym jej powiedzieć zaraz w domu, ale też może po szkoleniu? Z drugiej strony może być wkurzona po nim. Wiem! Najlepszym rozwiązaniem będzie, jak pojedziemy do agencji i tam z nią porozmawiam, a jak to już pomyślę później albo będę improwizować. Wyjechałam z korka i przejechałam przez skrzyżowanie. Skręciłam w lewo i reszta drogi poszła już szybciej.

*oczami Emmy*

Weszłam do sklepu i wzięłam koszyk. Zrobiłam w głowę małą listę zakupów i przeszłam się pomiędzy regałami w poszukiwaniu produktów. Gdy wszystko znalazłam podeszłam do kasy. Stanęłam do jednej z kolejek. W rządzie obok dostrzegłam wzrokiem Lucasa z.. najprawdopodobniej z nową dziewczyną. Zarzuciłam włosy i odwróciłam się w celu rozpakowywania rzeczy na taśmę.
- Cześć Emma! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się.
- O hej Lucas. Nie zauważyłam Cię. - powiedziałam lekko go ignorując. Widziałam kątem oka jego mierzący mnie wzrok. W końcu odezwał się ponownie.
- Jak tam u Ciebie? Coś się zmieniło? - widziałam to jego zaciekawienie. Już wiedziałam o co mu chodziło. Widział pewnie, że po rozstaniu się trochę załamałam.
- U mnie w porządku, a zmieniło się o wiele więcej niż myślisz. - uśmiechnęłam się do niego trochę fałszywie i odwróciłam się w kierunku kasjera, który zaczął kasować moje produkty. Zapłaciłam, włożyłam rzeczy do siatki i wyszłam. Jejku, że akurat jego musiałam spotkać. Nie wątpię, że go będę czasem spotykać, mieszkamy na tym samym osiedlu, ale akurat wtedy kiedy mam dobry humor musiał się on zjawić. Ten który zaraz mi psuje na strój. Poszłam w kierunku bloku z mieszkaniami dwupoziomowymi. Większość budynków tutaj było tak zbudowanych. Weszłam do klatki i nacisnęłam guzik od windy. Czekając parę minut postanowiłam jednak pójść schodami. Weszłam na 3 piętro i zrobiłam alarm dzwonkiem do drzwi mieszkania.
- No już idę. - usłyszałam głos przyjaciółki. - O cześć.
Uśmiechnęłam się do niej.
- Co taka radosna jesteś? - zapytała.
- Ja? Radosna? Czemu niby? - byłam szczęśliwa, nie radosna jednak chciałam na razie nic nie mówić Joo, o mnie i o Harry'm. Nie wiadomo ile to potrwa, ale miałam nadzieję, że nie krótko tak jak większość jego związków, o których słuchałam kiedyś w jego opowieściach o sobie.
- No widzę. Gadaj.
- Co mam mówić? - zapytałam z udawanym zdziwieniem.
- Wszystko! - krzyknęła szczęśliwa.
- Coś dzisiaj ty jesteś za szczęśliwy. Mów ty. - Jo usiadła na kanapie, a ja na boku sofy.
- No co u mnie się stało, nic wszystko tak jak zawsze. - popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem. Czyżbym czegoś nie wiedziała? - Ehh, dobra widzę że masz dobry humor, a więc...
- A więc? - przeciągnęłam motywując przyjaciółkę do wypowiedzenia się.
- Pamiętasz tego kolegę o którym Ci mówiłam? - znów pytający wzrok. - no ten z którym wczoraj w Starbucks'ie byłam.
- No coś kojarzę.
Wzdychnęła i powiedziała na jednym wdechu.
- On ma na imię Mike i chodzę z nim od ponad 2 miesięcy. A wiesz co jest najlepsze?
Oszołomiona tym co mi powiedziała wydukałam.
- C-co?
- On chce żebym z nim zamieszkała. - popatrzyła na mnie. - przepraszam, że Ci o tym wcześniej nie powiedziała, ale nie umiałam.
- Jak nie umiałaś znamy się od 18 lat. - patrzyłam na nią i nie dowierzałam.
- Naprawdę Cię przepraszam, ale nie myślałam, że to będzie coś większego.
Pokiwałam głową.
- I co chcesz się do niego przeprowadzić?
- Nie wiem. - opuściła wzrok. Chciałam z Tobą to przedyskutować, bo sama nie wiem co zrobić.
