03 marca 2014

Rozdział VII


Jeśli czytasz, to skomentuj. Twój komentarz jest dla mnie motywacją do dalszego pisania ♥
_________________________________________________

*Emma*

Podjechaliśmy taksówką na moje osiedle. Okazało się, że Harry również tu zamieszkuje. Wyszłam z taksówki chwiejnym krokiem. Ktoś mnie podtrzymał z mojej prawej strony. 
- Oj chyba o jednego za dużo. - uśmiechnął się do mnie loczek. 
- Zawsze byłam wrażliwa na alkohol. - powiedziałam i stanęłam samodzielnie na nogach.
- Szpilki też nie są najlepszy pomysłem.
- Chciałam wyglądać ładnie, a gdybym na Ciebie nie wpadła pewnie dawno byłabym w domu.
- Czyli wyszło na dobre. - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on cały czas szczerzył. - No na dobrze, bo nie wiem co bym zrobił gdybyś na mnie nie wpadła. Pewnie ta impreza skończyłaby się jak zwykle... - wzdychnął, a ja postanowiłam się go nie pytać z dwóch powodów. Po pierwsze: za krótko się znaliśmy więc to mogło by być trochę za szybko. Po drugie: Nie byłam w tym momencie trzeźwo myśląca, więc nie wiem czy coś bym z tego zrozumiała. Szliśmy powoli w kierunku mojej klatki. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie jeden moment gdzie się prawie wywaliłam twarzą na chodnik. Prawie, dlatego że Harry złapał mnie w odpowiedniej chwili. Kolejna sytuacja kiedy nasze osoby zbliżyły się do siebie zbytnio. Nie mogłam zidentyfikować marki jego perfum, ale były cudowne. Stałam tak przez chwile wdychając jego piękny zapach, aż w końcu się ocknęłam się że nasze twarze prawie się stykają.
- Yyyy... - odsunęłam się nagle, znowu prawie się wywalając. Samej udało mi się utrzymać równowagę. - No to ten, ja już idę. - odwróciłam się w stronę klatki, gdy poczułam czyjąś dłoń na swoim nadgarstku. Odwróciłam się i spojrzałam na niego przymrużając oczy. 
- Dasz mi swój numer telefonu. - wypalił nagle. Uśmiechnął się pięknie i już byłam mu skłonna wstukać numer, kiedy pomyślałam inaczej. Nigdy nie byłam łatwa dla facetów do zdobycia, więc dlaczego do cholery teraz miało być inaczej?! Nie będzie tak łatwo.. 
- Po spędzeniu paru godzin razem chcesz już mój numer telefonu? Nie uważasz, że trochę za szybko? Nie znam Cię w ogóle i w ogóle...
- No właśnie dlatego chce Cię bardziej poznać. 
- Hmm.. mieszkamy na jednym osiedlu i...
- ii.. to duże osiedle, więc jest małe prawdopodobieństwo że się kiedyś spotkamy. 
- Wiesz gdzie mieszkam... - popatrzyłam na niego i chyba zbiłam go z tropu. Emma 1:0 dla Harrego. 
- Przecież Cię nie będę nawiedzać. Nie wiem jak masz na nazwisko. - znowu ten rozbrajający uśmiech. - To dasz czy nie? - wybrnął z sytuacji. 
- Jeżeli los zechcę i mnie spotkasz gdzie indziej niż w przeciągu 50 metrów od mojego domu, to się nad tym zastanowię. - uśmiechnęłam się, a chłopak tylko wzdychnął. - Dobranoc Harry. - poszłam do klatki, wbiłam kod i wchodząc do nowego blogu weszłam do windy. Zaczęłam szperać w torebce w poszukiwaniu kluczy od domu, aż wreszcie znalazłam. Marzyłam teraz tylko o tym, żeby zdjąć wysokie buty, przebrać się w piżamę i iść spać. Weszłam, zakluczyłam drzwi i zrobiłam tak jak chciałam. Sen przyszedł od razu.