- Rozumiem. Ja chcę tylko twojego szczęścia, więc jeżeli uważasz, że on jest tym, który zasługuje na Ciebie, to zrobisz to co Ci podpowiada serce. - spojrzała na  mnie i uśmiechnęłam się do niej, aby dodać jej otuchy. - Przy okazji.. Jeżeli jesteśmy już w takim temacie. - spuściłam wzrok na swoje nogi. - to ja też z kimś jestem. I tym kimś jest..
- Harry? - przerwała mi.
- Tak. - spojrzałam na nią, a ona zerwała się i mnie przytuliła.
- O jejku nie wiesz jak się cieszę! To wspaniale! Czyli miałam rację, że to nie tylko kolega.
- Nie! Ja nie jestem z nim długo. Może z... - wzruszyłam ramionami. - z 10 godzin? Tak około.
- Łoo, to młody związek.
Spuściłam znowu wzrok.
- Byłby dłuższy gdyby nie jedna osoba. - Przegryzłam wargę. - No dobra, pora się szykować.
Poszłam do góry do pokoju i otworzyłam szafę. Dzisiaj było pochmurno i wietrznie. Wzięłam odpowiednie rzeczy i poszłam do łazienki. Szybki prysznic, umyłam włosy, wysuszyłam i wyprostowałam. Ubrałam się i lekko pomalowałam. Wyszłam z łazienki. Joo, siedziała już ubrana i pisała coś na telefonie.
- Idziemy? - zapytała o spojrzała na mnie. Kiwnęłam głową. - Dowiedziałam się już, że oni mają tam dla nas jakieś stroje, bo będzie też takie szkolenie fizyczne.
- O nie. - jęknęłam. - Pewnie sztafeta i biegi krótkie, jak nie długie.
- Nie rozumiem czemu się przyjmujesz. Jeździłaś w szkole zawsze na zawody, miałaś jedne z najlepszych czasów. O co chodzi? - zapytała zdziwiona
- Zwróć uwagę, że nie biegałam już parę lat.
- Ale codziennie biegasz.
- Aj tam. Dobra nie ważne, jedźmy, ale daj mi moje klucze. - wyszłyśmy z domu po czym wrzuciłam klucze do torebki. - Prowadzisz?
- Mogę. - poszłyśmy w kierunku auta na parkingu.
Wsiadłyśmy i ruszyłyśmy w stronę centrum. Nienawidzę Londyńskich korków. Ciągną się nie raz kilometrami, a naprawdę szybciej można się dostać pieszo, wolnym krokiem.
- Nie wiem co zrobić. - z myśli wyrwała mnie Jo.
- Z czym? - zapytałam zbita z tropu.
- No z tą przeprowadzką.
- To już twoja decyzja, mówiłam Ci - zrobisz tak jak uważasz. Ja chcę żebyś była szczęśliwa, więc na mnie nie patrz. - uśmiechnęłam się do niej motywująco.
- W tym problem, że ja nie wiem co chcę. Z jednej strony czemu nie? Przeprowadziłabym się do niego, a z drugiej nie chcę Ciebie zostawiać. - ruszyła kawałek.
- To w tym jest problem. Nie chcesz mnie samej zostawić. - zaśmiałam się. - mówiłam Ci przed chwilą na mnie nie patrz. Masz już prawie 20 lat, nie jestem twoją matką. Wyprowadziłaś się raz z domu, to możesz zrobić to drugi raz.
- A jak zerwiemy?
- To wyprowadzisz się kolejny raz. Do mnie. - wyszczerzyłam się.
- A jak, załóżmy że wyprowadzisz się do Harry'ego?
- A jak, a jak. To będziemy myśleć. Wynajmiesz coś, a poza tym wątpię żebyście zerwali. - popatrzyła na mnie pytająco.
- Czemu wątpisz?
- Bo widać, że Cię kocha. Nie każdy facet miałby tyle cierpliwości do dziewczyny, która ukrywała ich związek przez swoją najlepszą przyjaciółką.
Zapadła cisza. Powoli poruszałyśmy się do przodu w kierunku skrzyżowania. Jak je przejedziemy droga pójdzie nam ładnie.
- Masz mi to za złe, że nie powiedziałam Tobie o tym wcześniej? - zapytała.
- Nie. I tak bym się w końcu dowiedziałam. Poza tym rozumiem Ciebie. Znając w części przeszłość Harry'ego i długość jego poprzednich związków, nie chciałam mówić Ci tego od razu, bo nie wiadomo ile to potrwa. Ale chciałabym, żebyś na razie tego nikomu nie mówiła. Zwłaszcza moim rodzicom.
- Pewnie nie ma sprawy. Cieszę się, że się na mnie nie wkurzyłaś za to.
Popatrzyłam na nią.
- Czy ja kiedykolwiek wkurzyłabym się na Ciebie w sprawie w której Ciebie rozumiem?
- Nie.
- No właśnie. -zaśmiałyśmy się obie i przejechałyśmy przez skrzyżowanie.

*oczami Joanny* 

Usiadłyśmy wygodnie na kanapie w sali w której miała odbywać się pierwsza część szkolenia. W sumie miała trwać ona do czwartku, czyli cały tydzień. Ehh...
Ludzie powoli zbierali się do wielkiego pokoju. Nie sądziłam, że w tej agencji pracuje tyle osób. Sekretarki, księgowe, szpiedzy i inni. Wybiła 12:00 i drzwi zamknęły się co oznaczało, że chyba wszyscy są. Jako ostatni weszli szefowie firmy czyli cztery osoby - Mark, Dawid i jakieś dwie kobiety.
Jako pierwszy zaczął mówić Mark.
- Witamy was na kolejnym szkoleniu. Przeprowadzimy je trochę inaczej niż ostatnio. Na początku chciałbym wam przedstawić nasze dwie nowe pracownice. - pokazał na nas ręką, a my wstałyśmy i się uśmiechnęłyśmy do wszystkich. - Dziewczyny będą u nas pracować na okres wakacji, ponieważ razem postanowiliśmy się zająć zleceniem z córką pani Deblerne i Andersonem, które one otrzymały w swojej firmie. Wracając do szkolenia. Najpierw zrobimy ogólne tak jak zawsze. Później podzielimy się na dwie grupy - osób pracujących w biurze i zajmujących się sprawami w terenie. Angela i Sara zajmą się pierwszą grupą, a ja z Dawidem drugą, jednak ta część nastąpi dopiero jutro. Codziennie spotykać będziemy się o 12. Dzisiaj porozmawiamy o zasadach panujących tutaj i... - zaczął mówić.
 Dwie i pół godziny dłużyły się nie miłosiernie. Dobry czas na przemyślenia. Jednym uchem słuchałam ich a w myślach rozważałam. Nad czym innym jak nie przeprowadzką? Dla Emmy to jest obojętne. Miała rację. To mój wybór czy się wyprowadzę, czy nie a jej mogę się jedynie zapytać czy to nie będzie miała z tym problemu. Mam gorsze problemy niż nastolatka. Za parę tygodni stuknie mi dwudziestka, a ja rozmyślam nad przeprowadzką dla której nie mam argumentów, żeby się nie zgodzić. Popatrzyłam na czwórkę osób stojących na środku. Podejrzewam, że te dwie tajemnicze kobiety były żonami Marka i Dawida. Teraz brunetka o imieniu Angela zaczęła tłumaczyć wypełnianie jakiś formularzów lub ankiet. Nie wiem co to było, ale po rozdaniu ich przez jej koleżankę, czarno na białym było napisane, że to ankieta. Nigdy nie lubiłam ich. Nie wiem nawet sama czemu. Kiedy wszyscy dostali swój egzemplarz poproszono nas o rozwiązanie. W skrócie mówiąc - ankieta o nas. Nie wiem czy to nawet tak można nazwać, bardziej chcieli zdobyć informację żeby zaktualizować dane w systemie i przy okazji dowiedzieć się kto był, a kto nie. Nagle do pokoju weszły dwie dziewczyny. Oby dwie wysokie. Brunetka i blondynka. Może o dwa lata młodsze od nas. Pewnie pracują dorywczo, pomiędzy 1, a drugą 2 klasa liceum. Poszły po kartki z pytaniami i usiadły. Popatrzyłam chwile na nie. Ludzie szeptali wokół, a szefostwo robiło coś przy komputerach.
- Przerażająco podobne do nas jeszcze dwa lata temu. - odezwała się Emma.
- Też właśnie o tym pomyślałam, możemy siebie zobaczyć w wersji z przed paru lat.
- No.. Jednak człowiek z biegiem lat się zmienia. - wzdychnęła, a ja pomachałam potwierdzająco głową. Zabrałyśmy się wspólnie za rozwiązywanie ankiet.  Spojrzałam na zegarek. Ten cały wykład trwał dwie godziny. Wow, a ja myślałam, że czas się dłużył. Dawid wstał i poinformował nas wszystkich, że po zakończeniu wypełniania ankiety, można oddać i wyjść.
Zaznaczyłyśmy parę kratek, podpisałyśmy się wypełniłyśmy parę luk i oddałyśmy. Podeszłyśmy do biurka i usłyszałyśmy rozmowę kobiet z dziewczynami.
- Alice, Natalie czemu się spóźniłyście? Przegapiłyście cały wykład. Rozumiem, że jesteście młode, ale wasze spóźnianie się nie jest mile widziane.
- Przepraszamy. - odezwała się brunetka. Kompletnie przypominała mi Emm. Też zawsze pierwsza zabierała głosu. - Trzeba przyznać, że to nasza wina. Zaspałyśmy a z powodu korków, trochę nam zeszło na dojazd.
- No dobrze. Więc.. - dalej nie usłyszałyśmy, bo Mark zaczął do nas mówić.
- Chcecie kontynuować śledztwo podczas szkolenia czy wolicie zrobić przerwę? To jest taki czas kiedy właśnie pracownicy jak nie chcą nie muszą zajmować się pracą.
- Możemy coś zrobić. - odezwała się Emma. - A co wiecie gdzie jest Anderson?
- Dzisiaj są te urodziny jego córki, a on nadal nie kupił prezentu, więc możecie tylko zdać się na swój babski instynkt i poszukać w sklepach, w których znalazłby coś dla 18-latki.
- Mhm.. Zobaczymy. Przejedziemy się dzisiaj gdzieś i wieczorem damy wam znać.
- Musimy odkryć po co mu córka pani Deblerne.
- Jak to po co? Dla pieniędzy. - zaczęła, a ja postanowiłam skończyć.
- Jej matka to wielki przedsiębiorca, a ojciec ma firmę nagraniową, czyli mają kasę, a on pewnie prędzej czy później zażąda od nich okupu za córkę. Warto byłoby się skonsultować z jej mamą, żeby się dowiedzieć, czy już się z nią nie komunikował.
- Dobry pomysł, zatelefonujemy dzisiaj do niej.
- Nie, pojedziemy zaraz do nich. Lepiej dowiedzieć się osobiście, a poza tym wydaję mi się że do nas pani Julia będzie mieć większe zaufanie, jako do kobiet. - przyjaciółka uśmiechnęła się do nich.
- Okeej...- powiedział przeciągle Dawid.
- To do usłyszenia. - powiedziałam i obróciłyśmy się na pięcie.
- Widziałaś ich zmieszanie. - zagadała do mnie jak weszłyśmy do auta.
- Haha, tak. To było piękne! - odpaliłam i ruszyłyśmy na obrzeża Londynu.

08 kwietnia 2014

Rozdział XI

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________

*oczami Emmy*

- To co jakiś film? - zapytał się loczek.
- No dobra. - podeszłam bliżej niego do regału gdzie trzymał filmy. - To jaki?
- Titanic?
- Za smutny.
- Któraś część Paranormal Activity?
- Za straszne.
Popatrzył na mnie.
- Przy mnie nie musisz się bać. - wyszczerzył się, a ja przewróciłam oczami. - No okej. 3 metry nad niebem?
- Chcesz, żebym się poryczała?
- Jak chcesz to płacz. - wzruszył ramionami. Spojrzał na mnie. - Nie wiem czemu na nim się tak łzy u was ulewają.
- Jesteś facetem nie zrozumiesz.
- To mi wytłumacz. - stanął na przeciwko mnie i czekał.
- Ehh, co tam masz dalej?
- Nie będę Ci wymieniał każdego filmu. Może powiedz jaki gatunek.
- Nie wiem. Mówiłam Ci już ty wybierz.
- To weźmy może komedie?
- Nie wiem jak chcesz. W sumie może obejrzałabym jakiś horror.
- Kobieto zdecyduj się.
- No jejku moja wina, że kobieta zmienną jest? - wystawiłam język w jego kierunku.
- Ej, nie drocz się, bo wylądujesz pod prysznicem. - zagroził śmiejąc się.
- Nie boję się Ciebie. - zaczęłam się śmiać. Rzucił mnie na stojącą obok kanapę i zaczął łaskotać.
- Harry! Przestań! - piszczałam.
Wspiął się nade mną na rękach.
- Nadal się mnie nie boisz?
- Tak. Ale mnie nie łaskocz. - zaśmiałam się. Nasze twarze były blisko. - Emm, to co z tym filmem. - chciałam przerwać ten niezręczny moment, który zapanował. Niby też mi się podobał, ale nie chciałam żeby to widział. Znamy się parę dni, niech chwilę zwątpi nad moimi uczuciami do niego.
- No właśnie. - wstał i podał mi rękę, żebym również mogła się podnieść. - nie wiem co mogłoby Cię zadowolić.
- Ejj. - dźgnęłam go w bok. - nie rób ze mnie jakiejś kłopotliwej. Mówiłam, że przecież mogłam iść do jakiejś ko..
- Ale nie o to mi chodzi. - przerwał mi. - dobra, nie ważne.
- Może zostańmy przy tym Paranormal Activity. - powiedziałam i wzięłam pudełko z piątką.
- Jesteś pewna? Nie będziesz się bać? - uśmiechnął się w moim kierunku.
Odwróciłam się do niego.
- Przy Tobie? Nigdy. - wyszczerzyłam się.
Wziął ode mnie opakowanie z płytą i odpalił. Ja usiadłam wygodnie na kanapie. Na początku nie było tak źle, aż do momentu kiedy blondynka zajęła cały kadr i nagle zniknęła na skutek pociągnięcia za nogi.
- Aaa!- krzyknęłam i o mało zawału nie dostałam, a Harry śmiał się ze mnie w najlepsze. Spojrzała rozwścieczona na niego. - Z czego się śmiejesz? To nie było śmieszne.
- Nie wątpię. - patrzył na mnie powstrzymując się od śmiechu.- Ej nie złość się. - poczułam jego rękę na moim udzie.
- Nie złoszczę się tylko smutno mi, że się ze mnie śmiejesz. Ciekawe jaka była twoja pierwsza reakcja gdy to obejrzałeś.
- Wolałabyś nie wiedzieć.
- A wiesz, że chciałabym? - uśmiechnęłam się. - Obejrzyjmy ten film do końca i idźmy spać. - oparłam się plecami o sofę. Widziałam jak kładł rękę za mnie. Ah, te gesty. Postanowiłam nic nie mówić. Było już późno. Siedzieliśmy tak, aż film się skończył. Pod koniec kiedy była ostatnia scena przebudziłam się. Było mi niezmiernie wygodnie. Po chwili zorientowałam się jak leżę. Głowę miałam na torsie loczka, a on obejmował mnie ręką. Chciałam wstać, ale tak jakoś mi było wygodniej. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Podnosiłam się i popatrzyłam przed siebie, przecierając oczy. Poszukałam wzrokiem białego iPhon'a. Wzięłam odblokowałam go i weszłam w wiadomości.

Od Joo: "Hej, jak tam? :)" 

Odpisałam od razu, ale powoli bo jedną ręką. 

"A jak ma być? Jestem u Harry'ego." 

Zdążyłam się oprzeć o siedzenie, a tu następny sms.

Od Joo: "Uuu, to ja nie przeszkadzam c:" 

Przewróciłam oczami i odpisałam już dwoma rękoma:

"Weź przestań. Mówiłam Ci już coś na ten temat. A co do przeszkadzania to jak już to tylko w spaniu."

Odpowiedź na tą wiadomość już nie przyszła. Odłożyłam telefon i popatrzyłam na Harry'ego. 
- Coś się stało?- zapytał.
- Nie nic. - uśmiechnęłam się lekko, ledwo przytomna. 
- To dlaczego się tak patrzysz? 
- A nie mogę? 
- Oczywiście, że możesz. - uśmiechnął się do mnie. - Nie jesteś zmęczona? Może chcesz już iść spać?
- W sumie poszłabym. Gdzie mam spać? 
Zobaczyłam zakłopotanie na jego twarzy. Chyba nie przemyślał tej sprawy. 
- No ten. Ze mną na górze. - powiedział, przeczesując ręką loczki. 
- Co? - popatrzyłam na niego. 
- No tej kwestii nie przemyślałem. Chyba się nic nie stanie co nie? 
Przymrużyłam oczy i popatrzyłam na niego. 
- Sam musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie.  - zapadła chwila ciszy. - Dobra chodź. 
- Wiesz, zawsze mogę się przespać na kanapie. 
Wstałam i popatrzyłam na niego. 
- Nie wydurniaj się chodź. 
Wstał i poszedł, a ja za nim. Szłam po korytarzu w dużym nowocześnie urządzonym mieszkaniu. Białe lub szare ściany i białe panele. Moje ulubione połączenie. Doszliśmy na koniec korytarza i otworzył drzwi do sypialni. Zapalił światło. 
- No to ten.. Witam u mnie. 
- Ładnie. - uśmiechnęłam się pół przytomna. Podszedł do szafy i zaczął coś w niej szukać, a ja usiadłam na łóżku, sprawdzając powiadomienia na telefonie. 
- Trzymaj. - podniosłam twarz i dostał z bluzki. - Raczej nie wygodnie będzie Ci się spało w spódniczce. - popatrzyłam na siebie. Faktycznie byłam ubrana w spódnice.
- Aa, no tak. - wstałam z łóżka i odłożyłam telefon na szafkę nocną. - Gdzie łazienka?
- Na lewo i prosto. 
- Dzięki. 
Wyszłam z pokoju zamykając za sobą delikatnie drzwi. Skręciłam w lewo i poszłam kawałek prosto do drzwi. Weszłam i prze kluczyłam. Spojrzałam na czarno-białą ładną łazienkę, a potem na swoje odbicie w lustrze. Jejku jak ja wyglądałam. Jak 100 nieszczęść zebranych w jedną całość. Trochę poczochrane włosy i byłam blada jak ściana. Zwinęłam włosy i założyłam z tyłu za koszulkę, żeby ich nie pomoczyć i przemyłam sobie twarz po czym wytarłam ją w ręcznik. Usiadłam na brzegu wanny i zdałam sobie sprawę, że jestem leniem do kwadratu. Nie chciało mi się nawet przebrać w bluzkę. Ślimaczym tempem zdjęłam spódnicę, bluzkę i założyłam przyduży t-shirt Harry'ego. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jakbym założyła na siebie namiot. No cóż. Przynajmniej mi tyłek zakrywa. Złożyłam rzeczy i wyszłam. Zamknęłam za sobą drzwi i odwracając się zderzyłam się z kimś. Rzeczy wypadły mi z rąk, a nasze twarze się zderzyły. Najpierw nie wiedziałam o co chodzi, jak widać chłopak również był oszołomiony.  Jednak po chwili jakby wszystko się wyjaśniło i byłam sama w szoku, że właśnie.. Całuje się z Harry'm. "Kuźwa dziewczyno ogarnij się znacie się parę dni!" - skarciłam się w myślach. Oderwała się do niego i czułam lekkie zarumienienie na policzkach. Na szczęście było ciemno. 
- Ymm.. Przepraszam. - powiedziałam. 
- Przestań mnie przepraszać, bo nie masz za co. - zobaczyłam z ciemności jego uśmiech. 
- Wcale nie mam, a za to przed chwilą?
Nachylił się do mojego ucha i szepnął:
- Za to tym bardziej nie powinnaś mnie przepraszać. - nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Wyminęłam go i poszłam dalej. Weszłam na oświetloną część korytarza Dogonił mnie, złapał za nadgarstek i przyciągnął lekko do siebie.
- Dlaczego nie chcesz dać nam szansy? - zapytał. Odsunęłam się od niego trochę i skrzyżowałam ręce na klatce. 
- Jakim nam Harry? Znamy się kilka dni. Nawet nie do końca. 
- To daj mi się lepiej poznać. - zrobił krok w moją stronę, a ja znowu w tył. 
- Żeby poznać dobrze człowieka to trzeba spędzić z nim trochę życia, mieć jakieś wspólne wspomnienia. 
- Wiem. - zrobił znowu krok ku mnie, a ja znowu w tył. I ściana. Świetnie. Teraz to już nie ucieknę. 
- Co Ci zależy? 
- Nie. Na czym? 
Zaśmiał się. 
- Nawet nie wiesz o co mi chodzi, a już mówisz nie. 
- Wyprzedzam Cię z odpowiedzią. - popatrzyłam w bok szukając wyjścia do ucieczki. Położył rękę na ścianie torując mi drogę. 
- To powiedz mi dlaczego nie.
- Ale co dlaczego nie?
- Dlaczego nie chcesz być moją dziewczyną. 
Popatrzyłam na niego jak osioł. Zbiło mnie z tropu. 1 w nocy, a on mi z takimi tekstami wyjeżdża. Nie wiedziałam za bardzo co odpowiedzieć. 
- Nie może jutro rano porozmawiać?
- Nie.. - powiedział i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. - To powiesz mi dlaczego?
- Boo... - zaczęłam i szukałam jakiejś odpowiedzi. - boo... sama nie wiem.. 
- No właśnie. To co Ci zależy spróbować? 
- Loczku, związek to nie zupa żeby go próbować. Tu chyba powinno czuć się coś więcej. 
- Nie wiem jak ty, ale ja czuje. 
Wzdychnęłam. Cały czas byłam przeciwniczką tego "związku", a tak naprawdę jakby pomyśleć też coś czułam. I to nie była przyjaźń, czy zupa.. Nie wiem nawet sama. 
- Daj mi to przemyśleć. 
- Dobra. - opuścił rękę i otworzył drzwi wpuszczając mnie do środka i lekko dotykając moich pleców. Pod jego dotykiem poczułam przyjemny dreszcz. Co się ze mną dzieje? Zamknął drzwi i stanął. Usiadłam na łóżku i popatrzyłam na niego. 
- Czemu się na mnie patrzysz? -zapytałam.
- Nie można? - uśmiechnął się łobuzersko. Albo mi się wydaje, albo mnie przedrzeźniał. Przymrużyłam oczy. - podziwiam, że wyglądasz lepiej w tej bluzce niż ja. 
Uśmiechnęłam się i zaśmiałam. 
- Idź spać. - powiedziałam nadal mając podniesione kąciki ust. Może jego propozycja nie była zła? Może ja miałam cały czas jakieś schizy przed nowym związkiem z powodu Lucasa? Odgarnęłam kołdrę, położyłam się i przykryłam. Chłopak zrobił to samo co ja, tylko wpierw zgasił światło. 
- Dobranoc. - powiedziałam.
- Dobranoc, dobranoc. 
Leżałam na boku, odwrócona do niego tyłem i cały czas myślałam o jego pytaniu. "Dlaczego nie?" Dręczyło mnie cały czas. Nie miałam uzasadnionego powodu co chyba dawało mi odpowiedź. 
Obróciłam się w jego kierunku.
- Harry, śpisz? 
- Nie. - powiedział prawie przez sen. Był odwrócony do mnie plecami. Położyłam rękę wzdłuż jego bicepsa i oparłam brodę. 
- Teraz tak sobie myślałam...
- Nad czym? - zapytał zaciekawiony. - nie chciało Ci się spać?
- Chciało, ale jak na razie nie. Tak więc myślałam, że się zgadzam. 
Odwrócił się na drugi bok i podparł głowę ręką. Usiadłam po turecku. 
- Na co? - uśmiechnął się. 
- Noo, żeby być twoją dziewczyną. - również się uśmiechnęłam. 
- Na prawdę? - zapytał trochę chyba nie dowierzając, ale banan mu z twarzy nie schodził.
- Tak. 
- To chodź tu do mnie. - wyciągnął ręce, a ja położyłam głowę na jego torsie. 
- A tobie się przypadkiem nie chciało spać? - zapytałam. 
Zaśmiał się lekko. 
- Mam najlepszą dziewczynę o jakiej nawet by mi się nie śniło. Już mi się raczej nie chce spać. 
Zachichotałam. 
- Ale mi tak, więc już dobranoc. - przytuliłam się do niego, a sen sam przyszedł szybko. Obym nie żałowała dzisiejszej decyzji. 



03 kwietnia 2014

Rozdział X

Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
______________________________________

Usiadłam. Jezu... Ja? Ja mu się podobam? Nie dochodziło to do mnie. Znamy dosłownie pare dni, a on wyskakuje mi z takim tekstem, jednak gdy mi to powiedział poczułam w środku, tak jakby... Radość? Nie umiem nazwać tego uczucia, ale napewno to nie było nic nie pozytywnego. Harry również mi się troche podobał. Jego brązowe loki, zielone oczy.. I ten uśmiech. Przypominając sobie jego wygląd automatycznie moje kąciki ust poszły do góry. "Przestań!" - skarciłam siebie w myślach. - "Rusz dupe do góry i zacznij się ubierać, bo on tam na Ciebie czeka!". Zaczęłam się rozbierać. Zdjęłam sukienke i ubrałam się w moje rzeczy. Odwiesiłam na wieszak obok drugiej. Obie były śliczne. "Dobra.. Biore obydwie." Wyszłam z przymierzalni.
- Idziemy? - zapytał loczek.
- Tak.
Podeszłam do kasy, zapłaciłam i podeszłam znowu do niego.
- Cholera.
- Co się stało? - zapytał zdziwiony.
- Joo, muszę do niej zadzwonić.
Wyjęłam szybko telefon i znalazłam numer, po czym nacisnęłam zieloną słuchawke.
- Halo?
- Gdzie jesteś? - zapytałam się.
- Yyy.. Ww... Starbucks'ie.
- Z kim? - zapytałam zdziwiona. Zazwyczaj razem tam chodziłyśmy.
- Z kolegą.
- Mhm.. Kolegą powiadasz.
- No tak z kolegą. Pogadamy w domu, okej?
- Okej, ale czekaj. Dobra zapytam się w domu. - spojrzałam na Harry'ego. - Masz klucze do domu?
- Mam. A ty masz klucze od auta?
Zaczęłam szperać w niewielkiej torebce.
- Nie mam.
- No właśnie. Podejdziesz czy poczekasz?
- Nie ze spokojem. Przejdę się. Nie przeszkadzam już. Pa. - rozłączyłam się.
- Coś nie tak? - zapytał chłopak.
- Nie, wszystko okej.
- Napewno?
- Tak. Napewno. - uśmiechnęłam się do niego. - No to ten, ja Ci nie przeszkadzam, bo i tak widziałam że byłeś z kolegą. - przyśpieszyłam tępa. Poczułam jak ktoś chwyta mnie za ręke.
- Nie, nie przeszkadzasz. I tak Louis pojechał do Eleanor.
- Jego dziewczyna?
- Tak.
- Mhm..
- Przejdziemy się czy chcesz iść do jeszcze jakiegoś sklepu?
- Możemy się przejść.
Wyszliśmy z galerii handlowej i poszliśmy do cichego, spokojnego parku obok.
- Wiem, że nie powinnam o to pytać, bo mało się znamy. - odgarnęłam kosmyk włosów za ucho. Usiedliśmy na ławce.
- Pytaj śmiało. - czułam jego wzrok na sobie, ale jakoś nie mogłam z nim nawiązać kontaktu.
- Mówiłeś kiedyś, że gdybyś mnie nie poznał, ten wieczór wtedy skończyłby się jak zazwyczaj. O co chodziło? Jeżeli oczywiście można wiedzieć, bo jak nie to spoko. - powiedziałam wolno, po czym spojrzałam mu w oczy.
- Ehh, i tak byś się pewnie dowiedziała. Moi znajomi, jak i większość dziewczyn, które znam uważają mnie za kobieciarza. Spotkania z dziewczynami, kończyły się albo następnego dnia po wspólnej nocy albo nie dłużej niż 4 dni. Louis, jak i inni znajomi,.uważają, że nie jestem w stanie utrzymać dłużej związku, więc ty to zmieniłaś. - spojrzał znowu na mnie. - gdyby nie ty spotkałbym jakąś inną, której może bym później już nie zobaczył.
- Mnie też, poznałeś na imprezie. Co ze mną jest, że nie skończyłam jak inne?
- Ty jesteś inna. Już widać było to od razu. Ty nie śmiałaś się i nie uśmiechałaś w moim kierunku tylko nam mnie wpadłaś. Chociaż się już widzieliśmy.
- Serio?
- Tak. - zapadła chwila ciszy. - A tak poza tym. Chciałabyś skończyć jak inne? - uśmiechnął się łobuzersko.
Zmarszczyłam czoło i lekko klepnęłam go po policzku.
- Świnia.
- Oj no przestań.
Zamknęłam oczy i odwróciłam się w kierunku słońca. Czułam ZNOWU jego wzrok, penetrującego mnie całą.
- Harry?
- Tak?
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Żałujesz, że mnie poznałeś?
- Absolutnie. Gdyby nie ty pewnie teraz bym spał.
Zaśmiałam się. Był on jedną z nie wielu osób, która umiała mnie często rozśmieszyć.

*oczami Harry'ego*

Po spędzeniu prawie godziny w parku zaczęliśmy zmierzać do parkingu. 
- Podwiozę Cię. - powiedziałem i udałem się z nią w stronę auta.  
- Nie dziękuje, przejdę się.
- Ale ja się Ciebie nie pytałem, ja Ci to oznajmiłem. - wziąłem ją za rękę i pociągnąłem Emme do siebie. - No chodź.
 - Nie uważasz, że to co robisz wygranicza trochę za sferę przyjaźni? - zapytała się mnie, a ja przyciągnąłem ją bliżej siebie, tak że nasze twarze się prawie stykały.
 - Powiedziałem Ci dzisiaj, że mi się podobasz, więc raczej ja o przyjaźni nie marzę. - uśmiechnąłem się do niej.
 - Ale może ja nie jestem na to gotowa? - Wydobyła się z mojego objęcia i szła w kierunku auta. Otworzyłem jej drzwi i wsiadła. Poszedłem od strony kierowcy.
- A czemu nie byłabyś gotowa?
Wzdychnęła.
- Nie ważne.
 - Ej. - złapałem ją za dłoń. - Możesz mi zaufać. Spojrzała na nasze ręce, a potem w moje oczy.
- Ruszamy?
- Tak. Pewnie. Jechaliśmy w ciszy przez jakieś 10 minut. Byłem trochę rozczarowany, że ja staram się z nią być szczery, a ona za bardzo nie chciała się otworzyć. Postanowiłem, że zaczekam. Moje myśli były przepełnione rozkminami, aż głos dziewczyny wybił mnie z nich.
- 2 tygodnie temu, zerwałam z moim byłym chłopakiem - Lucasem. Byliśmy ze sobą gdzieś nie całe 5 lat. Myśleliśmy, przynajmniej ja myślałam, że to będzie taka miłość na zawsze, jednak myliłam się. 3 dni przed zerwaniem zapytałam się czy by mnie kiedykolwiek zdradził. Powiedział, że nie po czym na drugi dzień to zrobił. Dowiedziałam się o tym następnego dnia. Ufałam mu. I to jak bardzo. On to zaufanie zniszczył i zostawił ślad u mnie, że już nikomu tak nie zaufam. Mówiąc to patrzyła czas na drogę. Zaparkowałem na parkingu. - Może też mnie zdradzał podczas tych 5 lat, tylko ja o tym nie wiedziałam, ale się już tego nie dowiem. Nasze drogi się rozeszły.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy.
- Emma, wiesz że ja bym Ci tego nigdy nie zrobił. - Spojrzała na mnie.
- Nie wiem. Znam Cię nie cały tydzień. Ehh. Dobra nie kontynuujmy tematu, bo tylko dołuje. Chodź. - wysiadła, a ja za nią. Zeszliśmy na chodnik i stanąłem przed nią.
- Chce, żebyś tylko wiedziała, że ja Cię nie zranię. Jesteś tak zajebistą dziewczyną, że tylko ten twój były może teraz żałować, że Cię stracił. Chyba nie wiedziała kogo opuszcza.
Uśmiechnęła się do mnie i przytuliła się. Sama z siebie. Zdziwiło mnie to mocno, ale oczywiście odwzajemniłem uścisk. Oderwała się.
- Ymm.. Przepraszam, ale po prostu cieszę się, że Cię poznałam. - znowu ten śliczny, subtelny uśmiech.
- Nie musisz mnie za takie rzeczy przepraszać. W ogóle nie musisz mnie przepraszać. - wyszczerzyłem się do niej, a ona tylko zachichotała.

 *oczami Emmy*

 Poszliśmy dalej chodnikiem. To co Harry powiedział dzisiaj było słodkie. Sprawiał, że darzyłam go zaufaniem, ale nigdy nie dorówna ufności, którą dałam Lucasowi. Zbliżaliśmy się ku mojemu blokowi. Zaczęłam szukać kluczy. Przetrząsnęłam całą torebkę i ani śladu.
- Coś się stało? - zapytał Harry.
- Chyba zgubiłam klucze. - powiedziałam potrząsając małą torebką. - kurde. Czekaj zadzwonie do Jo. Wyciągnęłam telefon.
- Halo? - usłyszałam w słuchawce głos przyjaciółki.
- Słuchaj jest sprawa. Dwie sprawy. Pierwsza. Wracasz dzisiaj do domu?
- No właśnie nie wiem chyba nie, bo pojechałam z Mike'iem za Londyn do jego znajomych. A coś się stało
- Ehh.. Zgubiłam chyba klucze.
- Jak zgubiłaś klucze?
- Normalnie. Były, a teraz ich nie mam.
- Czekaj. - zapadła chwila ciszy. - Mam twoje klucze..
- Co?! Jo ! Skąd?
- Musiałaś mi dać z kluczykami od auta.
- Możliwe. Kurde. Dobra coś wymyśle, ważne że się nie zgubiły.
- Okej w razie co dzwoń. Podwiozłabym Ci, ale chłopacy trochę wypili, a ja za bardzo nie znam drogi stąd. - Okej, spoko.
Rozłączyłam się.
- Zajebiście..
- Co?
- Jo przez przypadek wzięła moje klucze od domu ze sobą razem, z kluczykami od auta.
- No to możemy podjechać.
- Są za Londynem, na jakimś zadupiu.
- Aa.. No to dzisiaj śpisz u mnie.
- Co? Nie, na pewno nie.
- A masz jakieś inne wyjście? Dochodzi 22. Nie będziesz do wszystkich dzwonić.
- No nie wiem.
- Ej, a co Ci zależy?
- Nie chcę Ci się zwalać.
- Nie zwalasz. Chodź. - wziął mnie za rękę i delikatnie pociągnął.
- No okej. - postanowiłam, że zrobię ten wyjątek. Na prawdę.. To będzie wyjątek. - A jakieś plany? - zapytałam z ciekawości.
- Nie, a masz jakieś propozycje?
- Nie. Jestem otwarta na twoje. - wyszczerzyłam się tylko, a on się zaśmiał. Zapowiadał się fajny wieczór, w miłym towarzystwie.
_______________________