*ranek*

Ze snu wybudził mnie głośny dźwięk mojego telefonu. Ignorowałam go lecz w końcu odebrałam.
- Halo? - zapytałam rozmówcę zaspanym głosem.
- Emma? Ty jeszcze śpisz?! Jest 12, miałaś zadzwonić do Marka, pamiętasz? Radzę Ci zabrać dupe z łóżka, zadzwonić, ubrać się i za pół godziny widzimy się w Starbucks'ie. - rozłączyła się i nawet nie zdążyłam odpowiedzieć. Dopiero po jakiś paru minutach doszło do mnie to co ona mi przed chwilą powiedziała. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do kuchni przewalając papiery w poszukiwaniu wizytówki. Znalazłam. Odblokowałam iPhone'a i wstukałam numer.
- London Security, Mark Dew słucham. - usłyszałam męski głos w telefonie.
- Cześć, z tej strony Emma Green. Ja w sprawie tej akcji z Julią Debl...
- Tak, tak wiem. I jaka odpowiedź? - przerwał mi. Ahh, Ci dżentelmeni.
- Zgadzamy się. Jednak na naszych warunkach.
- Dobra... Słucham.. - powiedział nie pewnie.
- Nie eliminujecie nas z tej sprawy i mamy całkowity wgląd. Informujecie nas o wszystkim co będziemy chciały i w ogóle nie ignorujecie nas w niej. Dajcie nam nasz przydział roboty i oczywiście wynagrodzenie. - uśmiechnęłam się do ściany słysząc tą ciszę. Cieszyłam się, że mój głos zabrzmiał tak stanowczo.
- Zgoda.
- Okej, to ustalone. Musimy się jeszcze spotkać i ustalić szczegóły.
- Za godzinę?
- Ymm... Za trzy. - zachichotałam.
- Dobra. - powiedział rozbawionym głosem. - Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na szklany blat stołu. Udałam się do salonu i bezmyślnie usiadła nam oparciu kanapy i patrzyłam przez wielkie okno. Obserwowałam przechadzających się ludzi, aż w końcu mój wzrok stanął na jednym uśmiechniętym brunecie z lokami na głowie. Rozmawiał przez telefon. Patrzyłam tak przez chwilę, aż w końcu ocknęłam się, że zostało mi 20 minut na uszykowanie się. Wstałam i poszłam do pokoju. Stanęłam przed wielką białą szafą i zaczęłam coś wymyślać.
Już 10 minut później stałam ubrana i malowałam się, aby dopełnić swój strój. Lekko przeczesałam szczoteczka rzęsy i delikatne kreski. Trochę pudru, szminka i gotowe. Uśmiechnięta zamknęłam kosmetyczkę i odsunęłam ją na bok. Zakluczyłam drzwi i zaczęłam się kierować w stronę auta. Nagle zapaliła się nade mną lampka. Przecież wczoraj trochę wypiłam. Nie miałam dzisiaj dużego kaca, ale coś mi dolegało. Choćby dlatego, że nie mogę utrzymać się na tak niskich szpilkach. No dobra. Starbucks nie daleko od domu, więc idziemy pieszo. Schowała kluczyki i wyciągnęłam telefon. Napisałam do Joo, że się spóźnię bo muszę iść pieszo. Szłam powoli przeglądając najpierw pocztę, potem facebook'a... Podniosłam wzrok i widziałam grupkę mężczyzn. Kuźwa to Ronaldo z kolegami. Wycofałam się i szybko obróciłam na pięcie, znowu wpadając na.. Harry'ego.
- Jezu weź się naucz chodzić! - krzyknęłam na loczka.
- Też mi Cię miło widzieć. - uśmiechnął się, a ja tylko przewróciłam oczami. Pomógł mi wstać. - widzę, że twoi ukochani koledzy idą.
- Yhy. - otrzepałam spódniczkę.
- Gdzie idziesz?
- Umówiłam się z Joo, ale wolę nie siadać za kierownicą.
- Może Cię odprowadzić?
- Ehh.. Wiesz nie chcę Ci robić kłopotu, bo to jest kawałek do...
- Nie robisz. - uśmiechnął się.- Idę z Louis'em do Starbucks'u, więc najwyżej się spóźnię.
- Też tam idę. - powiedziałam i zaczęłam iść przed siebie. Dogonił mnie i szliśmy przez chwilę w ciszy.

*Harry*

Ta cisza była zbyt krępująca. Dziwnie się szło obok takiej dziewczyny w milczeniu. Krótkie spojrzenia na nas, zabieganych Londyńczyków. Emma poruszała się z gracją i delikatnie. Była bardzoo dziewczęca. 
- No więc.. - postanowiłem przerwać tą niezręczną sytuację. - Za bardzo mi o sobie nie opowiedziałaś. 
- A co chciałbyś jeszcze wiedzieć. Znamy się dwa dni. Jeżeli ta nasza znajomość w jakiś magiczny sposób przetrwa to dowiesz się o mnie więcej z czasem. - obróciła się twarzą do mnie i uśmiechnęła się. 
- A tak w ogóle.. Ile ty masz lat? 20, 21?
- Kobiety o wiek się nie pyta. - stanęła w miejscu. Przymrużyła oczy, skrzyżowała ręce i popatrzyła ze zdziwieniem na mnie. - Aż na tak staro wyglądam, że oceniasz mnie na 21 lub więcej lat?
- Nie no wiesz... - nie wiedziałem co za bardzo powiedzieć, a moją twarz oblewał lekki rumieniec. - To powiesz mi ile? 
- 19. 
- Łoo, młoda - wystawił język. 
- Dorosły się znalazł, a ile ty masz?
- 20. 
- Rok różnicy.. Tylko...
- Lub aż.. - zacząłem się z nią droczyć. Przewróciła oczami i poszliśmy dalej. 
Tak minęła ta droga, na rozmowie o jakiś dziwnych rzeczach, które jakoś nie wpłynęły na to, że poznałem ją lepiej. Może już niedługo da mi się lepiej poznać. Robiłem sobie nadzieje. Weszliśmy do Starbucks'u. Dziewczyna odnalazła wzrokiem swoją przyjaciółkę w bardzo szybkim tempie. Odwróciła się do mnie uśmiechnęła i poszła do niej. Udałem się w drugim kierunku do stolika gdzie siedział mój przyjaciel.
- No nareszcie. Jak chciałeś sobie pójść z dziewczyną na kawę to mogłeś mi powiedzieć. - zaczął się śmiać Louis. 
- To tylko koleżanka.
- Ja ten koleżanki jeszcze nie znałem. - popatrzyłam na mnie podejrzliwie. - Ile ją znasz?
- A to ważne?
- Tak.
- Ehh.. - wzdychnąłem. - Od wczoraj. 
- Uuu, coś grubszego? - wyszczerzył się. 
- Nie, nie wiem, może. Na razie jest zamknięta i nie wykazuje chęci, żebym ją poznał. Idę zamówić. To co zwykle?
- Tak. 
Podszedłem do kasy, zamówiłem, zapłaciłem, wziąłem i poszedłem do stolika. Zaczęliśmy gadać i po jakiś 15-20 minutach zauważyłem, że dziewczyny na drugim końcu sali zaczynają się zbierać do wyjścia. 
- Czekaj, czekaj. Minutę. - przerwałem koledze i popędziłem do wychodzącej już Emmy. Chwyciłem ją za nadgarstek, a ona gwałtownie się odwróciła. 
- Jezu Harry nie strasz mnie tak ciągle. 
- Przepraszam, ale tak mi się przypomniało...- puściłem jej nadgarstek. - powiedziałaś, że na następnym spotkaniu dasz mi swój numer telefonu. Dasz mi teraz?
Zachichotała i spojrzała się na Joo. Zwróciła się do mnie i zajrzała mi w oczy. 
- Do trzech razy sztuka. - mrugnęła do mnie i odeszła. 
Stałem przy tych drzwiach sam i myślałem, że szanse na ponowne spotkanie mam małe... 

______________________________________

No i jest kolejny rozdział. Wiem, że nudny ale cóż. Staram się coś napisać tym bardziej, że szkoła nauka i itp. Czyta to ktoś? Może jakąś pamiątkę po wizycie zostawicie? :) 

Brak komentarzy: